Nadine Gordimer to południowoafrykańska laureatka literackiej Nagrody Nobla z roku 1991. Komisja noblowska uzasadniła jej wygraną następującymi słowami: ,,Otrzymała ją ta, która przez swą wspaniałą epikę stała się na wieki dobrodziejstwem dla ludzkości". Są to bardzo górnolotne,
żeby nie powiedzieć wyświechtane słowa, które w głowie każdego czytelnika
powinny zapalać lampeczkę ,,Uwaga, bzdura!”. Gordimer udało się obronić swoją
prozę przed tym określeniem. Nie czytając książek jej autorstwa, znając tylko jej biografię można założyć, że duży udział miała w tym trudna tematyka, wokół której pisarka stale oscylowała oraz że nie bez znaczenia pozostawał specyficzny styl, który kilkaset lat temu z
pewnością określono by jako nieprzystający kobiecie. Postaram się rozstrzygnąć tę kwestię na podstawie lektury wydanej
w 2001 roku powieści ,,Znaleziony” ('The
Pickup”).
Nadine Gordimer, ,,Znaleziony", Wydawnictwo M, stron 312. |
Zacznę od tematyki i
fabuły. Pewnego dnia Julie Summers psuje się samochód. W warsztacie, do którego
go oddaje, poznaje Abdula/Ibrahima. Z czasem ci bohaterowie zakochują się w
sobie, ale nie mogą cieszyć się swoją miłością, ponieważ wszystko (obyczaje, konwenanse,
los, urząd do spraw emigracyjnych) chce ich rozdzielić. Każde z nich pochodzi z
tzw. innych światów. Oboje, w chwili gdy ich poznajemy, mieszkają w Republice
Południowej Afryki; Julie jest jej obywatelką, córką angielskich emigrantów, on
nielegalnym imigrantem z bliżej nieokreślonego arabskiego kraju. Łącząca ich
miłość z wielu powodów wystawiana jest na ciężkie próby.
Z powyższego opisu
fabuły wynika, że nad wyrost nazwałam tematykę tej książki trudną. Związek
dwojga ludzi pochodzących z różnych środowisk jest znanym już i wielokrotnie
wykorzystywanym motywem literackim. Nowatorstwo (nie jestem pewna, czy to odpowiednie słowo, ale zdecydowałam się je tutaj zamieścić) Gordimer polega na tym,
że w jej powieści ważniejsze od tego, co dzieje się z bohaterami, ważniejsze
jest to, dlaczego ów coś się dzieje. W przypadku ,,Znalezionego” opis, na
przykład, konfliktów między kochankami schodzi na dalszy plan, ustępując
miejsca motywom, przez które te sprzeczki wybuchały. Już pobieżne spojrzenie na
literackie i społeczne zainteresowania pisarki zdradzi nam przyczyny zmian w
relacji Julie i Ibrahima.
W każdej notce biograficzne Gordimer jest napisane, że pisarka była zaangażowana w zwalczanie
apartheidu, a w swojej twórczości poruszała sprawy konfliktów społecznych i
psychologicznych następstw rasizmu w RPA. Wszystkie te informacje można
wyczytać również ze ,,Znalezionego”. Zarówno Julie, jak i Ibrahim nie potrafią odnaleźć
się w swoich środowiskach. Ona za wszelką cenę próbuje odciąć się od bogatych
rodziców i ich przyjaciół, on, pomimo miłości, jaką darzy rodzinę, czuje, że życie w pustynnej wiosce nie jest dla niego.
Ibrahim całe swoje życie podporządkowuje marzeniu o otrzymaniu pozwolenia na
pobyt w ,,normalnym kraju”. Ona zaś czuje, że swoją enklawę odnalazła tam, skąd on
za wszelką cenę chce uciec. Czytelnik każdemu z nich chce powiedzieć ,,Rozumiem
cię”.
Fabuła i tzw. drugie
dno tej książki jednoznacznie i stereotypowo wskazują na
to, że jej autorką jest kobieta. Oczywiście to prawda. Szkopuł tkwi w tym, że
ta kobieta pisze jak mężczyzna. Narracja Gordimer jest konkretna, nastawiona na
przekazanie informacji, a nie na urodę języka (choć nie sposób mu jej odmówić).
