Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tiziano Terzani. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tiziano Terzani. Pokaż wszystkie posty

piątek, 9 maja 2014

,,Pamięci mojego ojca, który marzył"*

Komunizm ostatecznie upadł... w którym roku? Podczas Jesieni Narodów w 1989 roku, a może trzy lata później, gdy rozpadł się największy nowotwór wszech czasów - ZSRR? A może to ustrojstwo trwa nadal? Korea Północna i Chiny są tego najlepszym przykładem. Ciężko jednoznacznie stwierdzić, kiedy i czy w ogóle, ta ideologia przeszła do historii. Pewnym jest jednak, że największym ciosem wymierzonym komunizmowi jest właśnie upadek ZSRR, kolebki sprawdzania tej teorii w praktyce. Upadek tego zlepku narodów zaczął się o wiele wcześniej, niż się powszechnie uważa. Efektem wieloletnich starań opozycji radzieckiej był pucz Janajewa, który wprawił w popłoch ówczesne władze Związku Radzieckiego. Przełomowe wydarzenie było niezwykłą szansą dla tysięcy dziennikarzy, którzy akurat wtedy byli w Moskwie, lub którym udało im się na czas do niej dotrzeć. W takim razie co powinien zrobić dziennikarz, który w tym czasie żeglował na statku Propagandista wzdłuż rosyjsko-chińskiej granicy?  Za wszelką cenę próbować dostać się do Moskwy, czy wykorzystać sytuację i opisać to, w jaki sposób ludzie mieszkający na radzieckiej prowincji przyjęli upadek ZSRR i koniec komunizmu. Czy to przełomowe wydarzenie miało dla nich jakiekolwiek znaczenie?

Tiziano Terzani to znany włoski dziennikarz, reporter i publicysta. Jestem wielką wielbicielką jego talentu pisarskiego, zmysłu obserwacji i inteligencji odkąd przeczytałam jego Listy przeciwko wojnie, za pomocą których wdał się w polemikę z Orianą Falacci . Dobranoc, panie Lenin kupiłam sobie jako nagrodę za świeżo zakończony maraton i maturalny i... Boże, dlaczego jak tak późno zaczęłam ją czytać?!

Ta książka może pochwalić się wszystkim tym, czym powinien charakteryzować się rewelacyjny reportaż. Zacznijmy od tego, że Terzani rzeczywiście miał o czym pisać. Na początku lat 90. wszyscy wiedzieli, że coś się w ZSRR szykuje, ale nikt nie przepuszczał, że kryzys wybuchnie tak nagle. Terzani również. Dlatego właśnie, zamiast rezydować w Moskwie i czekać na rozwój wydarzeń, wybrał się w podróż na drugi koniec Związku Radzieckiego. Wiadomość o puczu zaskoczyła go 16 sierpnia 1991 roku w Chabarowsku. Reporter postanowił nie dołączać do zgrai dziennikarzy, których w Moskwie było już na pęczki, ale opisać upadek kolosa od tej najmniej docenianej jego strony. Z Chabarowska Terzani udał się na Syberię, do Kazachstanu, Kirgizji, Uzbekistanu, Tadżykistanu, Turkmenii, Azerbejdżanu, Gruzji oraz Armenii, aby podróż swą zakończyć w symbolicznym miejscu - w Mauzoleum Lenina.

Terzaniego nie interesują rozgrywki na górze, przedmiotem jego opisu jest reakcja maluczkich na wieść o puczu i jego konsekwencjach. Okazuje się jednak, że większość z nich nie wykazuje ani rozpaczy, ani radości, ani zaskoczenia tą informacją. W ich życiu bowiem nie zmieni się zbyt wiele. Komuniści zaczną nazywać się socjaldemokratami, ot cała zmiana. Problem pojawia się jedynie w momencie, gdy trzeba określić swoją narodowość. ZSRR rozpadł się na kilkanaście mniejszych lub większych republik, które dotąd, pomimo czasami olbrzymich, choć nieco już zatartych różnic kulturowych, były jednym państwem.

Problem narodowościowy to tylko jeden z wielu wątków poruszanych w tej książce. Składają się na nią notatki prowadzone przez włoskiego dziennikarza w czasie jego podróży po rubieżach ZSRR. Dzięki temu obok uwag o kondycji Związku Radzieckiego, znajdziemy fragmenty o urodzinach autora w Samarkandzie, użeraniu się z hotelowymi portierkami czy  kłopotliwym towarzystwie komunistycznych dygnitarzy. Mnogość miejsc odwiedzanych przez Terzaniego sprawia, że nie powiela on raz poruszonych tematów, a książkę czyta się dzięki temu dosłownie w kilka chwil.


