czwartek, 28 marca 2013

Druga szansa

Przed Państwem jedna z najładniejszych okładek jakie kiedykolwiek widziałam na oczy. To właśnie dzięki niej postanowiłam sięgnąć po ,,Villę Mirabellę" Petera Pezzelliego. Co prawda zapowiedź fabuły nie zrobiła na mnie większego wrażenia, jednak zdecydowałam się kupić tę publikację. Czy jestem zawiedziona? Hm...

Głównym bohaterem książki jest młody i ambitny Jason Mirabella, który po skończeniu studiów decyduje się wyrwać z rodzinnego miasteczka i wyruszyć do Los Angeles. Tam wszystko idzie mu jak z płatka. Świetna praca, duże mieszkanie, piękna narzeczona. Jak to zwykle bywa w takich powieściach Jason nagle traci wszystko to, co było dla niego ważne i chcąc nie chcąc musi wrócić do Rhond Island. Rodzina, a zwłaszcza ojciec przyjmują go z otwartymi ramionami i zapraszają do prowadzenia rodzinnego hoteliku, który nie przynosi większych zysków. Jak myślicie, co wydarzy się później?

Pytam o to po to, by zapoznać Was z największym minusem tej powieści, którym jest (pewnie już się domyślacie)... rażąca do bólu przewidywalność. W książce pojawia się kilka wątków, które najprawdopodobniej miały być ,,nagłymi zwrotami akcji", a okazały się banalne, podobnie jak ich rozwiązania i skutki. Cała historia toczy się według znanego wszystkim schematu, którego zalążek stanowi streszczenie fabuły książki zawarte w tym poście.

Nie chciałabym jednak, żebyście myśleli, że ,,Villa Mirabella" to absolutny gniot, po którego nie warto sięgać. Na jej korzyść można powiedzieć, że książka aż bije po oczach sielską, rodzinną atmosferą, a postacie są zbudowane w ten sposób, że po prostu nie da się ich nie lubić. Peter Pezzelli jest autorem bestsellerowej (podobno -  nie wiem, nie czytałam) ,,Kuchni Franceski", która również przesiąknięta jest swojskością i ciepłem rodzinnego domu.

,,Villa Mirabella" należy do tego typu książek, które się albo kocha, albo nienawidzi. Nic poza tym. Dla mnie jest to jedna z książek, które zdarza mi się czytać ,,ku poprawie humoru". Myślę, że najlepiej by było gdyby każdy osobiście przekonał się o wartości tej publikacji.

To wszystko na dziś, dziękuję za przeczytanie i pozdrawiam,
Franca

6 komentarzy:

  1. Zdecydowanie mnie ten tytuł nie przekonuje. =)
    Nawet okładka aż tak mnie nie zachwyca, choć przyznaję, że chętnie zobaczyłabym taki widoczek za oknem, zamiast tego, co widać obecnie. =/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaręczam, że nic nie stracisz jeśli darujesz sobie tę pozycję. ,,Villa Mirabella" to książka, jakich wiele. W gruncie rzeczy trochę żałuję, że ją kupiłam.

      Usuń
  2. Dlaczego właśnie Franca? Skąd taka nazwa?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama nie wiem. Odkąd pamiętam byłam tak nazywana przez członków mojej rodziny. Zakładam jednak, że chodziło im o pozytywne (o ile to możliwe) znaczenie tego słowa. Mam więc nadzieję, że jestem po prostu upierdliwą babą, a nie hmm... ,,przewlekłą, dokuczliwą chorobą":)

      Usuń
  3. też się daje złapać na ładna okładkę. co gorsza dla okładki zdarzy mi nawet raz za czas coś kupić. efekty tego bywają różne - od miłego zaskoczenia, po wyrzucone pieniądze, ale taki już los wzrokowców.

    OdpowiedzUsuń

Hej, jeśli przeczytałeś tę recenzję i chociaż odrobinę Ci się spodobała, daj mi o tym znać. Gdy tylko widzę chociaż jeden nowy komentarz naprawdę wierzę, że warto pisać dalej, a uśmiech sam pojawia się na mojej twarzy. Znasz to uczucie, prawda?