sobota, 30 listopada 2013

Puszkin i jego miłostki

Uwielbiam stragany z książkami wystawiane wzdłuż najpopularniejszych deptaków w wakacyjnych kurortach. Można w nich znaleźć wspaniałe książki w naprawdę niskich cenach. W tym roku udało mi się upolować ,,Córkę kapitana" autorstwa Aleksandra Puszkina. Jestem wielką miłośniczką wierszy Puszkina, wiec byłam bardzo ciekawa jak taki liryczny geniusz poradził sobie w tak nietypowej dla siebie formie.


Słówko o fabule. Młodziutki Piotr Griniow zostaje wysłany przez swojego ojca do wojska. Jednak nie do Petersburga, miasta dworskich uciech, lecz do przyjaciela seniora, na prowincję. Pietia przyjeżdża do twierdzy Biełogorskiej spotykając po drodze dwóch ciekawych jegomościów, wobec których zachowuje się nad wyraz szlachetnie.

W końcu przyszły żołdak trafia do swojego poczciwego kapitana i jego żony i oczywiście zakochuje się w ich córce, strachliwej Maszy Iwanownej. Młodzi nie mają jednak okazji by spędzić ze sobą odrobinę czasu bowiem samozwaniec Pugaczow nadciąga w bliskie twierdzy rejony podbijając wszystkie okoliczne warownie i mordując ich przywódców. Pomimo szlachetnej postawy kapitana twierdza Białogorska również zostaje zdobyta. Wszyscy oficerowie zostają natychmiast powieszeni. Wszyscy oprócz Piotra, dlaczego? Okazuje się, że bycie dobrym i przy okazji młodzieńczo naiwnym czasami się opłaca.
Młodziutka Masza zostaje ukryta u miejscowego popa, a Piotr robi wszystko, by ją uwolnić i powstrzymać nieobliczalnego Pugaczowa. Przygoda właśnie się zaczyna.

Fabuła książki jest dość prosta i przewidywalna. Przypomina typowy romans historyczny, wczesne ,,Ogniem i mieczem" (czyżby nasz Sienkiewicz wzorował się na Puszkinie?). Problem w tym, że wszystko w tej książce jest aż za bardzo przewidywalne i naiwne. Dodatkowo, wyjątkowo drażniące są redaktorskie pomyłki. Wydawało mi się, że kolekcja Hachette to jednak jakaś marka tymczasem nie oszczędzono mi smaczków typu: ,,Tego wieczoru nastój miałem czuły i serdeczny", czy ,,Zostałem awansowano do stopnia oficera". Jeśli zdecydujecie się sięgnąć po tę książkę, polecam sięgnąć po wydanie Państwowego Instytutu Wydawniczego, za którym szczerze przepadam.

Wracając do samej książki. Puszkin zdecydowanie lepiej odnajduje się w liryce i jej odwołaniach do ludzkiej wyobraźni i uczuć. W ,,Córce kapitana" wiele wątków zostało pominiętych, a na koniec wszystko w cudowny sposób dobrze się skończyło dzięki łaskawej imperatorowej Katarzynie II. Książka liczy sobie 145 stron podczas gdy akcji wystarczyłoby na kilka tomów. Wtedy byłoby to arcydzieło, teraz czytelnik kończąc lekturę czuje pewien niedosyt.

Nie chcę Was jednak całkowicie zrażać do tej powieści, którą średnio wyrobiony czytelnik jest w stanie pochłonąć w godzinkę, góra dwie. Puszkinowi udało się tchnąć w tę książkę rosyjską duszę oraz stworzyć postać, która zdobyła moje serce. Sewielicz, stary opiekun głównego bohatera, uparty i na swój sposób inteligentny jest jednym z lepiej wykreowanych bohaterów literackich, na jakich miałam przyjemność się natknąć.

,,Córka kapitana" jest idealną lekturą na zimowy wieczór dla kogoś, kto pragnie cofnąć się w czasie do romantycznej XVIII-wiecznej Rosji. Jeśli macie ochotę na raczej lekką, trochę wyidealizowaną powieść to z czystym sercem polecam Wam Puszkina.

