środa, 29 października 2014

Ostatni Shangri La [Ashi Dorji Wangmo Wangchuck ,,Skarby Królestwa Grzmiącego Smoka"]

Czytałam już książki napisane przez polityków, wysokich rangą żołnierzy, celebrytów, społeczników, krótko mówiąc, ludzi ze świecznika, jednak pierwszy raz mam przed sobą publikację napisaną przez królową! Ashi Dorji Wangmo Wangchuck jest żoną ,,najcenniejszego Skarbu Królestwa Grzmiącego Smoka Jego Wysokości Jigme Singye Wangchuck", czwartego króla Bhutanu. Książkę, którą popełniła w 2011 roku, ,,Skarby Królestwa Grzmiącego Smoka", zadedykowała właśnie jemu.

Ashi Dorji Wangmo Wangchuck,
,,Skarby Królestwa Grzmiącego Smoka"
Świat Książki,
Warszawa 2011,
stron 222.
Bhutan jest jednym z niewielu krajów, które zachowały swoją kulturę sprzed wieków. Udało się to dzięki naturalnemu ukształtowaniu terenu (Bhutan otoczony jest potężnymi górami) oraz izolacjonizmowi kulturowemu. Jeszcze w ostatnich latach XX wieku tylko nieliczni cudzoziemcy mogli odwiedzić ten kraj-zagadkę, przez co wielu się nim interesowało. W tym przypadku zadziałał efekt zakazanego owocu - każdy chciał się dowiedzieć, co kryje się w tym niepozornym azjatyckim państwie. Obecnie dostanie się na teren Bhutanu jest o wiele prostsze niż przed laty, ale należy się spodziewać zastania kompletnie innej niż europejska kultury, obyczajowości i natury. Przewodnikiem po tym niezwykłym kraju, ostatnim Shangri La, może być jego słynąca z niezwykłej urody królowa. Po lekturze jej książki będziecie wiedzieli o Bhutanie wszystko, a zarazem nic.

,,Skarby Królestwa Grzmiącego Smoka" zostały wydane w Polsce dzięki niejakiej Małgorzacie, przyjaciółce autorki, która jest również prezesem Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Bhutańskiej. Ashi Dorji Wangmo Wangchuck wspomina o niej w dwustronicowym wstępie ,,Od autorki". Kolejna część tej książki ,,Wprowadzenie" zawiera podstawowe, typowo przewodnikowe, informacje dotyczące historii, monarchii oraz ludzi współczesnego Bhutanu. Druga część jest najbardziej wdzięczna i urocza. W ,,Dorastając z Bhutanem" autorka opisała swoje dzieciństwo w wiosce Nobgang, doroczne święta i obrzędy. Kolejna część ,,Jacy jesteśmy" i ,,Ludzie i miejsca" są dokładnie o tym samym. Królowa podróżuje pieszo, konno, samochodem, na jakach (!) po kraju i opisuje napotkane plemiona, dzongi, czorteny i naturę, która w Bhutanie jest niezwykle różnorodna. Na koniec autorka w żaden sposób nie żegna się ze swoimi czytelnikami, dodatkiem do tekstu głównego są jedynie indeks i rozbudowany słowniczek. Zdjęcia, głównie autorki i jej rodziny, zamieszczone są w dwóch wkładkach z kredowego papieru.
[Ashi Dorji Wangmo Wangchuck

Nie potrafię stwierdzić, jakiego gatunku książkę chciała napisać Ashi Dorji Wangmo Wangchuck: typową książkę podróżniczą, reportaż czy autobiografię. W ,,Skarbach Królestwa Grzmiącego Smoka" znajdziemy wszystko po trochu: podróże po kraju, szczegółowe opisy kultury określonych grup ludzi i bąble na stopach podróżniczki. Krótko mówiąc, w tej książce panuje chaos informacyjny. Historia Bhutanu opisana jest w kilkunastu miejscach, wiele razy powtarzane jest, że autorka pochodzi z Nobgang, kilka razy podane są te same informacje. Język autorki jest dwojaki: w pierwszym rozdziale jest chłodny, typowo przewodnikowy, w dalszej części książki staje się coraz bardziej poufały. Podobny schemat wykorzystany jest przy prezentowaniu treści, od podstawowych, do tych bardziej swojskich, bliższych autorce.

