Gdy byłam mała, o raku nie mówiło się zbyt dużo ani często. Albo inaczej, nie był to jeden z dominujących tematów związanych ze zdrowiem. Na topie był wirus HIV i walka o to, by nim zarażonych nie eliminowano z życia społecznego. Potem pojawiła się choroba wściekłych krów, świńska i ptasia grupa, rak miał więc godnych konkurentów, a przynajmniej nie był wtedy synonimem śmiertelnego wyroku i zła ostatecznego. Cóż, wiele się od tego czasu pozmieniało.
Rak dotyka młodszych i starszych. Wielu chorych dzieli się ze światem swoimi przeżyciami pomagając w fundacjach, wspierając w walce innych, pisząc blogi lub teksty chowane do szuflady. Olkuskie stowarzyszenie ,,Zielone Światło" w 2012 roku wydało pokonkursowy tomik poezji ,,Drzewo życia", a następnie zbiór opowiadań pt. ,,Ujeździłem raka" będący dziełem laureatów konkursu o tej samej nazwie. Większość autorów, których prace znalazły się w tej książce uczęszcza jeszcze do gimnazjum, co mnie niesamowicie zaskoczyło ponieważ większość tych opowiadań przewyższa poziomem ładnych parę książek uznanych pisarzy, które miałam (nie)przyjemność czytać.
Fabuła tych tekstów jest zróżnicowana, ale wszystkie mają mniejszy lub większy związek z rakiem. Czasami narratorami są sami chorzy, czasami bliscy tych, którzy swoją walkę przegrali. Raczysko jest rozpatrywane z każdej możliwej strony. Mnie najbardziej zainteresowała filozofia kobiety, która wygrała z chorobą a następnie zaczęła spełniać swoje marzenia. Jej podejście do chorych jest niesamowite, pani prokurator obdziera je ze sztucznych uśmieszków, banału i zbędnych słów pocieszenia i zmusza do wzięcia sprawy w swoje ręce.
Na ten zbiór składa się 12 maksymalnie kilkustronicowych opowiadań oraz równie krótki wstęp. Całą książkę przeczytałam w mniej niż godzinę. Lekturę, poza jakością tekstów, dodatkowo uprzyjemniają świetne rysunki autorstwa Wioletty Saroty-Stach i Oktawii Siodłak.
Minusem tej książki jest to, że bardzo trudno ją dostać. Nic dziwnego, nie jest to publikacja renomowanego wydawnictwa, a inicjatywa jednego z wielu stowarzyszeń. Jeśli jednak uda Wam się w jakiś sposób dostać tę pozycję to szczerze wątpię w to, abyście się na niej zawiedli zwłaszcza, że, powtarzam, część tekstów została napisana przez uczniów gimnazjum.
Za możliwość zrecenzowania tej książki dziękuję pani Magdalenie Pichlak.
Recenzja bierze udział w wyzwaniach: Polacy nie gęsi, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu (0000)
***
Jeśli ktoś z komentujących chciałby otrzymać książkę ,,Ujeździć raka", proszę o kontakt.
Młodzi pisarze będą bardzo szczęśliwi, jeśli ktoś zechce zapoznać się z ich tekstami;)
To musi być naprawdę ciekawa pozycja, którą z ogromną przyjemnością przeczytam :)
OdpowiedzUsuńnie wiem, czy dam radę to przeczytać - taka tematyka mnie mocno przygnębia i przytłacza :(
OdpowiedzUsuńRak był kiedyś tematem tabu. Nie lubiliśmy o nim mówić i nie lubiliśmy mówić z ludźmi, którzy go mają. "A, bo to wiadomo? Może to zaraźliwe je?" Teraz wraz ze wzrostem akcji promocyjnych i charytatywnych, wzrasta świadomość. Dobrze, że wychodzą takie broszury, nawet jeżeli zasięgiem miałyby objąć tylko podopiecznych fundacji i ich rodziny. Zawsze jestem pełna podziwu wobec ludzi, którzy oswajają chorobę przez pisanie. Mnie poruszyła rozmowa z ks. Janem Kaczkowskim "Szału nie ma, jest rak"
OdpowiedzUsuńCzytałam już sporo pozytywnych recenzji książki będącej zapisem rozmowy z ks. Kaczkowskim, więc postaram się jak najszybciej po nią sięgnąć. Kilka lat temu rak pojawił się w mojej rodzinie uszczuplając ją o jednego bardzo ważnego jej członka, więc staram się jak najwięcej dowiedzieć o tej chorobie. Cieszę się, że nie tylko ja.
UsuńInteresujący i ważny temat, ale jak dla mnie, trochę za ciężki. Jednak szkoda, że taka wartościowa książka jest ciężko dostępna.
OdpowiedzUsuńchętnie do Pani/a wyślę. Proszę o kontakt przez Autorkę tego bloga. Pozdrawiam.
UsuńSerdecznie przepraszam za opóźnienie w wysyłce. Spowodowane było zawirowaniami w moim życiu rodzinnym. Teraz jednakże zaczynam już "prostować" zaległości.
