Komunizm ostatecznie upadł... w którym roku? Podczas Jesieni
Narodów w 1989 roku, a może trzy lata później, gdy rozpadł się największy
nowotwór wszech czasów - ZSRR? A może to ustrojstwo trwa nadal? Korea Północna
i Chiny są tego najlepszym przykładem. Ciężko jednoznacznie stwierdzić, kiedy i
czy w ogóle, ta ideologia przeszła do historii. Pewnym jest jednak, że
największym ciosem wymierzonym komunizmowi jest właśnie upadek ZSRR, kolebki sprawdzania
tej teorii w praktyce. Upadek tego zlepku narodów zaczął się o wiele wcześniej,
niż się powszechnie uważa. Efektem
wieloletnich starań opozycji radzieckiej był pucz Janajewa, który wprawił w
popłoch ówczesne władze Związku Radzieckiego. Przełomowe wydarzenie było niezwykłą szansą dla
tysięcy dziennikarzy, którzy akurat wtedy byli w Moskwie, lub którym udało im
się na czas do niej dotrzeć. W takim razie co powinien zrobić dziennikarz,
który w tym czasie żeglował na statku Propagandista wzdłuż rosyjsko-chińskiej
granicy? Za wszelką cenę próbować dostać
się do Moskwy, czy wykorzystać sytuację i opisać to, w jaki sposób ludzie
mieszkający na radzieckiej prowincji przyjęli upadek ZSRR i koniec komunizmu.
Czy to przełomowe wydarzenie miało dla nich jakiekolwiek znaczenie?
Tiziano
Terzani to znany włoski dziennikarz, reporter i publicysta. Jestem wielką
wielbicielką jego talentu pisarskiego, zmysłu obserwacji i inteligencji odkąd
przeczytałam jego Listy przeciwko wojnie,
za pomocą których wdał się w polemikę z Orianą Falacci . Dobranoc, panie Lenin kupiłam sobie jako nagrodę za świeżo
zakończony maraton i maturalny i... Boże, dlaczego jak tak późno zaczęłam ją
czytać?!
Ta książka może pochwalić się wszystkim tym, czym powinien charakteryzować się
rewelacyjny reportaż. Zacznijmy od tego, że Terzani rzeczywiście miał o czym pisać. Na początku lat 90. wszyscy
wiedzieli, że coś się w ZSRR szykuje, ale nikt nie przepuszczał, że kryzys
wybuchnie tak nagle. Terzani
również. Dlatego właśnie, zamiast rezydować w Moskwie i czekać na rozwój
wydarzeń, wybrał się w podróż na drugi koniec Związku Radzieckiego. Wiadomość o
puczu zaskoczyła go 16 sierpnia 1991 roku w Chabarowsku. Reporter postanowił nie
dołączać do zgrai dziennikarzy, których w Moskwie było już na pęczki, ale
opisać upadek kolosa od tej najmniej docenianej jego strony. Z Chabarowska Terzani udał się na Syberię, do
Kazachstanu, Kirgizji, Uzbekistanu, Tadżykistanu, Turkmenii, Azerbejdżanu,
Gruzji oraz Armenii, aby podróż swą zakończyć w symbolicznym miejscu - w
Mauzoleum Lenina.
Terzaniego nie interesują rozgrywki
na górze, przedmiotem jego opisu jest reakcja maluczkich na wieść o puczu i
jego konsekwencjach. Okazuje się jednak, że większość z nich nie wykazuje
ani rozpaczy, ani radości, ani zaskoczenia tą informacją. W ich życiu bowiem
nie zmieni się zbyt wiele. Komuniści zaczną nazywać się socjaldemokratami, ot
cała zmiana. Problem pojawia się jedynie w momencie, gdy trzeba określić swoją narodowość.
ZSRR rozpadł się na kilkanaście mniejszych lub większych republik, które dotąd,
pomimo czasami olbrzymich, choć nieco już zatartych różnic kulturowych, były jednym
państwem.