Ashi Dorji Wangmo Wangchuck dużo miejsca poświęciła opisaniu kultury i realiów życia licznych ludów Bhutanu. Polskiego czytelnika prowokuje to do porównania kultury tego kraju z kulturą polską. Różnice są olbrzymie. Jaskrawym przypadkiem tego, co w Europie jest nie do pomyślenia, a w Bhutanie jest codziennością jest fakt, że Ashi Dorji Wangmo Wangchuck jest jedną z czterech żon byłego już króla, pozostałe jego wybranki są... jej rodzonymi siostrami. Nie jest to jedyny system poligamiczny, jaki można spotkać w Bhutanie, Wangmo Wangchuck opisuje przypadki, gdy jedna kobieta ma kilku mężów i wszyscy są w tym układzie szczęśliwi. Na uwagę zasługuje również sposób, w jaki królowa podróżuje po kraju, część podróży odbyła na podarowanym jej przez jednego z hodowców jaku, do którego bardzo się przywiązała.

,,Skarby Królestwa Grzmiącego Smoka" to przeciętna książka, która jednak zapada w pamięć. Warsztat pisarski Ashi Dorji Wangmo Wangcuck pozostawia wiele do życzenia, chwilami jest nawet infantylny, ale oddaje klimat Bhutanu oraz tradycje, wierzenia i mentalność jego mieszkańców. Logika podpowiada, że królowa przedstawiła raczej tę lepszą, przystępniejszą dla ,,zachodniego czytelnika" stronę swojego kraju, ale na jej korzyść świadczy to, że nie pominęła problemów, z jakimi boryka się to państwo (choć wielokrotnie zaznaczała, że dzięki oświeconemu królowi wszystko zmierza ku dobremu). Pomimo wspomnianych uchybień czysto literackich, książkę tę czyta się z zainteresowaniem. Każda kolejna strona niesie ze sobą niespodziankę, czytelnik stara się odgadnąć, co autorka spotka za kolejnym mostem linowym czy stromym podejściem. Doświadczenie podpowiada, że może spodziewać się niespodziewanego.

To wszystko na dziś, dziękuję za przeczytanie i pozdrawiam,
Franca

niedziela, 26 października 2014

O życiu pod gołym niebem [Krzysztof Koehler ,,Wnuczka Raguela"

Bezdomni są jedną z wielu grup społecznych, do których zostały przypięte etykietki komplikujące ich i tak już niełatwe życie. Rzeczywistość, z którą muszą się zmagać, Krzysztof Koehler opisał w swojej najnowszej książce zatytułowanej ,,Wnuczka Raguela". Tytuł tej nowości wydawnictwa M nawiązuje do historii biblijnej rodziny Raguela, choć w samej powieści nie znajdziemy zbyt wielu wątków religijnych oraz wyraźnych nawiązań do Księgi Tobiasza. Być może nawiązanie do religii propagującej miłosierdzie każe nam o nim pamiętać, gdy mijamy na ulicy ludzi potrzebujących pomocy w formie kubka herbaty? 

Krzysztof Koehler,
,,Wnuczka Raguela",
wydawnictwo M,
Kraków 2014,
stron  247.
Głównymi bohaterami tej książki są chłopak i dziewczyna. Ich imiona nie zostały zdradzone czytelnikowi, najprawdopodobniej po to, by historia tych dwojga wydawała się uniwersalna i tym bardziej wstrząsająca. Na ulicę wygnały ich tragiczne zdarzenia, które niejednego zaprowadziłyby pod most. Ich losy związały się ze sobą na jednym z dworców, przystani bezdomnych, którymi rządzi przodownik i jego świta. Niemająca celu podróż po Polsce zbliża ich do siebie, ale dramatyczny koniec ich znajomości zbliża się nieubłaganie i determinacja chłopaka na niewiele się już zdaje. Gdy każde z nich rozchodzi się w swoje strony, obserwujemy ich poczynania i trzymamy kciuki za szczęśliwy koniec, który... nadejdzie? Jak myślicie?  

Na pisarzy poruszających w swych książkach dramatyczne problemy społeczne czyhają dwa poważne zagrożenia: popadnięcie w banał i zbytnia emocjonalność. Koehlerowi obu ich udało się uniknąć. Co najbardziej mi imponuje, pisarz postarał się, by bohaterowie ,,Wnuczki Raguela" rzeczywiście zachowywali się i wyglądali jak bezdomni, a nie jak naturalne piękności z przejściowymi problemami. 

