środa, 2 marca 2016

Ja jestem czytadło! [Jeremi Przybora „Dzieła (niemal) wszystkie” t.1]

Jeremi Przybora,
„Dzieła (niemal) wszystkie”,t.1,
Wydawnictwo Znak,,
stron 1104.
Wykwity twórczości Jeremiego Przybory przez lata tułały się po wielu rozproszonych zbiorach i dopiero w 2015 roku postanowiono stworzyć summę zawierającą wszystkie utwory Autora. Tym samym z konieczności zepchnięto na dalszy plan Kompozytora, który dodawał tekstom przyjaciela jeszcze więcej uroku, jeszcze więcej eleganckiego szelmostwa. Ten eksperyment ostatecznie dowiódł prawdziwości twierdzenia, że Przyborę można czytać bez otoczki snującej się wokół Kabaretu Starszych Panów.

W pierwszym tomie „Dzieł (niemal) wszystkich” znajdują się teksty pisane głównie „pod radio” lub „na antenę”: Teatr „Eterek”, Kabaret Starszych Panów, Kabaret jeszcze Starszych Panów, „Listy z podróży” i słuchowiska, w tym wcześniej niepublikowane. Niejeremiowska część tejże publikacji jest reprezentowana przez wstęp autorstwa Konstantego Przybory, posłowie Arnolda Mostowicza, głos redaktora Teresy Drozdy i, jako crème de la crème, doskonałą „Jeremiadę Przyborową, anagram onomastyczny rymowany” Stanisława Barańczyka.

Na początku muszę zwrócić uwagę na pewien minus tego wydania ilustracje. Twórczość Autora jest bardzo charakterystyczna, silnie powiązana z rzeczywistością, ale też absurdalna i momentami groteskowa. Zgadzam się z wydawcą, że w zbiorze tekstów Autora nie mogło zabraknąć ilustracji. I teraz czy ilustracje zawarte w tej książce są złe? Nie. W większości są po prostu zwyczajne, przez co znacząco odstają od niecodziennych tekstów Przybory, które...

jak powszechnie wiadomo, są wspaniałe. Dość łatwo wskazać, dlaczego lubią je niemalże wszyscy, bez względu na zdobyte wykształcenie czy intelektualne upodobania wyniesione z domu lub samodzielnie wypracowywane przez lata. Po pierwsze Humor. Humor Przybory nie polega na tym, że każe nam śmiać się do rozpuku lecz jest jak niesygnalizowane porozumiewawcze mrugnięcie. Poprawia nam nastrój, zwiększa nasze mniemanie o sobie (w końcu nie śmiejemy się z prymitywnych żartów, lecz z czegoś, co wymaga od nas umysłowego wysiłku) i domaga się nieustającej uwagi. Po drugie Język/Styl. Z jednej strony Język/Styl Przybory jest elegancki, czuć w nim przedwojenny sznyt, a drugiej strony jest łatwy w odbiorze dla każdego z nas. Poza tym jest też wspaniałą zabawą - słowem, stylem, fonetyką. Jedną z głównych cech twórczości Autora jest zdolność balansowania na granicy pomiędzy kilkoma rejestrami języka. Po trzecie i ostatnie tematyka. Uniwersalna, więc zawsze aktualna. Mało obdarzonej możliwością dzielenia polityki ludzi, która, jeśli się już pojawia, to pod przykrywką codziennych problemów czy różnego rodzaju społecznych niewydolności. I oczywiście półsłówek.

Podsumowując, „Dzieła (niemal) wszystkie” to lektura dla (niemal) każdego.

*Tytuł tej recenzji (Ja jestem czytadło!) to cytat uroczego dwulatka, bohatera dzisiejszej audycji Polskiego Radia poświęconej, a jakże, książkom. Myślę, że śmiałego okrzyku malucha nie powstydziłby się i Jeremi Przybora.

Za egzemplarz recenzencki tej książki dziękuję Wydawnictwu Znak.