To wszystko na dziś, dziękuję za przeczytanie i pozdrawiam,
Franca

Recenzja bierze udział w wyzwaniach: Book-Trotter oraz Czytam książki wydane przed 1990 rokiem.

piątek, 29 listopada 2013

Wylękniony bluźnierca

Czy pamiętasz, jak z tobą tańczyłem walca,
Panną, madonną, legendą tych lat?
Czy pamiętasz, jak ruszył świat do tańca.
świat, co w ramiona mi wpadł?
Wylękniony bluźnierca,
Dotulałem do serca
W ukojeniu kwitnące, te dwie,
Unoszone gorąco,
Unisono dyszące,
Jak ty cała, w domysłach i w mgle...
I tych dwoje nad dwiema,
Co też są, lecz ich nie ma,
Bo rzęsami zakryte i w dół,
Jakby tam właśnie były
I błękitem pieściły,
Jedno tę, drugie tę, pół na pół.
(Przed przeczytaniem recenzji polecam wysłuchać tego wiersza w genialnej interpretacji Ewy Demarczyk)

Julian Tuwim urodził się w 1894 roku w Łodzi. Zmarł w 1953 w Zakopanem. W ciągu swojego życia napisał mnóstwo świetnych wierszy, najbardziej znanym z nich jest dziecięca ,,Lokomotywa". Niezły był bo uczymy się o nim w szkole. Mniej więcej tyle wiemy o Tuwimie.

Na szczęście ostatnimi czasy sporą popularnością na naszym rodzimym rynku wydawniczym cieszą się biografie, o czym świadczą sukcesy książek Mariusza Urbanka. Pisarz jest autorem kilkunastu książek, w tym właśnie kilku biografii m.in. Leopolda Tyrmanda, generała Bolesława Wieniawy-Długoszewskiego czy Stefana Kisielewskiego.25 października tego roku miała miejsce premiera jego najnowszej książki zatytułowanej ,,Wylękniony bluźnierca" dotyczącej życia i twórczości Juliana Tuwima.

Dzięki tej publikacji mamy szansę poznać Tuwima niczym jedni z jego przyjaciół. Towarzyszymy poecie przez całe jego życia, od dzieciństwa spędzonego w Łodzi, po ,,skamandrycką" przygodę w Warszawie i emigrację wymuszoną przez wojnę aż do śmierci już w ,,innej" Polsce.
Dzięki temu poznajemy też jego twórczość. Część rozdziałów, zazwyczaj tych krótszych, poświęconych jest najlepszym wierszom Tuwima taki jak ,,Wiosna", ,,Bal w operze", ,,Kwiaty polskie".

Tuwim był jednym z najciekawszych polskich mistrzów słowa, poza podręcznikowo-szkolnymi utworami napisał między innymi ,,Czary i czarty polskie" oraz przełożył słownik Bierce'a (część haseł można znaleźć w internecie-polecam!) Tuwim w ogóle przepadał za ,,osobliwościami", m.in. zbierał informacje o szczurach, a w młodości amatorsko hodował... węże. Jednak największą miłością Tuwima (poza Stefanią Marchew) był kabaret, w którym mógł dać upust swojemu niezwykłemu poczuciu humoru. Poeta jest autorem m.in. słynnej piosenki ,,Miłość ci wszystko wybaczy" wykonywanej przez Hannę Ordonównę.

Urbanek skrupulatnie opisał to co o Tuwimie chcielibyśmy wiedzieć, ale nie pominął i tych bardziej drażliwych, czyli nieprzystojnych poecie kwestii. Tuwim przez całe swoje życie cierpiał na agorafobię (paniczny lęk przed otwartymi przestrzeniami) przez co zdarzało się, że nawet przez miesiąc nie wychodził z domu. Kolejną niewygodną kwestią były powojenne upodobania polityczne artysty. Na szczęście, autorowi udało się przekonująco wytłumaczyć, że wiarę w socjalizm poeta przeciwstawiał faszyzmowi, którego otwarcie się brzydził. Tuwim mentalnie zgubił się podczas wojny, wydaje się, że do samego końca nie mógł uwierzyć, że miała ona miejsce.

,,Wylękniony bluźnierca" Urbaniaka napisany jest stylem... biograficznym. Zero ozdobników, co kilka stron jakiś zapadające w pamięć stwierdzenie, czy podsumowanie akapitu. Książkę czyta się bardzo szybko i bardzo miło. Tekst nie jest skierowany do żadnej grupy wiekowej, nie trzeba być polonistą, aby go zrozumieć. Poza ogromną dozą informacji na temat naszego poety przy lekturze tej książki czeka Was mnóstwo dobrej zabawy. Polecam!

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania tej książki dziękuję Wydawnictwu Iskry.