Wielkie brawa należą się również wydawnictwu Zysk i S-ka, które wydało tę książkę na rynku polskim. Oprawa graficzna jest fenomenalna i doskonale oddaje treść tego reportażu. Dodatkowo zachwyciła mnie grzbiet tej książki, który nawet nie zagiął się nawet wtedy, gdy to ponad pięciuset stronicowe tomisko musiałam otwierać w taki sposób, że większość wydań bardzo straciłoby przez to na urodzie.

Czytam tę recenzję i czytam i jestem coraz bardziej pewna, że kompletnie nie udało mi się oddać piękna tej książki. Dobranoc, panie Lenin to książka rewelacyjna, doskonała i ponadczasowa. Od niedawna również jedna z moich absolutnie ulubionych. Polecam Wam ją z całego serca!

To wszystko na dziś, dziękuję za przeczytanie i pozdrawiam,
Franca

Powyższa recenzja bierze udział w wyzwaniach: Odkrywamy białe plamy i Nie tylko literatura piękna
*Terzani Tiziano, Dobranoc, panie Lenin, Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań, 2011, s. 5.

niedziela, 17 marca 2013

,,Pamiętajcie o człowieczeństwie..."

,,Ale taki właśnie stał się nasz świat: reklama zajęła miejsce literatury, slogany poruszają nas bardziej niż wersy poezji. Jedynym sposobem, żeby się temu nie dać, jest obstawanie przy samodzielnym myśleniu i, przede wszystkim, własnym sumieniu"

~ ,,Listy przeciwko wojnie" Tiziano Terzani 


Tiziano Terzani był (zmarł w 2004 roku) znanym włoskim dziennikarzem i pacyfistą. A może raczej znanym włoskim pacyfistą i przy okazji dziennikarzem. Zdecydowanie przeciwstawiał się wszelkim formom amerykanizacji i był głównym ideologicznym przeciwnikiem Oriany Fallaci. Studiował prawo i sinologię, był jednym z pierwszych zagranicznym korespondentów w Pekinie (później został z niego wydalony). Pod koniec życia podróżował po Azji Wschodniej (szczególnie upodobał sobie Indie) w poszukiwaniu spokoju ducha oraz alternatywnych metod leczenia raka, na którego cierpiał. Terzani stał się ikoną współczesnych pacyfistów, których inspirował swoimi sentencjami. Oto krótki filmik dotyczący jego i jego poglądów:



Omawiana książka składa się z ośmiu listów traktujących o stopniu zmanipulowania współczesnego społeczeństwa przez ,,opinię" czy też ,,sprawę międzynarodową", co praktyce oznacza tańczenie tak, jak Stany sobie tego zażyczą. Terzani dużo pisze o islamskim fundamentalizmie tłumacząc czytelnikowi mechanizmy jego powstawania oraz czynniki, które mają wpływ na jego rozwój. Po przeczytaniu tej książki przeciętny Kowalski zaczyna rozumieć Talibów, a przy zagłębianiu się w historię Afganistanu, niemalże zaczyna im współczuć.

Nie chciałabym jednak, żeby ktokolwiek uznał tę książkę za pseudointelektualne, propagandowe barachło bo pokrótce tak zaczęłam ten tytuł opisywać. Przeczytałam tylko jedną jego książkę, ale z pełną odpowiedzialnością mogę przyznać, że Terzani jest moim autorytetem. Mądrość życiowa, pokora i wewnętrzny spokój człowieka, który wiele już w życiu widział wypływający z tej książki naprawdę czyni ją wartą przeczytania i, to ważne, przemyślenia. Autor posługuje się swoimi doświadczeniami przy okazji wytykając mediom zakłamanie i protekcjonalność w stosunku do innych.

,,Jak długo będziemy sądzić, że mamy monopol na ,,dobro", i mówić o sobie jako o ,,świecie cywilizowanym", ignorując resztę, tak długo nie będziemy na właściwej drodze"

Pierwszy list opisuje odczucia autora z dnia 11 września 2001 roku, kiedy to miała miejsce tragedia, która siłą rzeczy doprowadziła do eskalacji wszystkich negatywnych uczuć i postaw Zachodu. Terzani bezwzględnie punktuje George'a Busha i jego politykę walki z terroryzmem, która przed przeczytaniem tej książki wydawała mi się jakoś wewnętrznie spójna. Jeden z najbardziej znanych włoskich korespondentów narzeka również na poziom współczesnych dziennikarzy i ich artykułów, w których ,,historie się powtarzają i mam zawsze wrażenie, że czytałem je lata wcześniej, kiedy były lepiej napisane".

Gorąco polecam Wam tę książkę. Wbrew tak poważnej tematyce jest napisana lekkim piórem i pomimo dość radykalnych poglądów autora, nie narzuca czytelnikowi swojego zdania. Prosi jedynie:

,,Pamiętajcie o swoim człowieczeństwie, zapomnijcie o wszystkich innym".

To wszystko na dziś, dziękuję za przeczytanie i pozdrawiam,
Franca