Alice
Munro to zdobyczni Literackiej Nagrody Nobla z roku 2013. Komisja
przyznająca wyróżnienie uhonorowała autorkę mianem „mistrzyni
opowiadania”.
Mam wielki szacunek i jeszcze większe oczekiwania odnośnie do
wszelkich mistrzów, więc po twórczość tej pisarki sięgnęłam z
dość dużą dozą rezerwy, ale i z dobrymi
przeczuciami co do literackiej wartości jej tekstów. Na początek
naszej wspólnej przygody wybrałam jeden z pierwszych tomów
opowiadań Munro - „Księżyce Jowisza”.
Zbiór wydano w 1982 roku, w Polsce ukazał się on dopiero w maju
zeszłego roku.
Alice Munro, Księżyce Jowisza, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2014, stron 380. |
Nie bez
powodu już na samym początku recenzji wspominam o okładce tego
tomu. Jego zawartość została bowiem doskonale przez nią
zapowiedziana. Na „Księżyce
Jowisza”
składa się jedenaście niezwiązanych ze sobą fabularnie
opowiadań. Ich jedyną wspólną cechą jest pochwała prostoty i
prozaiczności. Żaden z bohaterów (a właściwie bohaterek,
przeważnie są to właśnie bohaterki) nie jest w żaden sposób
wyjątkowy i nie wyróżnia się z wszechogarniającej go szarzyzny.
Na pochwałę zasługuje pomysłowość Munro. Pisarka w cudowny
sposób potrafi opisać zarówno rzeczywistość pracowników
fizycznych zajmujących się patroszeniem indyków, jak i parę
staruszek, które przyjaźnią się ze sobą od osiemdziesięciu lat
czy sześć ciotek, które łączy wspólna siostrzenica, a różni
właściwie wszystko.
Niewątpliwe Alice Munro jest
utalentowaną pisarką. Niektóre jej opowiadania są świetne, inne
dość przeciętne, złych nie uraczyłam. Największą wadą jej
pisarstwa jest przesadna subtelność oraz próba jednoczesnej
pochwały i mitologizacji szarej rzeczywistości. Chwilami nie mogłam
oderwać się od lektury, a czasami nie potrafiłam zrozumieć, jak
długo jeszcze autorka będzie rozwodzić się nad jedną kwestią
zamiast kazać swoim bohaterom wziąć sprawy w swoje ręce i
działać. Bardzo ważnym, o ile nie najważniejszym elementem
opowiadań w tym tomie jest rozpamiętywanie i analizowanie
przeszłości. W kilku opowiadaniach teraźniejszość sprowadza się
jedynie do snucia wspomnień, a cała akcja rozgrywa się właśnie w
przeszłości.
Paradoksalnie za najbardziej interesującą część tej książki uważam wstęp do niej. Podziwiam pisarzy, którzy potrafią pisać o swojej twórczości — moim zdaniem jest to szalenie trudne, tymczasem Alice Munro swoje ,,Księżyce Jowisza" rozpoczyna tak:
Paradoksalnie za najbardziej interesującą część tej książki uważam wstęp do niej. Podziwiam pisarzy, którzy potrafią pisać o swojej twórczości — moim zdaniem jest to szalenie trudne, tymczasem Alice Munro swoje ,,Księżyce Jowisza" rozpoczyna tak:
„Bardzo
mi trudno mówić o tym, co napisałam, i wracać do tego - nie
mówiąc o czytaniu - gdy jest już opublikowane, zamknięte w tomie.
Dlaczego? Po części przez zwyczajne wątpliwości. Może dałoby
się to zrobić lepiej, znaleźć sposób, by użyte słowa lepiej
wykonały swoje zadanie? To oczywiście próżne myśli - słowa
istnieją już w ustalonej kolejności na zimnej stronie. Ale jest
jeszcze inny powód. Każde opowiadanie to swego rodzaju przedłużenie
mojej osoby, coś, co stanowiło część mnie, rozwijało się we
mnie, a teraz jest odcięte, jest wystawiane na widok publiczny i
skazane na samotność.”
To słowa
nie tylko wyrażają pogląd pisarki na trudności związane ze zwieńczeniem procesu twórczego, ale świadczą też o niezwykłej
lekkości jej stylu. Na tyle okładki tego wydania widnieje napis
„Niebo i
piekło kobiet w opowiadaniach Alice Munro”
—
właśnie
kobiet jest w tym tomie za dużo, przez co opowiadania są
monotematycznie i stosunkowo schematyczne. Alice Munro w „Księżycach
Jowisza” stara się
opisać szeroko rozumianą codzienność z perspektywy
inteligentnych, wnikliwych obserwatorów codzienności.