Dialogi zazwyczaj wplecione są w tekst główny, wielokrotnie bez zaznaczenia, kto
mówi. Początkowo ten zabieg wymaga od czytelnika maksimum skupienia, jakie ten
potrafi z siebie wykrzesać, potem lektura staje się automatyczna.
Gordimer pisze w tej
książce o braku umiejętności zrozumienia drugiego człowieka, o pozornej empatii
i przede wszystkim o tym, jak wielki wpływ na ludzkie życie i ludzką psychikę
ma polityka. Nie współczesna polityka reprezentowana przez wybrane jednostki,
ale zasady stworzone na jej gruncie, które potrafią zniszczyć czyjeś życie.
Prawdziwie tragiczne jest jednak to, że tych zasad nie można znieść, aby nie
zapanował chaos. Niektórzy od dnia narodzin skazani są na walkę, a niektórzy na
komfort życia w luksusie. Grupy te nie mają szansy zrozumieć się nawzajem, więc... czy to też
nie jest już chaos? Czy wszyscy jesteśmy więc na niego skazani? Gordimer nie daje
odpowiedzi i nie chce stawiać pytań. Obie te czynności pozostawia czytelnikowi.
To wszystko na dziś, dziękuję za przeczytanie i pozdrawiam,
Franca
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu M.
Jeszcze nie czytałam, ale już zapisuję tytuł! Bardzo ciekawa fabuła..
OdpowiedzUsuńP.S. Zmieniłam adres bloga na www.alicjamagdalena.blogspot.com ;)
UsuńIlekroć spoglądam na okładkę tej książki, zastanawiam się, skąd powstał pomysł na jej wygląd. Sugerując się właśnie okładką, nigdy nie pomyślałabym, że jej zawartość będzie oscylowała wokół tematu rasizmu.
OdpowiedzUsuń,,Oscylowała" to bardzo dobre słowo. Puste łóżko i zmięte prześcieradło są dość sugestywne, choć pierwsze wrażenie mocno mnie zmyliło - myślałam, że pod tym materiałem leżą kości!
UsuńTematyka apartheidu jest bardzo trudna. Dobrze, że takie książki powstają!
OdpowiedzUsuńZgadzam się, choć akurat ta książka nie dotyczy apartheidu. Znajdziemy w niej sceny, w których bohaterowie muszą radzić sobie z rasizmem, ale jest on tylko świetnie zarysowanym tłem dla tej powieści i trudnych relacji łączących Julie i Ibrahima.
UsuńHmm... Teraz siedzę i się zastanawiam, czy kobiety piszą jak kobiety, a mężczyźni jak mężczyźni, czy jednak nie da się tak tego podzielić. :P
OdpowiedzUsuńNiedawno czytałam i muszę koniecznie sięgnąć po inne książki autorki.
OdpowiedzUsuńCzytałam jedną książkę Gordimer ,,Córka Burgera,, i przyznam się, że mnie nie zachwyciła. Może spróbuję przeczytać jeszcze jedną pozycję z jej dorobku i zobaczę co dalej.
OdpowiedzUsuńMoże i warte przeczytania, ale ani nie moja tematyka, ani (wnioskując po nastawieniu na przekaz informacji i tym zabiegu z dialogami) niestety nie mój styl.
OdpowiedzUsuńPamiętam, że początkowo trudno było mi się wgryźć w tę książkę, a dialogi wplecione w tekst utrudniały mi czytanie. Musiałam pewne rzeczy przetrawić, trochę się przestawić na inne tory i dopiero wtedy więcej dostrzegłam. Szczególnie podobało mi się to, jak autorka w nieoczywisty sposób pozwala czytelnikowi poznać emocje bohaterów; udowadnia, że nie trzeba ich nazywać i pisać o nich bezpośrednio, by były wyraźnie odczuwalne.
OdpowiedzUsuńŻyczenia świąteczne zawsze najlepiej składać osobiście, jednak ponieważ nie mam takiej możliwości, postanowiłam zrezygnować z oklepanych formułek i dla wszystkich moli książkowych przygotować w tym roku coś specjalnego :). Zapraszam na mojego bloga, na którym znajdziesz filmik, który możesz potraktować jako kartkę świąteczną w wersji deluxe ;). Mam nadzieję, że Ci się spodoba i WESOŁYCH ŚWIĄT! :)
Pozdrawiam,
Esa