Narracja tej książki jest dość chaotyczna, głównie ze względu na skakanie przez pisarza po przynajmniej dwóch planach fabularnych. ,,Wnuczkę Raquela" powinno się czytać w spokoju, przy odrobinie skupienia nie powinno być większych problemów ze sprawnym śledzeniem akcji tej powieści. Nieskoncentrowanym czytelnikom mogą przeszkadzać również krótkie, jakby urwane zdania, które przeważają w tej książce. Są one jednak tak wkomponowane w tekst, że nie sprawiają wrażenia niedopracowania i nie zakłócają narracji. Podobnie rzecz ma się z wulgaryzmami wypływającymi u ust części bezdomnych bohaterów. Są one szokujące, ale w tej sytuacji i wiarygodne, podobnie jak cały ogólny obraz środowiska bezdomnych.

,,Wnuczka Raguela" to porażająca książka opisująca życie bezdomnych w Polsce. Nie zajrzymy w niej do ośrodków i urzędów za to często będziemy odwiedzali dworce, altanki i opuszczone budynki. Chwilami zachowanie bohaterów było irracjonalne, choć na pewno nie z ich punktu widzenia; uczucia często, ale nie zawsze, wygrywały u nich z rozsądkiem. Zakończenie tej książki niczego nie wyjaśnia, zaczyna się nowa historia pełna niedopowiedzeń i wieloznaczności. Zakończenia otwarte zazwyczaj irytują czytelników, nie po to czyta się książkę, żeby nie wiedzieć, jak potoczą się losy jej bohaterów, ale nie wyobrażam sobie, żeby akurat ta powieść zakończyła się wyliczeniem typu: z tym stało się to, z tą tamto. Życie bezdomnych jest jedną wielką niewiadomą i strachem o kolejny dzień. Właśnie o tym pisze Krzysztof Koehler.

To wszystko na dziś, dziękuję za przeczytanie i pozdrawiam,
Franca

wtorek, 21 października 2014

Poeta reportażu zza miedzy [Egon Erwin Kisch ,,Jarmark sensacji"]

Już od dawna nie byłam nikomu tak wdzięczna jak Egonowi Erwinowi Kischowi za to, że pisał i mojej wykładowczyni za to, że poleciła mi jego ,,Jarmark sensacji". Reportaż to gatunek zakładający dużą dowolność formalną i zostawiający twórcy przysłowiową wolną rękę. Aby wyróżnić swoje dzieło wśród setek innych, reporter musi wypracować swój własny styl, mieć dobry pomysł na tekst oraz umieć odpowiednio go spuentować, niekoniecznie mottem czy bajkowym morałem, ważna jest klamra zamykająca reportaż, który powinien ,,dziać się" w głowie jego odbiorcy długo po zakończeniu lektury. Właśnie dlatego uważam, że napisanie dobrego reportażu to niezwykle trudne przedsięwzięcie: reporter musi się pilnować, by jego tekst nie stał się sprawozdaniem lub radosną twórczością przejętego amatora. 
Egon Erwin Kisch,
,,Jarmark sensacji",
Biblioteka Gazety Wyborczej,
Warszawa 2014,
stron 288.

Piszę o tym z kilku powodów. Zacznijmy od tego, że ,,Jarmark sensacji" to zbiór dwudziestu jeden najwyżej kilkunastostronicowych reportaży autorstwa najważniejszego reportera pierwszej połowy XX wieku. Każdy z nich dotyczy innej sprawy ale wszystkie krążą wokół kwestii stawania się Kisha jako reportera oraz odpowiedzi na pytania: czym właściwie jest reportaż? czy wszystko w reportażu musi być prawdą? jaka jest siła prasy? Pytania te sformułowałam ja, nie Kisch. On odpowiedzi na nie przemycał przy okazji pisania o swoich pierwszych doświadczeniach reporterskich, o przeżyciach podczas I wojny światowej (w której wziął czynny udział) i rozmowie z matką chłopca, który ,,prawie na pewno" zamordował swoją pracodawczynię. 