Jej bohaterowie żyją, czują i rozmyślają, za to nie lubią
działać. Ich specyfika połączona z wysublimowanym językiem
pisarki kusi miłośników literatury subtelnej, niedookreślonej;
innych może zrazić — co
kto lubi.
To wszystko na dziś, dziękuję za przeczytanie i pozdrawiam,
Franca
*Munro Alice, Księżyce Jowisza, Kraków 2014, s. 7.
[Recenzja edytowana]
Franca
*Munro Alice, Księżyce Jowisza, Kraków 2014, s. 7.
[Recenzja edytowana]
Okładka ładna, bardzo subtelna i kobieca, ale ciekawa jestem, czy mężczyźni będą mieli chęć czytać książkę z taką okładką :)
OdpowiedzUsuńMogę polecić Ci "Za kogo ty się uważasz", bo tylko tę książkę Munro czytałam. Inne mam w planach. "Za kogo ty się uważasz" też składa się z opowiadań, ale czyta się je jak powieść, bo mają tę samą główną bohaterkę. Autorka zachwyciła mnie pięknym językiem, ale chwilami miałam wrażenie niedosytu, bo niektóre wątki urwane były w połowie. A "Księżyce Jowisza" z chęcią poznam.
Dzięki za rekomendację, zapamiętam, żeby sięgnąć po ,,Za kogo ty się uważasz", choć najbardziej ciekawi mnie chyba ,,Widok z Castle Rock".
UsuńCzytałam jedynie jej "Przyjaciółkę z młodości", ale z pewnością sięgnę po jej książki. Uwielbiam jej styl, książkę czytało mi się niezwykle lekko... Było po prostu cudownie!
OdpowiedzUsuńTrochę wstyd, ale jeszcze nie czytałam nicz Munro :( Ale obiecuję nadrobić zaległości..
OdpowiedzUsuńNa półce mam trzy tomy powieści Munro, ale jak do ten pory przeczytałam tylko jeden- mam nadzieję, że wkrótce znajdę czas i na "Księżyce Jowisza" :-)
OdpowiedzUsuń"Księżyce Jowisza" czekają na półce :-) Może niedługo się skuszę.
OdpowiedzUsuńOkładka rzeczywiście urocza, subtelna, po prostu ładna. Mam od dawna chrapkę na jej tomiki, może przyszedł najwyższy czas na to? Nie przepadam za opowiadaniami, ale Munro mnie kusi.
OdpowiedzUsuńJa też nie przepadam za opowiadaniami, ale po te autorstwa Munro żal było mi nie sięgnąć.
UsuńJeszcze nie czytałam Munro. Trochę mnie odstraszają opowiadania, bo szczerze mówiąc nie przepadam za krótką formą.
OdpowiedzUsuńA ja cięgle mam wrażenie, że twórczość autorki nie jest dla mnie
OdpowiedzUsuńJuż teraz wiem, że nie przejdę obok tego zbioru obojętnie :) Od dłuższego czasu przejawiam coraz większe zainteresowanie krótką formą, no i tematyka jak najbardziej mnie zainteresowała :) Obawiam się jedynie noblowskiego wyróżnienia, bo jak się często okazuje nie każdego z nagrodzonych rozumiem podczas lektury... :)
OdpowiedzUsuńEee, bez przesady, nobliści nie piszą aż tak strasznie :)
UsuńTen fragment, który przytoczyłaś też mnie zaintrygował. Oj, ja niestety nie mogę Ci nic polecić, bo się zbieram i zbieram za poznanie Munro, ale coś mi nie idzie...
OdpowiedzUsuńRozumiem, ja również dość długo zbierałam się do przeczytania jednego z tomów Munro.
UsuńMuszę w końcu poznać twórczość tej autorki. Wstyd jej nie znać.
OdpowiedzUsuńOkładka jest naprawdę przyciągająca, ale ja jakoś nie jestem do końca w stanie się przekonać do opowiadań.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://booksofmeworld.blogspot.com
Z pewnością, gdy ktoś mi podaruję książkę to na pewno przeczytam :)
OdpowiedzUsuńTyle słyszałam o tej autorce, ale jeszcze nie miałam okazji niczego jej autorstwa czytać, ale mam sporą ochotę, żeby to zmienić.
OdpowiedzUsuńMam ochotę na książki Munro. Ciekawi mnie styl jej pisania. Kojarzę dzieła noblistów, które są lekturami. Warto poczytać coś co nie jest lekturą, a dziełem noblisty ;>
OdpowiedzUsuń