Problem narodowościowy to tylko jeden z wielu wątków poruszanych w
tej książce. Składają się na nią notatki prowadzone przez włoskiego
dziennikarza w czasie jego podróży po rubieżach ZSRR. Dzięki temu obok uwag o
kondycji Związku Radzieckiego, znajdziemy fragmenty o urodzinach autora w
Samarkandzie, użeraniu się z hotelowymi portierkami czy kłopotliwym towarzystwie komunistycznych
dygnitarzy. Mnogość miejsc odwiedzanych przez Terzaniego sprawia, że nie powiela on raz poruszonych
tematów, a książkę czyta się dzięki temu dosłownie w kilka chwil.
Wielkie brawa należą się również wydawnictwu Zysk i S-ka, które
wydało tę książkę na rynku polskim. Oprawa graficzna jest fenomenalna i
doskonale oddaje treść tego reportażu. Dodatkowo zachwyciła mnie grzbiet tej
książki, który nawet nie zagiął się nawet wtedy, gdy to ponad pięciuset stronicowe tomisko musiałam otwierać w taki sposób, że większość wydań bardzo straciłoby przez to na urodzie.
Czytam tę recenzję i czytam i jestem coraz bardziej pewna, że kompletnie nie udało mi się oddać piękna tej książki. Dobranoc, panie Lenin to książka rewelacyjna, doskonała i ponadczasowa. Od niedawna również jedna z moich absolutnie ulubionych. Polecam Wam ją z całego serca!
To wszystko na dziś, dziękuję za przeczytanie i pozdrawiam,
Franca
Powyższa recenzja bierze udział w wyzwaniach: Odkrywamy białe plamy i Nie tylko literatura piękna.
*Terzani Tiziano, Dobranoc, panie Lenin, Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań, 2011, s. 5.
Skoro tak zachwalasz, to koniecznie powinnam się z zapoznać z tymi reportażami.
OdpowiedzUsuńJako wielka fanka historii myslę że się nie zawiodę! :D
Nie zawiedziesz się, gwarantuję to.
UsuńMuszę być szczera, że tytuł książki skojarzył mi się z filmem "Goodbye, Lenin". Ale jak widzę tematyka jest zupełnie inna :) Cóż, reportaże lubię, ale muszę mieć do nich nastrój. Przydałoby się w końcu Kapuścińskiego nadgonić, tak swoją drogą. A co do tej książki to może kiedyś uda mi się ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńNa mojej półce już od kilku dni na lekturę czeka ,,Rwący nurt historii" Kapuścińskiego. Chciałabym, żeby znalazły się na niej wszystkie dzieła tego reportera.
UsuńMoim zdaniem oddałaś rewelacyjnie piękno tej książki. Mnie w każdym razie przekonałaś. Co prawda Dobranoc, panie Lenin będzie nie dla mnie, ale dla mojego taty, gdyż on lubuje się w tego typu tematyce.
OdpowiedzUsuńI mnie zdecydowanie przekonałaś:) Bardzo udana recenzja! I mimo, że nie do końca interesują mnie takie tematy, to z taką pasją to wszystko przedstawiłaś, że sama mam ochotę poznać ten tytuł, pomimo moich wcześniejszych uprzedzeń:)
OdpowiedzUsuńW takim razie wykonałam swoje zadanie w 100%. Dziękuję bardzo za Twój komentarz.
UsuńO nie słyszałam nic o tym autorze i aż mi się dziwne głupio zrobiło, bo zachwalasz i zachwalasz tą książkę a ja no cóż..;/ Może jak uda mi się dostać tą powieść w bibliotece to czemu nie?
OdpowiedzUsuńNapisałaś przepiękną recenzję, po której zapisałam sobie ten tytuł do planowanych.
OdpowiedzUsuńNie czytam zbyt często takich pozycji. Jednak uważam, że warto byłoby po nią sięgnąć.
