Woolf to banalne nazwisko. Nigdy nie zwróciłabym na nie uwagi gdyby nie towarzyszące mu w jednym z przypadków imię - Virginia. Virginia Woolf.
Marzę o zdobyciu wszystkich dzieł tej pisarki i umieszczeniu ich na honorowym miejscu na mojej półce. Z racji tego, że pod słowem ,,marzę" zawsze przemycam wyrażenie ,,moim celem jest" zabrałam się już do kolekcjonowania tych tekstów. Moją pierwszą zdobyczą jest Podróż w świat, jak się dowiedziałam, debiut tej pisarki.
,,-To przez te książki - westchnęła Helen, ustawiając na jednej z półek naręcze oprawnych tomów, które podniosła z podłogi. - (...) Jeśli panna Rachel wyjdzie kiedyś za mąż, to niech się Chailey modli, żeby jej narzeczony był analfabetą"
Z opisu na okładce tego wydania wynika, że osią fabuły tej powieści jest kiełkujący romans niedoświadczonej Rachel i początkującego pisarza Terence'a Heweta. Cóż za uproszczenie! Wydawnictwo chyba nie wierzy w swoich czytelników skoro uważa, że tylko tani flirt jest w stanie przekonać ich do sięgnięcia po daną książkę.
Oto mój opis fabuły: grupa mniej lub lepiej zapoznanych ze sobą ludzi wyrusza w podróż do Ameryki Południowej. Jedną z podróżujących jest dwudziestoczteroletnia, niewiele wiedząca o życiu Rachel, dla której ta wyprawa jest niesamowitą okazją do zasmakowania życia innego niż z gderającymi ciotkami. Na statku oraz w porcie Santa Marina dziewczyna spotyka wiele osobistości, którzy, zazwyczaj nieświadomie, w pewien sposób na nią wpłyną. W końcu dziewczyna poznaje Haweta i... nic się dzieje. Przynajmniej na początku. Potem, między młodymi pojawia się nić przyjaźni, która z czasem przerodzi się w uczucie.
Jak już pewnie zauważyliście, fabuła tej książki nie jest zbyt nowatorska. Dziewczyna w towarzystwie rodziny i przyjaciół wyrusza w podróż, nie tylko na inny kontynent, ale i w głąb samego siebie. Typowe... Czy chcę przez to powiedzieć, że nie warto sięgać po tę powieść? Absolutnie nie! Woolf jest mistrzynią słowa, nie akcji. Pod pozorem banalnej fabuły Woolf przemyca wszystko to, czego oczekujemy od mistrzowskiej powieści. Towarzysze podróży Rachel są doskonale zarysowani, żadne ich słowo, gest, westchnięcie, czy wzruszenie ramion nie jest przypadkowe. Dla tych, którzy czytali bestsellerową Panią Dalloway ciekawostką może być fakt, że w Podróży w świat spotykamy się z tytułową bohaterką zanim jeszcze stała się TĄ Panią Dalloway. Przyznam jednak, że moją uwagę zwróciła postać pani Ambrose doskonale lawirującej między życiem na swój sposób, a konwenansami. Świetna postać!
Woolf w mistrzowski sposób pokazała proces emocjonalnego dojrzewania Rachel - dziewczynę onieśmielają doskonale wykształceni, inteligentni mężczyzny, przebojowe kobiety budzą jej podziw, a zarazem przerażenie. Przyzwyczajona do dewocji ciotek bohaterka miota się pomiędzy kilkoma postawami życiowymi, by wybrać tę najlepszą dla niej drogę. Co ciekawe, przez większą część książki, główna bohaterka wcale nie wydaje się być główną bohaterką. Niech to świadczy o dopracowaniu tej powieści i postaci w niej występujących.
Woolf stworzyła w swej książce niezwykły nastrój. Nieco senny, chwilami ożywiany niewymuszonym dowcipem i nutką sarkazmu. Wyjątkowy styl i język pisarki, którego zalążki obserwujemy w tej powieści, jest jak najbardziej godny uwagi, podobnie jak autorka zasługuje na miejsce w panteonie literackich gwiazd świata całego. Takich debiutów potrzebujemy. Z całego serca polecam!
Recenzja bierze udział w wyzwaniach: Tea-time z Corridą, Czytam książki wydane przed 1990 rokiem, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu i Jasna strona mocy.
