Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Markus Zusak. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Markus Zusak. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 9 lutego 2014

Drobna uwaga - na pewno umrzecie

Uwielbiam czytać książki dotyczące spraw, które powinny dotyczyć tylko dorosłych (a najlepiej nikogo), napisane przez dzieci. Porusza mnie ich nieco naiwna narracja, powolne odkrywanie prawdy, niezwykła dojrzałość i umiejętność dostosowania się do sytuacji. Klasykiem tego typu literatury jest ,,Dziennik" Anny Frank pisany w latach 1942-1944. Anna Frank doświadczyła tego, co niesie ze sobą wojna i dzięki wrodzonemu talentowi udało się jej to znakomicie opisać. Co w przypadku, gdy książkę o wojnie widzianej z perspektywy dziecka napisał ktoś, kto nigdy nie miał z nią nic wspólnego? Co więcej, napisał ją doskonale.

Markus Zusak opublikował Złodziejkę książek dokładnie 30 lat po swoich narodzinach w 1975 roku. O II wojnie światowej wiedział tyle, ile przekazali mu jego rodzice, Austryjak i Niemka. Opowieść o bombardowaniu Berlina zrobiła na nim wielkie wrażenie i zainspirowała go do napisania książki jego życia, której główną bohaterką uczynił niemiecką dziewczynkę, która stopniowo i nie do końca uczciwie poznaje ukryty w książkach świat.

Wojna wisi w powietrzu. W obliczu zagrożenia matka dziesięcioletniej Liesel i sześcioletniego Wernera decyduje się oddać dzieci do rodziny zastępczej. Długa podróż okazuje się zabójcza dla chłopca, który umiera i zostaje pochowany nieopodal zupełnie przypadkowej stacji. Podczas pogrzebu z kieszeni jednego z grabarzy wypada książka Podręcznik grabarza. Dwanaście sukcesów w kopaniu grobów, która staje się pierwszą ukradzioną przez dziewczynkę lekturą. Niedługo po tym Liesel trafia do rodziny Hubbermanów, poczciwego Hansa i dosadnej Rosy. Dziewczynka musi nauczyć się radzić sobie w nowym środowisku, co z czasem świetnie się jej udaje. Pewnego dnia do drzwi Hubbermanów puka Maks, syn zmarłego przyjaciela Hansa i - co najgorsze w tamtych czasach - Żyd. 

Najciekawsze w tej książce jest to, że jej narratorem jest spersonifikowana Śmierć, przedstawiona jako mężczyzna (co jest dość nietypowe). Jej/jego sposób narracji jest dość prosty, jakby dostosowany do dziecka, którym jest Liesel oraz pełen czarnego humoru. Śmierć jakby tłumaczy się przed czytelnikiem ze swojej funkcji i robi to w taki sposób, że jesteśmy w stanie zobaczyć jej żartobliwy błysk w oku i obojętne wzruszenie ramion. Co jakiś czas zdradzane nam jest to, co stanie się z kolejnymi bohaterami po czym na długo pozostawiani jesteśmy w niepewności. 

Tylko nie pożryjcie wszystkiego od razu - poradził i tyle widzieli X.Y. Jeżeli o mnie chodzi, to oczywiście jeszcze go spotkałem. SKROMNY HOŁD DLA X.Y., KTÓRY JESZCZE ŻYJE. 

Fantastyczną zapowiedzią tego, czego możecie spodziewać się po tej książce jest jej okładka imitująca zniszczony papier z rysunkiem dziewczynki idącej pod rękę ze śmiercią. Niewinna, a zarazem szokująca obwoluta została stworzona przez kogoś, kto z pewnością dobrze rozumie przesłanie tej powieści. 

Gwoli podsumowania chciałabym tu zamieścić zdanie kończące recenzję Złodziejki książek autorstwa Adama Szostkiewicza: Można się delektować prozą Zusaka jako eksperymentem literackim, ale ja gratulowałbym mu zwłaszcza daru empatii historycznej i ludzkiej. Otóż to. 

To wszystko na dziś, dziękuję za przeczytanie i pozdrawiam,
Franca

Recenzja bierze udział w wyzwaniach: Wojna i literatura, Czytamy książki historyczne, Jasna strona mocy