UsuńJednocześnie zwracam się z prośbą do Was, wspaniałych czytelników i autorów o wsparcie dla naszej uczennicy (Kl. II gimnazjum) - autorki tekstu wieńczącego tomik "Ujeździłem raka". Sandra boryka się z chorobą nowotworową. Wszelka pomoc nieskończenie wartościowa.
Szczegóły na stronie:
http://klifzskrzykawa.blogspot.com/
Przepraszam Was, że przesyłka nie dotarła (źle się z tym czuję), ale książki przekazałam zgodnie z potrzebą na pomoc w leczeniu i rehabilitacji jednej ze współautorek "Ujeździłęm raka". Sandra Sobczyk jest niezłomną dziewczyną, która mimo ciężkiej choroby, kolejnych ciężkich operacji, ma niewyczerpane pokłady radości życia, miłości do świata, ludzi i zwierząt. NIe poddaje się mimo tak poważnej choroby. Książki będą do wylicytowania na stronie allegro Fundacji Mam Marzenie oraz jutro podczas koncertu "magia Marzeń w Krakowie.
UsuńPrzepraszam, za niewywiązanie się z obietnicy, ale zdecydowałam się na ten (powyżej opisany) krok. Państwo, którzy zgłosili chęć otrzymania książki tym samym mogą czuć się Darczyńcami. Jeśli jednak pragną być książkę (do czego serdecznie zachęcam), proszę śledzić poniższe strony:
http://klifdlasandry.blogspot.com/
http://klifzskrzykawa.blogspot.com/
https://www.facebook.com/UjezdzilemRaka
https://www.facebook.com/pages/KLIF-Klub-Literacki-i-Filmowy
Serdecznie pozdrawiam i dziękuję pięknie za ofiarowane dary serca.
PS
Ostatecznie książka krąży w obiegu w całej Polsce, nawet przysłano ją Sandrze - osoba nie skojarzyła, że Sandra jest współautorką i wysłała jej w prezencie do szpitala. Sandra książki rozdaje, również w szpitalu.
http://www.mammarzenie.org/imprezy-cykliczne/koncert-magia-marzen/
Usuńhttp://allegro.pl/my_page.php?uid=4219785
Książka warta przeczytania :D
OdpowiedzUsuńWygląda na to, że muszę to dorwać.
OdpowiedzUsuńTo ważny temat i powinniśmy się z nim oswajać, czytać o nim, wiedzieć, ze choroba może spotkać każdego z nas. Nie wiem, czy dałabym radę przeczytać. Boję się. A fakt, że napisali ją gimnazjaliści? Cóż, może czasami w życiu dzieje się tak, że dzieci muszą dorosnąć wcześniej i są o wiele mądrzejsze życiowo niż niektórzy dorośli. Może dlatego, że więcej przeżyły, przez więcej przeszły i mają w sobie więcej zdrowego rozsądku? Trudno to ocenić.
OdpowiedzUsuńKochana, masz literówkę we wstępie: "o roku", powinno być "raku" oczywiście :)
OdpowiedzUsuńKsiążka warta przeczytania, temat raka jest trudny i smutny, staje się jeszcze bardziej przytłaczający, kiedy dotyka dzieci...
Aj, aj, aj, nie zauważyłam jej! Dziękuję za to spostrzeżenie.
UsuńNie ma za co ;)
UsuńPS: Nominowałam Cię do Liebster Blog Awards :) Szczegóły w notce!
http://swiatkasiencjusza.blogspot.com/2014/01/liebster-blog-awards.html
Mimo tego, że jest to wartościowa książka, opisuje istotny i ważny temat i warto ja na pewno przeczytać, ale mnie nie ciągnie do przeczytania jej.
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytam tę książkę.. Bardzo poruszający temat, ale jakże aktualny.. Mi już towarzyszy od dawna, kiedy byłam na początku liceum, zmarła moja koleżanka... Długo walczyła, taka młoda dziewczyna do dziś nie mogę uwierzyć.. Pamiętam z opowieści mojej ciocia, która miała 17 lat (14 lat temu) i kolegę chorego na raka.. Chłopak już wiedział, że nie dożyje 18, dlatego wyprawił 17 urodziny zamiast 18, ciocia mówiła, że to były najsmutniejsze urodziny w jej życiu, grobowa atmosfera, niedługo potem chłopak zmarł.. Teraz w rodzinie mam młodego chłopaka dotkniętego rakiem.. lekarze dają mu max 3 lata życia... To są prawdziwe tragedie...
OdpowiedzUsuńW mojej miejscowości z której pochodzę, tylko w moim bloku (nieduży - 12 rodzin) są aż 3 osoby, które dotknęła choroba. A to tylko te o których akurat wiem. Straszne jak kruche jest życie - jednego dnia komuś wydaje się, że ma przed sobą całe życie, a drugiego słyszy wyrok. Jasne, że z chorobą można walczyć, ale czasami to ona wygrywa...
OdpowiedzUsuń