czwartek, 14 marca 2013

Czy jesteś moją bratnią duszą?

              Nie pamiętam, kiedy po raz pierwszy sięgnęłam po tę książkę, ale nigdy nie zapomnę, że tuż po przeczytaniu ostatniej jej strony z mojego słownika zniknęło słowo przyjaciel. Od tej chwili wszystkich bliskich mi ludzi nazywałam ,,bratnimi duszami". Moją prywatną Aleją Zakochanych była Olszyna (krótka piaszczysta droga prowadząca od zabudowań aż do lasu, gdzie, ciekawostka, żadnych olszyn nigdy nie było), a Doliną Fiołków - Dolina Kaczeńców. Wiecie już o jaką książkę chodzi? To proste. Czas na  ,,Anię z Zielonego Wzgórza" Lucy Maud Montogmery. 


           Na początku chciałabym Wam pokazać moją kolekcję powieści o Ani, którą dostałam od mojej ukochanej babci ładnych parę lat temu. To od niej zaczęła się moja przygoda z Anią i muszę się przyznać, że nie potrafię czytać jakiejkolwiek części tego cyklu jeśli trzymam w rękach inne jej wydanie.
          Streszczając krótko fabułę: Ania Shirley jest sierotą, która przez pomyłkę zostaje zaadoptowana przez starsze już rodzeństwo: Marylę i Mateusza. Maryla jest dobrą, ale niezwykle surową i zdroworozsądkową kobietą, więc chce odesłać Anię z powrotem do sierocińca. Z Mateuszem zaś dziewczynka od razu ,,łapie kontakt" i zaprzyjaźnia się z nim. Dzięki Mateuszowi Ania zostaje na Zielonym Wzgórzu. W międzyczasie udaje jej się rozgniewać wścibską panią Linde, która ośmieliła się skomentować jej rudy kolor włosów. Jak wiedzą wszyscy, którzy czytali tę powieść, dzięki niechęci do swoich rudych włosów Ania przeżyje wiele ciekawych przygód oraz pozna swojego przyszłego męża.

Montgomery w wieku 10 lat
Źródło


Ale dość już o fabule, nie zdradzajmy najciekawszego. Wspomnijmy teraz o autorce tego niesamowitego cyklu. Lucy Maud Montgomery urodziła się w 1874 roku w Kanadzie. Gdy w wieku niespełna 2 lat zachorowała na gruźlicę ojciec oddał ją na wychowanie do dziadków, których zawsze wspominała jako surowych i poważnych. Jedyną jej pociechą były częste wizyty u ukochanej ciotki, Annie Macneill Campbell.
Źródło
         W 1887 roku jej ojciec ożenił się z Mary Ann McRae. Z tego związku na świat przyszło przyrodnie rodzeństwo Maud (na co dzień pisarka posługiwała się swoim drugim imieniem). Jednak ani z macochą, ani z rodzeństwem Montgomery nie utrzymywała bliskich kontaktów. We wrześniu 1891 roku pisarka ukończyła naukę w szkole powszechnej, a w roku 1894 skończyła dwuletni kurs nauczycielski w Prince of Wales College i została nauczycielką. W międzyczasie zaręczyła się z  Edwinem Simpsonem i romansowała z Hermanem Leardem. Żadnego z nich jednak nie kochała. W 1911 roku Maud wyszła za pastora  Evana MacDonalda, którego zdaje się, nigdy nie kochała. Niedługo po ślubie pisarka urodziła trzech synów, z których jeden zmarł tuż po porodzie. Sama Maud zmarła w 1942 roku, a jej mąż nieco ponad rok później. ,,Ania z Zielonego Wzgórza" zaczęła się ukazywać w 1908 roku jako powieść odcinkowa i niemalże od razu zaskarbiła sobie sympatię młodych ludzi. Do tej pory książkę przetłumaczono na 17 języków, polskie wydanie ukazało się w 1911 roku nakładem wydawnictwa M.Arcta. W historii Ani można znaleźć wiele nawiązań do biografii samej autorki (zawód nauczyciela, pisarstwo, śmierć pierworodnego dziecka). Być może nie powinnam poświęcać aż tak dużo miejsca samej autorce, ale proszę, zrozumcie, dzięki tej kobiecie moje dzieciństwo było naprawdę niezwykłe.

Źródło
           W 1985 roku na postawie książki nakręcono film o tym samym tytule w którym Anię zagrała Megan Follows, która, moim zdaniem, pasowała do tej roli jak nikt inny. Pierwszą część filmu możecie obejrzeć pod adresem: http://www.youtube.com/watch?v=jwHTijCwsMw. Następne znajdują się w panelu bocznym pod tym samym adresem.
           ,,Ania..." ma tylu zwolenników, co przeciwników. Ci drudzy zarzucają opowieści długie i nużące opisy, brak jakiejkolwiek akcji (zdanie mojego brata) i rozwlekłość. Ja uważam, że bez tych opisów książka straciłaby olbrzymią część swojego uroku. Zazwyczaj też jestem ich przeciwniczką (drażnią mnie, więc często po prostu ,,przelatuję je wzrokiem"), ale w tym jednym przypadku po wsze czasy będę ich zaciekłą obrończynią. 

Ania trochę utrudniła mi życie z tego względu, że przez nią wciąż jestem (i pewnie już zawsze będę) niepoprawną marzycielką i idealistką, a to, przyznajcie sami, trochę utrudnia życie. Co prawda nigdy nie zafarbowałam sobie włosów na zielono, ale sama lektura książki dała mi tyle wrażeń, że wystarczyło mi ich na całe dzieciństwo.

To wszystko na dziś, dziękuję za przeczytanie i pozdrawiam,
Franca


3 komentarze:

  1. "Anią" zachwycałam się w podstawówce i gimnazjum , co ciekawe pamiętam, że nawet chłopcom się podobało, i ta seria umilała mi wtedy życie, głównie dlatego, że każdy kolejny tom musiałam namierzać po bibliotekach. Najbardziej lubiłam Gilberta, i potem wyszukiwałam tylko fragmenty z nim ;)

    A filmy uwielbiałam, szkoda tylko, że późniejsze losy Ani filmowej tak odbiegały od książkowych...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z moich doświadczeń wynika, że chłopcy raczej nie przepadają za serią książek o Ani, a szkoda;). Ja szalałam za Gilbertem wtedy, gdy moje koleżanki zachwycały się znanymi buziami, całe szczęście, że Ania w końcu wybrała jego...
      Co się tyczy filmu, to ja również uważam, że jego twórcy niepotrzebnie zdali się na własną fantazję gdy mieli gotowca w postaci książki. Całe szczęście, że pierwsza część jest taka, jaka powinna być cała seria. Dobre i to:)

      Usuń
  2. Grzebnęłam sobie troszkę głębiej, bo ... no właśnie... "Ania..." to moja najukochańsza seria z dzieciństwa. Kochałam te książki, jak żadne inne i czytałam je milion razy. Może wrócę do niej po latach??

    OdpowiedzUsuń

Hej, jeśli przeczytałeś tę recenzję i chociaż odrobinę Ci się spodobała, daj mi o tym znać. Gdy tylko widzę chociaż jeden nowy komentarz naprawdę wierzę, że warto pisać dalej, a uśmiech sam pojawia się na mojej twarzy. Znasz to uczucie, prawda?