***
Skoro mowa o debiutach, pragnę wspomnieć o pierwszej książce naszej blogowej koleżanki, Katarzyny Meres. Dźwięki wspomnień to ,,historia zamknięta w formie intymnego pamiętnika, który zawiera poetycki zapis przeżyć, uczuć i myśli kobiety oraz mężczyzny".
Więcej informacji o książce przeczytacie na blogu autorki.
Życzę wielu oddanych czytelników i sukcesu wydawniczego!
To wszystko na dziś, dziękuję za przeczytanie i pozdrawiam,
Franca
Za każdym razem, jak przechodzę koło tej książki, to mam ochotę ją kupić. Tylko ten opis z tyłu okładki całkiem mnie zniechęcał! Ale może teraz się rzeczywiście skuszę ;).
OdpowiedzUsuńNie znam mola książkowego który o Virgini Woolf nie słyszał. Jeszcze nie miałam styczności z jej twórczością, ale zamierzam moje braki nadrobić :D
OdpowiedzUsuńNiestety jeszcze nie miałam okazji przeczytać żadnej książki tej autorki ;p
OdpowiedzUsuńChętnie sięgnę po oba ze wspomnianych debiutów. Twórczości Woolf jeszcze nie miałam okazji poznać, a "Dźwięków wspomnień" jestem bardzo ciekawa:)
OdpowiedzUsuńNie czytałam żadnej książki tej autorki, a to ogromne niedopatrzenie. W "Podróży w świat" podoba mi się już sam tytuł, a także opis fabuły (Twój jest lepszy niż ten na okładce;) Czas poznać Virginię Woolf.
OdpowiedzUsuńDo Woolf nie trzeba mnie zachecac, gdyz uwazam, ze jest swietna pirarka. Ale po przeczytaniu Twojej recenzji jestem jeszcze bardziej zachecona.
OdpowiedzUsuńJa też jeszcze nic nie czytałam Virginii Woolf i prawdę mówiąc nie bardzo mnie do niej ciągnęło, ale po Twojej recenzji...kto wie :)
OdpowiedzUsuńPrzy okazji zapraszam Cię do mojego wyzwania autorskiego
http://babskieczytadla.blogspot.com/p/autorskie-wyzywanie-europa-da-sie-lubic.html
Ja na pewno muszę wrócić do "Pani Dalloway". A co potem - zobaczę.
OdpowiedzUsuńTwój opis fabuły bardziej do mnie trafia, niż ten zamieszczony przez wydawnictwo. Jestem ciekawa tego dojrzewania emocjonalnego Rachel. Zawsze najbardziej interesuje mnie przemiana bohaterów.
OdpowiedzUsuńNa koniec: dziękuję za wspomnienie o mnie - bardzo miło mi się zrobiło na serduszku :) Kochana jesteś!
Bardzo zachęcającą recenzję napisałaś.... aż ciężko przejśc obojętnie. Może i ja dam szanse pani Woolf? ;)
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze żadnej książki tej autorki, ale za to czytałam "Godziny" Cunninghama, który nawiązuje do jej postaci. Polecam Ci. A na książkę Kasi już czekam z niecierpliwością.
OdpowiedzUsuńI takie powinny być debiuty - udane!! :D
OdpowiedzUsuńSkoro Woolf, to muszę przeczytać :)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie czytałam nic tej autorki, ale do nadrobienia zaległości najbardziej zachęcił mnie cytat, który umieściłaś w tytule ;)
OdpowiedzUsuńwidzę, że wypada mi się w końcu zapoznać z twórczością tej Pani :)
OdpowiedzUsuńFaktycznie nazwisko Woolf brzmi banalnie, ale najważniejsze jest to, że dzieło tej autorki jest znakomitym debiutem, obok którego nie sposób przejść obojętnie. Mnie w każdym razie przekonałaś. Jestem na tak.
OdpowiedzUsuńCo do publikacji Kasi Meres, to słyszałam o niej i mam w planach ją poznać.
Ciekawa książka, chciałabym przeczytać oczywiście :))
OdpowiedzUsuńWydaje się,że to nie tyle romans co książka przygodowa, może być bardzo interesująca.
OdpowiedzUsuńAle fajne cytaty wybrałaś. :) I ten w tytule, i ten w notce. Zachęcają. Ja też chciałabym zebrać wszystkie dzieła Woolf, przeczytać je i ładnie poustawiać na półce, może kiedyś nam się to uda. :)
OdpowiedzUsuńŚciskam ciepło!