To wszystko na dziś, dziękuję za przeczytanie i pozdrawiam,
Franca

Recenzja bierze udział w wyzwaniach: Lata dwudzieste, lata trzydzieste; Polacy nie gęsi, Nie tylko literatura piękna.

***

Przypominam też o konkursie, w którym możecie wygrać ,,Na szczęście mleko..." Neila Gaimana. Zapraszam!
                                   Więcej informacji na temat konkursu znajdziecie tutaj.


wtorek, 26 listopada 2013

XXII Targi Książki Historycznej

Już 28 listopada tego roku rozpoczną się XXII Targi Książki Historycznej. Impreza potrwa cztery dni i będzie miała miejsce w Arkadach Kubickiego na Zamku Królewskim w Warszawie.

W trakcie trwania targów będzie można spotkać się z wieloma pisarzami, zdobyć ich autografy, kupić książki w okazyjnych cenach oraz obejrzeć wiele rekonstrukcji historycznych. Swój udział potwierdziły Chorągiew rycerska ziemii zakroczymskiej oraz grupa rekonstrukcyjno-filmowa Bemowo (zajmująca się czasami II wojny światowej). Ja wybieram się na targi między innymi po to, by obejrzeć turniej rycerski oraz pokaz średniowiecznych machin oblężniczych.


Dla nieco bardziej aktywnych wielbicieli literatury historycznej przygotowano dwie trasy spacerów: śladami warszawskich Jegiellonek (prowadzony przez Iwonę Kiezler, autorkę książki ,,Życie miłosne królów z dynastii Wazów'') oraz polskich elit okresu okupacji.
Również maniacy filmowi nie będą zawiedzeni bowiem przygotowano dla nich pokazy filmów takich jak ,,Anna Karenina", czy ,,1920 Bitwa warszawska". Szczegółowy plan imprezy znajdziecie pod tym adresem - http://www.pwkh.pl./index.php?id_kat=1&id_p=2&id=221.


Dodatkową atrakcją wszystkich targów książki jest zebranie w jednym miejscu wielu antykwariatów. Na ich stoiskach można upolować prawdziwe literackie perełki (również te niedawno wydane) w naprawdę atrakcyjnych cenach.


A to co przygotowało dla Was wydawnictwo Bellona, jedno z kilkudziesięciu, które potwierdziły swoją obecność na targach. Kolejną atrakcję przygotowało dla Was wydawnictwo Świat Książki.
Jeśli kupicie trzy książki historyczne, najtańsza z nich dostaniecie już za złotówkę!

Wybieracie się? Ja odwiedzę targi w sobotę i już na początku grudnia postaram się zmieścić na Strofkach relację z tej imprezy. W zeszłym roku przegapiłam to wydarzenie i bardzo tego żałowałam. Nie popełnijcie podobnego błędu. Do zobaczenia na miejscu!

To wszystko na dziś, dziękuję za przeczytanie i pozdrawiam,
Franca

piątek, 22 listopada 2013

,,Na szczęście mleko..." i... konkurs!

Nie sięgam zbyt często po literaturę dziecięcą, a jak już to zawsze decydowałam się na klasyczne baśnie i powieści dla dzieci, w których mleka, dinozaurów i podróży w czasie było jak na lekarstwo. Być może Neil Gaiman dostrzegł tę lukę i postanowił wypełnić ją swoją najnowszą książką zatytułowaną enigmatycznie ,,Na szczęście mleko...". Trudno jest odgadnąć fabułę po samym tytule tej powiastki, okładka również nie jest zbyt pomocna, chyba że potraficie sklecić ze sobą mleko, stegozaura, balon (a raczej Latająco-Kulowy-Transporter-Osobowy) i ułożyć z tego jakąś sensowną historię... Ja pasuję.

A jednak ma to jakiś sens. Informacja na tyle okładki informuje nas, że:
 ,,Mama wyjechała. 
Tato kieruje domem. 
Nie ma mleka". 
Wszyscy wiemy, co się dzieje, gdy panująca nad wszystkim mama wyjeżdża i tata musi się wszystkim zająć. Cuda się dzieją! W przypadku książkowego ojca dwóch głodnych urwisów wyprawa do osiedlowego sklepu skończyła się porwaniem przez kosmitów o architektonicznych zapędach, ucieczką z łajby XVIII-wiecznych piratów i spotkaniem profesor Steg, któa jest... stegozaurem.
I ja na to nie wpadłam... A może to wszystko to wymyślona opowiastka mająca usprawiedliwić to, że tata zagadał się z panem Ronsonem z naprzeciwka?

