czwartek, 26 czerwca 2014

,,To nie transport publiczny, tylko wojna"*

Życie niektórych ludzi jest tak obfite w przygody, że można nimi obdzielić co najmniej kilka osób. Na te przygody składają się podróże, niezwykłe zbiegi okoliczności, niepospolite znajomości. Myślę, że najbardziej zapada nam w pamięć to, co wymieniłam jako drugie w kolejności - zbiegi okoliczności, które są przyczyną najciekawszych i najbardziej niesłychanych historii, które powtarza się innym z wypiekami na twarzy. Najbardziej niepokojące, a zarazem najbardziej wyjątkowe są sytuacje, gdy całe czyjeś życie determinowane jest przez niespodziewane sploty wydarzeń. W końcu znane jest wszystkim powiedzenie: Chcesz rozśmieszyć Boga? Opowiedz mu o swoich planach.  

Tomasz Morawski też coś w życiu planował. Szkoła średnia, studia na AGH, a potem spokojna praca na uczelni. Taki miał zamiar. Znał on jednak język angielski, więc mógł przygotowywać tłumaczenia dla kolegów, a ci odwzajemnili mu się propozycją wyjazdu do Austrii, oczywiście jako reprezentacja organizacji studenckiej. W Austrii Morawski poznał jednego z niedawnych okupantów Polski, innych Polaków, nieskorych jednak do integracji, oraz Skandynawów, z którymi  znajomość powiodła go daleko. Aż do Ekwadoru.

Swoją niespokojną młodość Tomasz Morawski opisał w książce Uciekinier. Jest to próba autobiografii, w której nie przeczytamy o większości kamieni milowych biografii autora. Morawski opowiada głównie o swojej codzienności, o swoich związkach z Krakowem, o przyjaźni z artystami Piwnicy pod Baranami i z grupą, która jako pierwsza w historii pokonała kajakiem kanion Colca w Peru. Nikt nie został jednak wymieniony z nazwiska. Musimy zadowolić się wskazówkami i enigmatycznymi wspomnieniami o tajemniczej Ewie czy charyzmatycznym liderze wyprawy.
,,Tomek Morawski to człowiek zwariowany, błyskotliwy, pełen humoru podczas biesiad, ale też na wskroś dobry i empatyczny (...). I taka też jest ta książka - wesoła, choć niepozbawiona refleksji nad całym pokoleniem Polaków, którzy wyjeżdżali z naszego kraju w poszukiwaniu lepszego świata (...). Książkę czyta się tak, jak słucha się Tomka. Jest prawdziwie i bez zadęcia "
Powyższy cytat zawiera wypowiedź Martyny Wojciechowskiej zamieszczoną na okładce Uciekiniera. Nie jestem w stanie stwierdzić, jakim człowiekiem jest Tomasz Morawski, ale zgadzam się z pozostałą częścią stanowiska podróżniczki. Morawski pisze dokładnie tak, jak mówi. Czytając jego książkę, miałam wrażenie, że słucham opowieści wujka czy znajomego rodziców, który opowiada mi o swoim barwnym życiu. Opowiadanie ustne charakteryzuje się występowaniem pojedynczych, urywanych zdań i tak też wygląda narracja autora. Na początku ciężko jest do niej przywyknąć, ale po upływie kilkunastu stron wszystko jest już w porządku i czytelnik przyzwyczaja się do gawędziarskiego stylu Morawskiego. 

Na pochwałę zasługuje oprawa graficzna tej książki, szczególnie interesujące są indiańskie ornamenty, które w mniejszym lub większym stopniu ozdabiają każdą stronę. Na nieco mniej pochwał zasługuje okładka, która może zmylić potencjalnego czytelnika i zniechęcić go do lektury. Dzisiaj Tomasz Morawski jest Honorowym Konsulem RP w Quito (stolicy Ekwadoru). Droga, która go do tego doprowadziła była kręta i wyboista, ale udało się. Autora znam tylko z tej książki. Skusiłam się na jej lekturę, dlatego że jego życie przypomina losy setek innych uciekinierów, którzy byli zmuszeni do ryzyka i podejmowania trudnych decyzji. Morawski podjął właściwe.

To wszystko na dziś, dziękuję za przeczytanie i pozdrawiam,
Franca

Za egzemplarz tej książki dziękuję Stowarzyszeniu Fragile. 

Powyższa recenzja bierze udział w wyzwaniach: Polacy nie gęsi, Z literą w tle i Nie tylko literatura piękna

14 komentarzy:

  1. Nie jestem pewna czy przywykłabym do takiego sposobu narracji, ale kto wie. Może kiedyś sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Okładka strasznie myląca i wcale nie przywołuje skojarzeń z zawartością. Nie wiem czy przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wydaje się ciekawa, chętnie poznam historię pana Tomka.

    OdpowiedzUsuń
  4. Sama raczej się nie skusze na tę książkę, ale polecę ją siostrze. Ona na co dzień gustuje w tego typu klimatach.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dosyć dziwaczna okładka, ale jestem zaintrygowana. Może się skuszę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Przedziwna książka... może być ciekawa :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest ciekawa, akurat tego nie można jej odmówić.

      Usuń
  7. Niestety nie są to w ogóle "moje klimaty".

    OdpowiedzUsuń
  8. Hm, w sumie warto poznać historię autora tym bardziej, że opisuje w niej Kraków i swoje przeżycia. Szkoda tylko, że okładka jest.. po prostu brzydka. Nie wiem, ale jakoś nie pasuje mi do treści. Może się mylę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z Tobą. Niby w książce można znaleźć pewne fragmenty, którymi najprawdopodobniej inspirowali się twórcy tej okładki, ale nie wpływa to na jej odbiór. Na szczęście, oprawa graficzna wewnątrz tej książki jest naprawdę miła dla oka.

      Usuń
  9. Okładka zdecydowanie zwariowana ;). O ile środek mogłabym przeczytać, to ta okładka by mnie całkiem odstraszyła. Ale podejrzewam, że wielbicieli tego typu książek może akurat zachęcać.

    OdpowiedzUsuń
  10. Okładka rzeczywiście nie zachęca. A tutaj okazuje się, że to może być bardzo ciekawa lektura (jeżeli komuś nie przeszkadzają niedopowiedzenia i styl autora;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Chociaż nie wątpie w to, że ksiązka jest ciekawa to mnie jednak jakoś do niej nie ciągnie :)

    OdpowiedzUsuń

Hej, jeśli przeczytałeś tę recenzję i chociaż odrobinę Ci się spodobała, daj mi o tym znać. Gdy tylko widzę chociaż jeden nowy komentarz naprawdę wierzę, że warto pisać dalej, a uśmiech sam pojawia się na mojej twarzy. Znasz to uczucie, prawda?