Kisch w centrum swoich reportaży stawia siebie. Mariusz Szczygieł, autor rewelacyjnego wstępu do tej książki, nazywa jego teksty autoreportażami. Młody chłopak drukujący swoją gazetę pod ladą sklepu ojca na naszych oczach dorasta jako dziennikarz i jako człowiek, by pożegnać się z nami jako żołnierz i Węgier wstydzący się swojej węgierskości. ,,Jarmark sensacji" nie jest jednak autobiografią, zawiera tylko jej elementy. Czytelnicy niezainteresowani postacią Kisha mogą odstawić ją na boczny tor i szukać w tej książce Pragi. Wydaje się, że Kisch opisał całe to miasto, objechał je wzdłuż i wszerz. Nic bardziej mylnego. 
,,Kiedy reporter Jerzy Lovell w latach 60. starał się ustalić wszystkie miejsca opisane przez Kischa w ,,Jarmarku sensacji", zamówił w Pradze samochód, żeby udało mu się objechać ten ,,szmat świata" zawarty w książce. Okazało się, że samochód jechał raptem dwie minuty, a potem już wyłącznie stał. Wszystkie opisane miejsca można, wolno spacerując, obejrzeć w pół godziny"*
Ten przykład pokazuje jak wiele dzieje się wokół nas i jaka mało my z tego zauważamy. Wychwycenie i opisanie tego wszystkiego jest zadaniem reportera. Kish w swojej najbliższej okolicy zebrał tyle materiału, że wystarczyło mu go na rewelacyjną i różnorodną książkę. W jego reportażach Praga żyje życiem cesarzy, Szubienicznej Toni, ślepego Metodego i giełdy dziennikarzy. Nic dziwnego, że Kischowi udało się dotrzeć do wszystkich tych informacji. Oto jak opisuje on swój styl życia/styl pracy:
,,Gdy jadę tramwajem - przyznawał - coś zmusza mnie do tego, bym się dowiedział, jaką książkę czyta ów pan w przeciwległym kącie wozu. Śledzę jakąś parkę na przestrzeni kilku ulic, aby się dowiedzieć, jakim mówi językiem. Zaglądam do cudzych okien, odczytuję wszystkie szyldziki na drzwiach mieszkań w kamienicy, do której przybywam w odwiedziny, szukam na cmentarzach znajomych nazwisk. Obojętnych mi ludzi wypytuję o ich życie. Niezwykłe nazwy ulic zmuszają mnie do zastanowienia się, dlaczego one tak właśnie brzmią. Chciałbym przetrząsnąć każdą rupieciarnię i każdy stos starych papierów"*
Mam wrażenie, że Egon Kisch (historię Erwina poznacie podczas lektury ,,Jarmarku sensacji") jest w Polsce bardzo niedoceniany. Trudno jest znaleźć w księgarniach jakąkolwiek jego książkę. Najłatwiej odszukać je w antykwariatach, ponieważ w czasie PRL-u wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej wydało wszystkie jego reportaże dlatego, że był on zagorzałym komunistom (,,Za mnie myśli Stalin!" - to miał odpowiedzieć na pytanie, co sądzi o pakcie Ribentropp-Mołotow). Trudno powiedzieć, w jaki komunizm wierzył Kisch: w łagry dla wrogów ludu czy wyrównanie szans dla wszystkich. Mam nadzieję, że w ten drugi. Pomimo tego, że Kisch nie żyje od kilkudziesięciu lat, jego proza się nie starzeje. Człowiek, którego podziwiał sam Ryszard Kapuściński był przyjacielem Franza Kafki, Maxa Broda i Jarosława Haska, czytaj: członkiem praskiej elity intelektualnej pierwszej połowy XX wieku. Naprawdę warto go czytać. 

To wszystko na dziś, dziękuję za przeczytanie i pozdrawiam,
Franca

Kisch Egon Erwin, ,,Jarmark sensacji", Biblioteka Gazety Wyborczej, Warszawa 2014, s. 24.
Ibidem, s. 6. 

piątek, 17 października 2014

Ona nie potrzebuje szczęścia! Będzie miała pięć tysięcy funtów rocznie! [Jo Baker ,,Dworek Longbourn"]

W zeszłym miesiącu na naszym rodzimym rynku wydawniczym zadebiutowało wydawnictwo Czwarta Strona, które postanowiło przywitać się z czytelnikami mocnym akcentem w postaci powieści zaglądającej przez kuchenne drzwi do ,,Dumy i uprzedzenia" - ,,Dworku Longbourn" autorstwa Jo Baker. Pisarka otwarcie wyznaje swoje zauroczenie jedną z najbardziej znanych książek Jane Austen, ta fascynacja podsunęła jej pomysł stworzenia powieści, która będzie bezpośrednio nawiązywała do historii rodziny Bennet. Napisanie takiej powieści wiąże się z wzięciem na siebie wielkiej odpowiedzialności i podjęciem ryzyka  wielbiciele twórczości Austen nie wybaczyliby fuszerki. Czas sprawdzić, czy Baker podołała wyzwaniu, którym sama siebie obarczyła. 