,,Na szczęście mleko" to dość krótka książka, na pewno żadne dziecko nie zdąży się nią znudzić. Ułatwieniem w jej lekturze jest duża czcionka, która z pewnością będzie pomocna dla początkowych czytelników. Dodatkowym i moim skromnym zdaniem największym atutem tej książki są ilustracje autorstwa Chrisa Riddell'a, którego od dzisiaj jestem wielką wielbicielką. Wszystkie rysunki stanowią idealne odzwierciedlenie tego, o czym opowiada tekst. Majstersztyk!

Mam nadzieję, że udało mi się przekonać Was do tej książki.Śmiało możecie kupić ją znajomemu dziecku w prezencie, by potem podczytywać tę książeczkę w wolnym czasie. Wierzcie mi, nie zanudzicie się:).

Dla zainteresowanych najnowszą publikacją Gaimana wydawnictwo Galeria Książki przygotowało egzemplarz konkursowy, który chciałabym Wam zaproponować. Co należy zrobić, aby otrzymać to dziełko? Zasady są proste, w komentarzu pod tym postem napiszcie swój adres email oraz dokończcie zdanie:

Mój ulubiony film animowany/ulubiona kreskówka to...

Nie musicie być obserwatorami mojego blogu, nie musicie nic lajkować. Po prostu się zgłoście, ja w drodze losowania 6 grudnia wyłonię zwycięzcę. 

Gwoli ścisłości załączam regulamin:
1.Organizatorem konkursu jest właścicielka blogu A może byśmy coś przeczytali... .Nagrodę ufundowało wydawnictwo Galeria Książki.
2.Zgłoszenia do konkursu przyjmowane są w dniach 22.11.2013-05.12.2013 do godziny 23.59.
4.06.12.2013 wylosowany zostanie zwycięzca/zwyciężczyni, który/a o wygranej zostanie powiadomiona drogą mejlową. Wyniki konkursu zostaną opublikowana na Strofkach.
5.Jeśli zwycięzca/zwyciężczyni w ciągu trzech dni nie poda mi swojego adresu, wylosowana zostanie kolejna osoba.
6.Zgłaszać się mogą tylko osoby mieszkające na terenie Polski.
7.Aby wziąć udział w konkursie należy pod tym postem zostawić swój email, standardową formułę ,,zgłaszam się" oraz dokończyć zdanie: ,,Mój ulubiony film/ulubiona kreskówka to...". Ponadto byłoby mi niezmiernie miło gdybyście w widocznym miejscu swojego blogu umieścili poniższy banner konkursowy.
W tle bannera konkursowego możecie zobaczyć moja ulubioną ilustrację z książki, która być może już niedługo będzie Wasza.
Powodzenia!

To wszystko na dziś, dziękuję za przeczytania i pozdrawiam,
Franca

Recenzja bierze udział w wyzwaniu Tea Time z Corridą.

sobota, 16 listopada 2013

Odnaleźć samego siebie

Może zdarzyć się, że z dnia na dzień zawali się cały nasz świat. Możemy stracić kogoś bliskiego, czymś się rozczarować etc. Czasami wystarczy sama, wydawałoby się pospolita rzecz - zdrada.
Robert Maciąg w ramach osobistej terapii postanowił zjechać kawał Azji i w swojej książce ,,Rowerem przez Chiny, Wietnam i Kambodżę" całą tę podróż opisać.


Robert Maciąg to znany podróżnik, wielbiciel pokonywania tysięcy kilometrów na rowerze. Miałam już okazję przeczytać inną jego książkę ,,Tysiąc szklanek herbaty" i bardzo miło wspominam tę lekturę. Prowadzi stronę ku-sloncu.org, na której możecie dowiedzieć się o krajach odwiedzonych przez Maciąga, warsztatach dla dzieci i spotkaniach z pisarzem. Polecam. Mnie szczególnie zainteresował artykuł zatytułowany: ,,Syria-był kiedyś taki kraj".


Jak autor sam przyznaje, ta nieoczekiwana rowerowa podróż była jedynie pretekstem do wejrzenia w samego siebie. Przy okazji odwiedzania kolejnych miejscowości Maciąg opisuje zastanych ludzi i ich kulturę, ale nie pomija też swoich własnych przeżyć. Da się zauważyć, że autor wciąż nie pogodził się ze swoim nagłym rozwodem. Opisy stricte podróżnicze przeplatają się z opisami przeżyć wewnętrznych. Myślę, że dzięki temu książka spodoba się zarówno miłośnikom literatury podróżniczej jak i nieco bardziej wrażliwym na uczucia ludzkie czytelnikom. Dużo tu uczuć, sporo urywanych zdań, sporo racji.

