Uwielbiam stragany z książkami wystawiane wzdłuż najpopularniejszych deptaków w wakacyjnych kurortach. Można w nich znaleźć wspaniałe książki w naprawdę niskich cenach. W tym roku udało mi się upolować ,,Córkę kapitana" autorstwa Aleksandra Puszkina. Jestem wielką miłośniczką wierszy Puszkina, wiec byłam bardzo ciekawa jak taki liryczny geniusz poradził sobie w tak nietypowej dla siebie formie.
Słówko o fabule. Młodziutki Piotr Griniow zostaje wysłany przez swojego ojca do wojska. Jednak nie do Petersburga, miasta dworskich uciech, lecz do przyjaciela seniora, na prowincję. Pietia przyjeżdża do twierdzy Biełogorskiej spotykając po drodze dwóch ciekawych jegomościów, wobec których zachowuje się nad wyraz szlachetnie.
W końcu przyszły żołdak trafia do swojego poczciwego kapitana i jego żony i oczywiście zakochuje się w ich córce, strachliwej Maszy Iwanownej. Młodzi nie mają jednak okazji by spędzić ze sobą odrobinę czasu bowiem samozwaniec Pugaczow nadciąga w bliskie twierdzy rejony podbijając wszystkie okoliczne warownie i mordując ich przywódców. Pomimo szlachetnej postawy kapitana twierdza Białogorska również zostaje zdobyta. Wszyscy oficerowie zostają natychmiast powieszeni. Wszyscy oprócz Piotra, dlaczego? Okazuje się, że bycie dobrym i przy okazji młodzieńczo naiwnym czasami się opłaca.
Młodziutka Masza zostaje ukryta u miejscowego popa, a Piotr robi wszystko, by ją uwolnić i powstrzymać nieobliczalnego Pugaczowa. Przygoda właśnie się zaczyna.
Fabuła książki jest dość prosta i przewidywalna. Przypomina typowy romans historyczny, wczesne ,,Ogniem i mieczem" (czyżby nasz Sienkiewicz wzorował się na Puszkinie?). Problem w tym, że wszystko w tej książce jest aż za bardzo przewidywalne i naiwne. Dodatkowo, wyjątkowo drażniące są redaktorskie pomyłki. Wydawało mi się, że kolekcja Hachette to jednak jakaś marka tymczasem nie oszczędzono mi smaczków typu: ,,Tego wieczoru nastój miałem czuły i serdeczny", czy ,,Zostałem awansowano do stopnia oficera". Jeśli zdecydujecie się sięgnąć po tę książkę, polecam sięgnąć po wydanie Państwowego Instytutu Wydawniczego, za którym szczerze przepadam.
Wracając do samej książki. Puszkin zdecydowanie lepiej odnajduje się w liryce i jej odwołaniach do ludzkiej wyobraźni i uczuć. W ,,Córce kapitana" wiele wątków zostało pominiętych, a na koniec wszystko w cudowny sposób dobrze się skończyło dzięki łaskawej imperatorowej Katarzynie II. Książka liczy sobie 145 stron podczas gdy akcji wystarczyłoby na kilka tomów. Wtedy byłoby to arcydzieło, teraz czytelnik kończąc lekturę czuje pewien niedosyt.
Nie chcę Was jednak całkowicie zrażać do tej powieści, którą średnio wyrobiony czytelnik jest w stanie pochłonąć w godzinkę, góra dwie. Puszkinowi udało się tchnąć w tę książkę rosyjską duszę oraz stworzyć postać, która zdobyła moje serce. Sewielicz, stary opiekun głównego bohatera, uparty i na swój sposób inteligentny jest jednym z lepiej wykreowanych bohaterów literackich, na jakich miałam przyjemność się natknąć.
,,Córka kapitana" jest idealną lekturą na zimowy wieczór dla kogoś, kto pragnie cofnąć się w czasie do romantycznej XVIII-wiecznej Rosji. Jeśli macie ochotę na raczej lekką, trochę wyidealizowaną powieść to z czystym sercem polecam Wam Puszkina.
To wszystko na dziś, dziękuję za przeczytanie i pozdrawiam,
Franca
Recenzja bierze udział w wyzwaniach: Book-Trotter oraz Czytam książki wydane przed 1990 rokiem.
Tylko 145 stron? Na taką książkę zawsze znajdę czas :) Wydaje się być niezła, więc tym bardziej mogę przeczytać :)
OdpowiedzUsuńKocham literaturę rosyjską :D Koniecznie muszę dorwać tę książkę :D
OdpowiedzUsuńJa też uwielbiam takie stosika z tanią książką podczas wakacyjnych wyjazdów. Tej lektury nie mam jeszcze w swoich zbiorach.
OdpowiedzUsuńWiesz, nigdy nie czytałam rosyjskiej literatury, ale jestem jednak jej ciekawa. Wprawdzie wolę fabuły osadzone w bardziej współczesnych czasach, ale chyba zaryzykuje i z czystej ciekawości przeczytam tę niewielką objętościowo książeczkę.
OdpowiedzUsuńNa razie nie miałam jeszcze styczności z literaturą rosyjską. Mam nadzieję, że wkrótce uda mi się nadrobić te rażące braki. Kto wie, może zacznę swoją przygodę z rosyjskimi książkami właśnie od Puszkina...? :)
OdpowiedzUsuńLubię literaturę rosyjską i taką tematykę, ale nie przepadam za, jak to napisałaś "przewidywalnymi i naiwnymi" książkami... Chociaż jest taka krótka, że może nie przeszkadzała by mi ta przewidywalność ;)
OdpowiedzUsuń