Jo Baker,
Dworek Longbourn,
Czwarta Strona,
stron 384.
Główni bohaterowie tej powieści mieszkają w dworku Longbourn. Przewijają się czasami przez schody posiadłości - razem z nocnikiem z nieczystościami, odwiedzają sypialnie i zabierają z nich tkaniny i podążają z tym wszystkim na sam dół, do swojego królestwa, w którym piorą, gotują i marnują swoje życie. Państwo Bennetowie wraz ze swoimi córkami muszą mieć wszystko przygotowane na czas. Gospodarna pani Hill oraz jej małżonek są do tego przyzwyczajeni, młodziutka Polly wciąż jest jeszcze dzieckiem i nie rozumie, w jakiej rzeczywistości się znalazła, jedynie Sara uważa, że pomimo niskiego urodzenia, może żyć inaczej. Ma dość monotonii Longbourn i marzy o podróży do Londynu. Nieco uroku jej życiu dodaje pojawienie się w dworku nowego pracownika, który od początku wzbudza jej podejrzenia. Obsesją dziewczyny staje się udowodnienie wszystkim, że James nie jest tym, za kogo się podaje. Tylko czy inni nie wiedzą więcej niż ona? Może lokaj z zaprzyjaźnionej rodziny zajmie myśli Sary na tyle, że James przestanie być najważniejszy?

Niesprawiedliwością byłoby nie docenić pracy, jaką Jo Baker włożyła w tę książkę. Na pochwałę zasługuje zwłaszcza ,,research" dotyczący warunków pracy angielskiej służby i realiów wojen napoleońskich. Z pewnością dotarcie do tych informacji wymagało od pisarki mnóstwa czasu. Niestety, zdobycie informacji to jedno, a zaprezentowanie ich w dziele literackim to drugie. Naturalizm jest w tej książce wprowadzony nieudolnie, a za tym idzie niewiarygodnie. Wspominanie co i rusz o zaplamionych krwią miesięczną tkaninach panienek gryzie się stylistycznie z resztą książki. Niewiele lepiej wypada sama fabuła ,,Dworku Longbourn", która jest prowadzona schematycznie, a jedyna zaskakująca czytelnika kwestia związana jest z panem Hillem. Niestety, ów niespodzianka jest niezwykle irytująca, ponieważ taki ,,problem" starego woźnicy powinien być wcześniej przynajmniej zasugerowany, a nie rzucony ot tak, by zniknąć na zawsze dwa wersy później. Znowu kluczem jest słowo ,,nieudolność".

Na szczęście nie przewija się ono przez całą tę książkę. Pozytywnie zaskoczyło mnie to, że Baker nie przeniosła realiów życia państwa Bennetów na życie Sary. To, że o dłoniach pani Hill pisze się, że są spierzchnięte i pokryte bąblami mnie nie zdziwiło, w końcu nie jest ona typem bohaterki, od której wymaga się urody. Jednak główna bohaterka zazwyczaj przedstawiana jest jako ,,mimo wszystko piękna" (tutaj, w oczach dwóch bohaterów również, ale akurat w ich stanie jest to normalne), Baker postarała się jednak o to, by dłonie Sary również odczuły na sobie efekty ciężkiej fizycznie pracy, co mnie, jako czytelniczkę, bardzo cieszy. Na pochwałę zasługuje również kreacja postaci Polly, młodziutkiej i naiwnej pokojówki, która pod wpływem Mary z czasem przechodzi zaskakującą przemianę. 

,,Dworek Longbourn" to książka do czytania w momencie, z którym od czasu do czasu musi mierzyć się każdy miłośnik literatury - z pragnieniem odpoczynku od poważnych lektur i sięgnięcia po pospolite czytadło.  To autorstwa Baker ma przewagę nad innymi, ponieważ przy okazji poznawania kolejnych przygód Sary, możemy śledzić wydarzenia znane nam z ,,Dumy i uprzedzenia", która, pamiętajcie, jest tylko początkiem opowieści... 