,,Kambodża jest kolejnym przykładem na to, że wielcy tego świata nie traktują podręczników historii jako przestrogi. Traktują je raczej jako skarbnice pomysłów".

,,Rowerem przez Chiny, Wietnam i Kambodżę" to bardzo krótka książka, większość jej objętości zajmują zdjęcia. Takie, jakie każdy z nas mógłby znaleźć w swoim albumie. To dla mnie wielki plus ponieważ nie lubię ,,podrasowanych" fotografii, które z rzeczywistością nie mają zbyt wiele wspólnego. Większość zdjęć podzielono na liczne bloki tematyczne takie jak na przykład: chiński rower, mgła, chińskie śmieci, Angkor. Dla każdego, coś dobrego.

Siedem tysięcy kilometrów w pięć tygodni. To musiała być niezwykła podróż, z pewnością warta opisania. Myślę, że warto poświęcić kilka godzin na lekturę tej książki opisującej podróż do Azji i w głąb samego siebie.

To wszystko na dziś, dziękuję za przeczytanie i pozdrawiam,
Franca

Recenzja bierze udział w wyzwaniach: Odkrywamy białe plamy, Polacy nie gęsi i Nie tylko literatura piękna.

sobota, 9 listopada 2013

Listopadowe plany

Tytuł tej notki jest wyjątkowo pozytywny. W życiu nie uda mi się przeczytać tych książek do końca listopada (głównie dzięki Teresie Michałowskiej:)). Jednak od tak dawna nie zamieściłam na tym blogu żadnego stosiku, że szkoda było mi nie wykorzystać takiej okazji.


Najpierw książki od wydawnictw:

Neil Gaiman ,,Na szczęście mleko" - książka o jednym z najbardziej intrygujących tytułów z jakimi się spotkałam:). Egzemplarz recenzencki od wydawnictwa Galeria Książki.
Richard Philips, Stephan Talty ,,Kapitan. Na służbie" - zapraszam do lektury zapowiedzi. Egzemplarz recenzencki od wydawnictwa Wydawnictwo Otwartego
Bogdan Białek ,,Prowincje". Egzemplarz recenzencki od wydawnictwa Charaktery.
Bogdan Białek ,,Cienie i ślady". Egzemplarz recenzencki od wydawnictwa Charaktery.
Mariusz Urbanek ,,Tuwim. Wylękniony bluźnierca". Egzemplarz recenzencki od wydawnictwa Iskry.
Waldemar Smaszcz ,,Serce nie do pary. O księdzu Janie Twardowskim i jego wierszach". Egzemplarz recenzencki od Instytutu Wydawniczego ERICA.

A teraz coś ciekawszego. Książki, które muszę przeczytać do kolokwium z historii literatury polskiej. Będzie ciekawie...


Geoffrey Chaucer ,,Opowieści kanterberyjskie"
Dante Alighieri ,,Boska komedia"
,,Arcydzieła francuskiego średniowiecza" wybór Macieja Żurawskiego
Michał Głowiński, Aleksandra Okopień-Sławińska, Janusz Sławiński ,,Zarys teorii literatury" - ta książka jest potrzebna do innego przedmiotu, ale szkoda było mi jej nie wstawić:)
Wilhelm z Lorris, Jan z Meun ,,Powieść o róży"
Teresa Michałowska ,,Średniowiecze"
Wiesław Wydra, Wojciech Ryszard Rzepka ,,Chrestiomatia staropolska. Teksty do roku 1543"

Do tej listy należałoby jeszcze dopisać kilka innych książek (,,Kronikę polską" Kadłubka, ,,Kwiatki św. Franciszka z Asyżu", ,,Brewiarz miłości" i inne), ale nie wypożyczyłam ich jeszcze z biblioteki.

Jeśli czas pozwoli chciałabym jeszcze doczytać ,,Biesy" Dostojewskiego i ,,Córkę kapitana" Puszkina, ale recenzje tych książek (i wielu powyższych) ukażą do końca grudnia tego roku.

Znaleźliście w tym zbiorze coś dla siebie? Jeśli nie, liczę na to, że swoimi recenzjami uda mi się Was przekonać do lektury przynajmniej kilku z tych tekstów. Na poprawę humoru chciałabym Wam pokazać karteczkę, którą znalazłam w jednej z wypożyczonych książek.