OdpowiedzUsuńTeż wiem, jak to jest nie oddawać uroku książki, jednak Tobie się to udało! :)
OdpowiedzUsuńTwoja recenzja mnie oczarowała <3 Jakim cudem nie miałam pojęcia o istnieniu tego pisarza, to nie mam pojęcia ;) Koniecznie muszę przeczytać. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńideologia jeszcze nie upadła, za równo w Polsce jak i w świecie istnieje nadal, może w troszkę innej formię. Coś dla mnie, z chęcią przeczytam, rewelacyjna recenzja.
OdpowiedzUsuńKsiążki tego autora od dawna chcę poznać, ale akurat tematyka tej nie do końca mnie zainteresowała.
OdpowiedzUsuńRozumiem. Akurat Terzani jest bardzo wszechstronnym reporterem, więc z pewnością znajdziesz wśród jego książek coś dla siebie.
UsuńNa to liczę. :)
UsuńA co byś poleciła z takich bardziej podróżniczych?
UsuńNa pewno ,,Dobranoc, panie Lenin" :)
UsuńJest to reportaż, ale poprowadzony w taki sposób, że śmiało można nazwać go też książką podróżniczą. ,,Listy przeciwko wojnie" są rewelacyjne, ale raczej nie mają wiele wspólnego z podróżami.
Pozostałe książki Terzaniego znam tylko z widzenia i pragnienia przeczytania ich, ale chętnie je opiszę.
,,W Azji" jest zbiorem tekstów tego pisarza, pisanych na przestrzeni dwudziestu pięciu lat dla gazety ,,Der Spiegel". W czasie swoich podróży (pierwszą odbył jako sprzedawca maszyn do pisania) na ten kontynent, Terzani odwiedził Japonię, Kambodżę, Laos, Indie, Pakistan i Chiny.
Jeśli jesteśmy już przy Chinach to warto wspomnieć o książce ,,Zakazane wrota". Dziennikarz mieszkał w tym kraju wiele lat i zdążył poznać go od podszewki, za co został z niego wydalony.
,,Powiedział mi wróżbita" opowiada o podróżach po Azji, które Terzani odbył jedynie tradycyjnymi środkami transportu, ponieważ w Hongkongu wróżbita przepowiedział mu, że latanie będzie dla niego śmiertelnym zagrożeniem. ,,Nic nie zdarza się przypadkiem" to podróż bardziej w głąb siebie niż lądu. ,,Koniec jest moim początkiem" to pośmiertna książka tego pisarza, która składa się z rozmowy dziennikarza z jego synem.
Czeka Cię (mnie zresztą też) bardzo trudny wybór. Z tego, co wiem wszystkie książki Terzaniego są rewelacyjne, wiec ciężko zdecydować, którą z nich zacznie się czytać jako pierwszą. Przynajmniej mamy jako taką pewność, że na żadnej się nie zawiedziemy :)
Muszę przeczytać, bo zawsze masz nosa do dobrych książek :)
OdpowiedzUsuńOd dawna planuję zapoznać się z książkami tego autora, ale chyba zacznę od innego tytułu :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Cie czytać... może nie zawsze komentuję, ale uwielbiam :) Ty tak potrafisz wszystko ubrać w słowa, że aż chce mi się chłonąć :)
OdpowiedzUsuńW reportażach raczej nie gustuję, ale czytanie posta sprawiło mi niebagatelną przyjemność.
:)
choć reportaży w zasadzie nie czytuje, to widząc pokłady entuzjazmu zawarte w tej recenzji, aż skłonna jestem zaryzykować z książką spotkanie. nic nie obiecuję, bo znając siebie będzie to pięć lat, jednak zarażasz euforią :)
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać, aż przeczytam tę książkę. Od jakiegoś czasu już czeka na mnie w domu, a dzisiaj w końcu zaczęłam wakacje! :)
OdpowiedzUsuń