To wszystko na dziś, dziękuję za przeczytanie i pozdrawiam,
Franca

sobota, 11 października 2014

Angielski w biznesie - zdobądź pracę, otwórz hotel i manipuluj znajomymi, to proste!

Od jakiegoś czasu prezentuję Wam czasopismo ,,Engish Matters". Jak dotąd skupiałam się jedynie na standardowej wersji tego magazynu i na jego wydaniach specjalnych, kompletnie ignorując przy tym jego krewniaka  ,,Business English". Ostatnio miałam okazję zapoznać się z trzema nawiązującymi do niego tematycznie e-bookami. Są to kieszonkowe poradniki biznesowo-językowe: ,,Manipulation Techniques", ,,Hotel and Tourism" i ,,Job Interview".

Na początku muszę zaznaczyć, że forma tych e-booków jest inna niż ta, do której przyzwyczaiło nas wydawnictwo Colorful Media. Jaka? To zależy od konkretnej publikacji. 

Zacznijmy od tego, co prędzej czy później będzie musiał przejść każdy z nas — od rozmowy kwalifikacyjnej. ,,Job interview" to szesnastostronicowy poradnik mający pomóc nam podczas rozmów o pracę. Formalnie składa się on z dwóch części. Pierwsza, bardziej praktyczna, składa się z pytań i odpowiedzi. Pytania użyte w tej części możemy usłyszeć na każdej rozmowie kwalifikacyjnej, bez względu na to, na jakie stanowisko aplikujemy. Odpowiedzi stanowią porady dotyczące tego, jak powinniśmy zareagować na zadane nam właśnie zapytania. Drugą część umownie możemy nazwać ,,słownikową", ponieważ znajdziemy w niej tłumaczenia kilkudziesięciu najbardziej przydatnych na rozmowie kwalifikacyjnej słówek. Mniej więcej połowa z nich została dodatkowo wytłumaczona również po angielsku.

Kolejny e-book, ,,Hotel and Tourism" jest moim ulubionym. Jak sama nazwa wskazuje, dotyczy on przemysłu turystycznego i jest ,,bardziej językowy, niż turystyczny". Nie znajdziemy w nim żadnych porad związanych z zakładaniem czy prowadzeniem przedsiębiorstwa zarabiającego na podróżnikach. Moim zdaniem przeznaczony jest on głównie dla turystów szykujących się do wyjazdu za granicę. Jego treść stanowią wyrażenia związane tematycznie z podróżowaniem oraz ich angielskie definicje i polskie tłumaczenia. Są one ułożone w porządku alfabetycznym, przez co cały e-book może stanowić podręczny minisłownik podróżnika. Z pełną odpowiedzialnością mogę go polecić również maturzystom przygotowującym się do egzaminu ustnego z języka angielskiego. 


Ostatni e-book, który chcę Wam zaprezentować dotyczy manipulacji, której jesteśmy poddawani, nawet o tym nie wiedząc. Treść ,,Munipulation techniques" podana jest w formie tabel, w których znajdują się trzy kolumny: technique, explanation i translation. Techniki manipulacji podzielone są według kilku kryteriów i związane są z szeroko rozumianym biznesem. Wszystkie są skierowane głównie do osób, które chciałyby swobodnie nimi dysponować oraz tych, którzy chcieliby się przed nimi skutecznie bronić. Myślę, że jest on skierowany głównie dla początkujących biznesmenów, którzy nie jeszcze zbyt dobrze zorientowani w kwestii manipulacji klientami.


Wszystkie te e-booki liczą około dwudziestu stron, nawet mniej. Myślę, że ich lekturę można potraktować jako szybkie uzupełnienie wiedzy z tych działów, które one poruszają. ,,Hotel and tourism" jest moim zdaniem najciekawszy i najbardziej dopracowany i to głównie ten e-book Wam polecam. Każdy z nich kosztuje około siedmiu złotych, można je kupić na najpopularniejszych polskich stronach z książkami elektronicznymi. Jesteście nimi zainteresowani?

