poniedziałek, 18 marca 2013

Niegrzeczne fantazje E.L.James

Niewinna, nierozgarnięta ONA, przystojny, tajemniczy, a przy okazji bajecznie bogaty ON. ONA jest niczym niewyróżniającą się studentką, ON w wieku dwudziestu kilku lat dorobił się fortuny. ONA, dziewczyna jakich wiele, ON, elektryzujący mężczyzna o niebanalnej przeszłości. W większości książek skończyłoby się to pospolitym romansem. Jednak dzięki chwytliwemu tytułowi, interesującej okładce i zachęcających opiniach miała nadzieję, że w tej jednej jedynej skończy się to inaczej. Cóż, pomyliłam się.

,,Pięćdziesiąt twarzy Greya" E.L. James reklamowane było jako ,,hipnotyczna, uzależniająca, iskrząca seksem i erotyką powieść, której nie sposób odłożyć.". Ja walczyłam ze sobą, żeby nie odłożyć tej książki po pierwszym rozdziale.         
                                                          Słówko o fabule.
Amanda Steele jest studentką filologii angielskiej i mieszka ze swoją charyzmatyczną, udzielającą się społecznie przyjaciółką, Kate. Pewnego dnia,  Ana zostaje poproszona przez współlokatorkę o przeprowadzenie wywiadu z Christianem Greyem, przystojnym biznesmenem, a przy okazji filantropem. Dziewczyna, nie bez oporów, zgadza się.  Wywiad idzie jej koszmarnie i Ana ma nadzieję, że już nigdy w życiu Greya nie spotka. Niestety, mężczyzna rozpoznaje ją w sklepie, w którym dziewczyna pracuje po czym zaprasza ją na herbatę. Potem akcja rozwija się bardzo szybko. Anastazja i Christian zaczynają się spotykać, a ich związek zostaje oparty na relacji ,,mistrz-uległa". Ana ma wątpliwości, czy taki układ jej pasuje, ale w końcu ulega i tak zaczyna się ta ,,hipnotyzująca" powieść.


Trudno nie zauważyć, jak banalna i nieskomplikowana jest ta historia ideału mężczyzny i szarej myszki. Jedynym jej urozmaiceniem jest zagadka pochodzenia Greya oraz jego wcześniejszych doświadczeń z kobietami, zarówno ,,uległymi", jak i jedną, mającą na niego olbrzymi wpływ, dominą. Gdyby autorka zdecydowała się rozbudować ten wątek być może wyszedł by jej całkiem ciekawy thriller psychologiczny. Niestety, pani James wolała skupić się na zabawach pejczem i podwiązywaniu.

Kolejnym, poza niezbyt ciekawą fabułą, minusem tej książki jest jej język. Spotkałam się już z głosami, że jest to raczej ,,zasługa" tłumacza, Moniki Wiśniewskiej niźli samej autorki. Niestety, mój angielski nie jest na tyle dobry, żebym mogła to ocenić. Tak, czy inaczej fakt, że w momentach, gdy z ust Any mogło wyrwać się jakieś siarczyste przekleństwo ta wzywała świętego Barnabę był co najmniej hmm... dziwny. Podobnie pojawiająca się co kilka linijek tańcząca, śpiewająca i fikająca koziołki ,,wewnętrzna bogini" bohaterki była naprawdę męcząca, a już na pewno nie wprowadzała pomiędzy Aną, a Christianem jakiegokolwiek napięcia seksualnego. 

Kończąc już, chciałabym tylko napisać, że fakt pojawiania się tego typu zagranicznych książek na polskich listach bestsellerów świadczy o tym, że powinniśmy raczej znów zacząć doceniać naszą rodzimą literaturę. Pamiętajcie, że Polacy nie gęsi...:).

To wszystko na dziś, dziękuję za przeczytanie i pozdrawiam,
Franca

4 komentarze:

  1. Jako literatura czysto rozrywkowa, lekka, łatwa i przyjemna, książka spisała się nawet nieźle;). Pierwsza część była najsłabsza z całej trylogii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo prawdopodobne, że czytając tylko pierwszą część trochę skrzywdziłam E.L. James i jej trylogię, ale uczciwie oświadczam, że trochę wody w rzece upłynie zanim sięgnę po ,,Ciemniejszą stronę Greya";).

      Usuń
  2. Witam! Ja przeczytałam tę książkę tylko z ciekawości i ... jestem załamana! Książka bardzo kiepska, chyba sama napiszę niedługo jej recenzję, bo szczerze mówiąc,tego nie da się czytać ; - ) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też ta książka (w formie e-booka) wpadła w ręce całkowicie przypadkowo i tak na fali popularności postanowiłam ją przeczytać. Wydawało mi się, że będzie ciekawa (zaintrygowała mnie okładka). Gorzko się rozczarowałam:)

      Usuń

Hej, jeśli przeczytałeś tę recenzję i chociaż odrobinę Ci się spodobała, daj mi o tym znać. Gdy tylko widzę chociaż jeden nowy komentarz naprawdę wierzę, że warto pisać dalej, a uśmiech sam pojawia się na mojej twarzy. Znasz to uczucie, prawda?