Urocze, prawda? :)

To wszystko na dziś, dziękuję za przeczytanie i pozdrawiam,
Franca

poniedziałek, 4 listopada 2013

Walka kapitału i pracy

Już dawno nie byłam tak poruszona żadną książką. Emil Zola to klasyk, z którego twórczością jednak do tej pory nie przyszło mi się zapoznać. Wiedziałam o nim tyle, że był on prekursorem, a zarazem mistrzem naturalizmu i napisał ,,Nanę". Gdy tylko usłyszałam o tej książce (niestety, od razu zdradzono mi zakończenie) bardzo chciałam ją przeczytać, ale jakoś nie było nam po drodze. Za to ostatnio udało mi się dostać ,,Germinal" tego autora i zachęcona pozytywnymi recenzjami znalezionymi w internecie natychmiast zaczęłam ją czytać.

Mam taki nawyk, że przed rozpoczęciem lektury dowolnej książki, muszę przeczytać jej ostatnie zdanie. W przypadku ,,Germinalu" brzmiało ono: ,,Wzrastała czarna armia mścicieli, w głębokich bruzdach kiełkował wolno posiew, aby rozerwawszy skorupę ziemi przynieść plon w nadchodzącym stuleciu.". Zdanie to jest dla mnie wyjątkowe z trzech powodów. Po pierwsze, jest ono świetnie napisane, zapisałam je sobie w notesie. Po drugie, zapowiada rewolucję społeczną, która nastąpi w XX wieku (pamiętajmy, że ,,Germinal" powstaje w 1885 roku). I w końcu po trzecie, stanowi doskonałe uwieńczenie jednej z lepszych książek, jakie miałam przyjemność przeczytać.

Pewnego mroźnego dnia Stefan Lantier, bezrobotny maszynista przybywa w poszukiwaniu pracy do kopalni le Voreux, gdzie udaje mu się znaleźć zatrudnienie. Mężczyzna pomieszkuje w biednej, ale poczciwej rodzinie górniczej Maheu. Stefan szybko orientuje się, że górnicy są wykorzystywani przez Towarzystwo, cierpią głód i niedolę nie mając żadnych szans na poprawę swojego losu. Postanawia to zmienić i organizuje w mieście filię Międzynarodówki zajmującej się poprawą sytuacji robotników na całym świecie. W le Voreux dochodzi do strajku, na czele którego staje Stefan. Początkowo wszystko wydaje się iść w dobrym kierunku, jednak po pewnym czasie górnikom zaczyna doskwierać głód, który prowokuje ich do gwałtownych działań. Górnicy zaczynają niszczyć kopalnie i atakować swoich przełożonych, a Stefan traci kontrolę nad sytuacją. Sprawy zaczynają przybierać coraz bardziej dramatyczny obrót, aż w końcu dochodzi do tego, że żandarmi decydują się otworzyć ogień do protestujących.

Ulotka zapowiadająca publikację ,,Germinala"
Tej książce nie brakuje niczego, co uważane jest za wyznacznik dobrej powieści. Nie licząc elementów fabuły, o których wspomniałam powyżej w książce spotykamy interesujący i niebanalny trójkąt miłosny, w kolejnych rozdziałach ścierają się racje robotników i burżujów i nic nie okazuje się być takie, jakim się wydaje. Żadna postać występujące w książce nie jest czarna, ani biała (no, może poza panią Hannebou, ale to już jest przypadek wrodzony burżuazyjnej głupoty i ignorancji). Żadna postawa wobec problemu walki kapitału i pracy nie została pominięta, a na szczególną uwagę zasługuje to, w jaki sposób Zola przedstawił nędzę górników. Naturalizm jednoznacznie kojarzy nam się z epatowaniem naturalnością rozumianą jako okrutna dosadność. ,,Germinal" jest jednak tak napisany, że żadna sytuacja nie wydaje się nam przesadzona ani sztuczna. Mistrzostwo!

Na koniec chciałabym wspomnieć o tym, że nie warto bać się tej powieści. Jasne, że porusza ona poważne tematy, ale została napisany w sposób, który nie utrudni lektury nawet wielbicielom lekkich książek na jeden wieczór. Zaręczam, że każdy znajdzie w ,,Germinalu" coś dla siebie.

To wszystko na dziś, dziękuję za przeczytanie i pozdrawiam,
Franca

Recenzja bierze udział w wyzwaniach: Z literą w tle i Czytam książki wydane przed 1990 rokiem.