To wszystko na dziś, dziękuję za przeczytanie i pozdrawiam,
Franca

środa, 8 października 2014

Ameryka na nowo odkryta [Charles Dickens ,,Notatki z podróży do Ameryki"]

W XIX wieku sytuacja polityczna Stanów Zjednoczonych była już w miarę ustabilizowana i rozległe połacie tego kraju zaczęły stanowić cel podróży wielu ludzi pochodzących ze Starego Świata. Szczególne zainteresowanie kraj ten budził wśród Brytyjczyków, dla których wciąż pozostawał ,,zbuntowanym bratem", nawet jeśli nie do końca się do tego przyznawali. Najprościej było poznać Amerykę poprzez podróż do niej, to oczywiste. Z tego założenia co tysiące jego rodaków wyszedł i Charles Dickens, który pierwszy raz postawił stopę na tym kontynencie w 1842 roku. Efektem jego podróży są ,,Notatki z podróży po Ameryce" wydane kilka miesięcy po powrocie pisarza do Anglii.

Charles Dickens,
Notatki z podróży do Ameryki,
Państwowy Instytut Wydawniczy,
Warszawa 1978,
stron 330.
Dzieło Dickensa łączy w sobie elementy pamiętnika i reportażu. Tekst podzielony jest na osiemnaście rozdziałów, każdy dotyczy osiągania przez Charles'a i Kate Dickensów kolejnych celów podróży. Wyjątkiem są dwa ostatnie rozdziały, z których pierwszy w całości poświęcony jest problemowi niewolnictwa, a drugi zawiera wnioski końcowe. Pisarz słusznie przewidywał, że jego ,,Notatki..." wzbudzą w Ameryce niemały skandal i zachowawczo wyjaśnił wszystkie kwestie, które mogły stać się jego zaczątkiem. Oczywiście, Dickens nie płaszczy się przed swoimi amerykańskimi czytelnikami, a jedynie podsumowuje krótko swoją podróż, opisując przy tym wady i zalety narodu amerykańskiego. Moim zdaniem żadne tłumaczenia nie były potrzebne. Pisarz przez cały czas stara się zachować obiektywizm: pisze zarówno o tym, co godne jest pochwały, jak i o tym, nad czym Amerykanie powinni jeszcze popracować. Problemem byłoby, gdyby świadomie ,,przechylał się" na jedną ze stron.

,,Notatki z podróży po Ameryce" są widocznie, choć najprawdopodobniej nieświadomie, podzielone, na dwie części. Pierwsza z nich opisuje to, co Dickensa najbardziej interesowało podczas wizyty w Stanach Zjednoczonych: zakłady dla obłąkanych, więzienia i szpitale. Nieproporcjonalnie dużo miejsca pisarz poświęcił historii Laury Bridgman, głuchoniemej dziewczynki, która w jednym z ośrodków została nauczona komunikowania się ze światem zewnętrznym za pomocą alfabetu palcowego. Dickens zwraca się do chorych i więźniów z galanterią godną angielskiego dżentelmena, którym niewątpliwie był, dyskutuje z nimi i żywo przejmuje się ich losem. Wiele zakładów stawia swoim rodakom za wzór, czego nie możne powiedzieć o więzieniach. W drugiej części swojego tekstu pisarz-podróżnik skupia się głównie na opisie przyrody odwiedzanego kraju oraz jego mieszkańców. Co zaskakujące, natura Stanów Zjednoczonych nie robi na Dickensie dobrego wrażenia, czasami wręcz go przygnębia. O samych Amerykanach ma raczej dobre zdanie, często wspomina o ich zaradności i życzliwości, ale nie waha się wspomnieć o ich licznych przywarach, z których za najważniejszą uważa plucie tytoniem w miejscach publicznych. Oczywiście nie jest tak, że w pierwszej części pisarz pisze jedynie o sprawach społecznych, a w drugiej tylko o swoich wrażeniach dotyczących zastanej kultury, jednak wspomniany podział jest dość wyraźny, choć uważam, że raczej niezamierzony.

Od ostatniej podróży Dickensa do Ameryki minęły sto siedemdziesiąt dwa lata - warto sprawdzić, jak tak potężny kraj jak Stany Zjednoczone prezentował się blisko dwieście lat temu. Przyznam się, że ja byłam zaskoczona tym, co Dickens pisał o Ameryce, ponieważ jego relacja wskazuje na to, że w ciągu tych lat Amerykanie przeszli niezwykłą przemianę z dość gnuśnego, choć i życzliwego narodu do obrońców świata z raczej luźnym podejściem do życia. ,,Notatki z podróży do Ameryki" to rewelacyjny reprezentant XIX-wiecznej literatury podróżniczej. Szczegółowość opisu oraz poczucie humoru i ironia, z którą Dickens przytacza swoje przeżycia oraz przemyślenia sprawiają, że jest to lektura, na której nikt nie powinien się zawieść. Ja zaliczam ją do swojej listy ,,absolutnie ulubionych książek, o których długo nie zapomnę".

To wszystko na dziś, dziękuję za przeczytanie i pozdrawiam,
Franca

środa, 1 października 2014

Podsumowanie września i zapowiedź października

Nie przejmuję się kalendarzem, dla mnie prawdziwa jesień zaczyna się w październiku. Bez widocznego powodu, jest to jeden z moich ulubionych miesięcy w roku (razem z kwietniem i grudniem). W idealnym świecie październik byłby ciepły i kolorowy, w rzeczywistości miesiąc ten jest jednak nieco inny. Jaki? Wystarczy wyjrzeć przez okno. Niebo nad Mazowszem nieśmiało popłakuje, za to wiatr wieje już całkiem odważnie. Nie przejmuję się jednak pogodą, ponieważ cieszę się, że wrzesień dobiegł już końca. Nie sądziłam, że ten miesiąc będzie dla mnie aż tak ciężki. Jego zwieńczeniem był wypadek samochodowy, który spowodował mój pies. Na szczęście wychowałam swoje zwierzaki na prawdziwych twardzieli i niestraszny im ani pędzący samochód, ani rozwścieczony sąsiad. Wbrew temu, co przewidywał weterynarz, stał się cud i Bilbo ma się dobrze (nie powiem, dzięki czyjej wytrwałości, od kilku dni teraz to ja jestem nazywana przed swoją rodzinę domowym weterynarzem). 

Źródło
Przez różne wydarzenia, które miały ostatnio miejsce, nie mam do siebie pretensji, że przeczytałam ostatnio tak mało książek - jedynie cztery. Cóż, życie. Oto lista szczęśliwców, na przeczytanie których udało mi się wygospodarować trochę czasu:

1. Remigiusz Mróz ,,Turkusowe szale",
2. Jolanta Krysowata ,,Skrzydło anioła",
3. Publikacja zbiorowa ,,Ikony PRL. Bohaterowie tamtych lat",
4. Karol Dickens ,,Notatki z podróży do Ameryki" (recenzja wkrótce).

Oprócz powyższych publikacji opublikowałam również:
- recenzję ,,Księżyców Jowisza" Alice Munro,
- recenzję czasopism do nauki języków obcych,
zapowiedź dwóch spotkań autorskich.

Bezapelacyjnie największe wrażenie zrobiła na mnie lektura książki Dickensa. Szanuję go za dość odważne, jak na jego czasy, przekonania o wartości ludzi należących do najniższej klasy społecznej. Świetnie zostały one opisane w ,,Notatkach z podróży do Ameryki". Recenzja tej książki ukaże się na Strofkach już niedługo. Jesteście nią zainteresowani? 

Październik, nie licząc pogody, zapowiada się dla mnie wspaniale. W końcu wróciłam na studia (brakowało mi uniwersyteckiej atmosfery), co wiąże się z kilkoma następstwami. Po pierwsze, na blogu pojawi się więcej postów z cyklu ,,Klasyka Zapomniana", która rzeczywiście została przeze mnie z różnych powodów zapomniana, ale już niedługo nadejdzie jej czas. Po drugie, powrót na zajęcia oznacza mniej czasu na czytanie ,,zwykłych" książek. Mnie to jednak nie martwi, ponieważ postanowiłam ograniczyć odsypianie w autobusie przespanych nocy (tak, taki ze mnie śpioch) i przeznaczyć ten czas na czytanie. Dzisiaj była pierwsza próba, na szczęście zakończona sukcesem. Na koniec mogę Wam zdradzić, że najbliższy miesiąc upłynie mi pod znakiem literackich podróży do pewnego azjatyckiego kraju, w którym mierzy się ,,szczęście krajowe brutto". Kto zgadnie, o jakie państwo chodzi? 

To wszystko na dziś, dziękuję za przeczytanie i pozdrawiam,
Franca