Kilka lat temu podczas wizyty na strychu, wśród sterty rupieci znalazłam karton pełen książek, w większości bardzo starych. Od tego czasu staram się podczytywać kolejne pozycje z tego pudła. Większość z nich jest naprawdę ciekawa. Ostatnio postanowiłam przeczytać ,,Ludzi stamtąd" Marii Dąbrowskiej.
Dąbrowska to jedna z najlepszych i najbardziej znanych polskich pisarek XX wieku. Największą sławę przyniósł jej wielki cykl powieściowy zatytułowany ,,Noce i dnie", który planuję przeczytać w przyszłym roku. Na ,,Ludzi stamtąd" składa się osiem opowiadań, których bohaterowie są pracownikami folwarcznymi. Akcja wszystkich opowiadań toczy się w jednej okolicy i zazwyczaj dalsze losy bohaterów z jednego z nich poznajemy w następnych.
Dzięki lekturze tej książki możemy dokładnie zapoznać się z życiem ludzi na wsi na początku zeszłego wieku. Poznajemy warunki ich życia, relacje dzielące ich z Panami, moralność i sposób spędzania czasu wolnego. Język bohaterów jest dokładnie taki sam, jakim posługiwała się ówczesna służba folwarczna. Dąbrowska była świetną obserwatorką i nie stroniła od rozmów z wieśniakami, więc nie bała się zastosować w swej książce ich gwary.
,,Ludzie stamtąd" to Panowie, którzy z punktu widzenia służby czyli ,,ludzi stąd" opisani są bardzo niewyraźnie. Państwo są gdzieś za uchylającym się od czasu do czasu lufcikiem, choć nie stronią od kontaktu ze swoimi podopiecznymi ograniczając je jednak do minimum. Wiejscy maluczcy mają swoje własne życie i choć zazdroszczą mieszczanom i Panom ich bogactwa, raczej nie czują się pokrzywdzeni przez los. Ich świat ogranicza się do ich warstwy społecznej, a największym marzeniem wiejskiej biedoty jest posiadanie własnego kawałka ziemi, nie zaś odwet na Panach i wejście na salony. To wydaje im się równie niemożliwe, co latanie.
,,Ludzie stamtąd" to bardzo ciekawa książka. W pełni można ją docenić dopiero po przyzwyczajeniu się do specyficznego języka bohaterów. Każde kolejne opowiadanie jest lepsze od poprzedniego, a bohaterowie wzbudzają w czytelniku coraz więcej pozytywnych emocji, choć Dąbrowska nie stroni od opisywania najmroczniejszych aspektów życia wiejskich maluczkich. Polecam tę książkę zainteresowanym życiem codziennym ludzi z lat 20. XX wieku, miłośnikom opowiadań i realnego, doskonale odwzorowanego języka ówczesnych mieszkańców polskich wsi.
To wszystko na dziś, dziękuję za przeczytanie i pozdrawiam,
Franca
Recenzja bierze udział w wyzwaniach: Polacy nie gęsi, Z literą w tle, Czytam książki wydane przed 1990 rokiem i Lata dwudzieste, lata trzydzieste...
Rzeczywiście brzmi ciekawie, ale wątpię, żebym się za tę książkę w najbliższym (lub nawet już nieco dalszym) czasie zabrała.
OdpowiedzUsuńPamiętam książki z podobną okładką. Moja żona znalazła w podobny sposób książki z początku XIX wieku, ciekawe co kryją nasze strychy.
OdpowiedzUsuńW takim razie pogratuluj swojej żonie tak wspaniałych znalezisk, których szczerze jej zazdroszczę. Najstarsza książka, do której ja się dokopałam pochodzi ,,dopiero" z 1952 roku.
UsuńJa bym jednak wolała zacząć od "Nocy i dni" :-)
OdpowiedzUsuńMarii Dąbrowskiej czytałam tylko "Noce i dnie", którymi się zachwyciłam. Myślę, że czas teraz na lekturę, którą Ty proponujesz :)
OdpowiedzUsuń,,Noce i dnie"planuję przeczytać w tym roku. Cieszę się, że tak Ci się spodobała ta tetralogia, mam nadzieję, że i ja się na niej nie zawiodę.
UsuńAkurat tych opowiadań Marii Dąbrowskiej nie czytałam. Ale nie trzeba mnie specjalnie do jej twórczości zachęcać;) (osobiście mogę polecić "Na wsi wesele")
OdpowiedzUsuńKsiążki znalezione na strychu? Brzmi świetnie, też chciałabym dokonać podobnego odkrycia;)
Polska wieś - zawsze, wszędzie i w każdym wydaniu! Świetna recenzja Franco, jestem jak najbardziej zainteresowana :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam tej książki Dąbrowskiej. Fajnie, że przedstawiasz takie stare czytadła. To się ceni.
OdpowiedzUsuńDziękuję. Uwielbiam czytać stare, trochę już zapomniane książki. W Nowym Roku postaram się czytać ich jeszcze więcej niż w poprzednim, więc cieszę się, że ich recenzje znajdują odzew wśród moich czytelników.
UsuńMuszę się w końcu zabrać za starszą literaturę, powinno się znać takie klasyki :)
OdpowiedzUsuńTeż mam trochę takich starych książek, ale jakoś brak mi zapału do sięgania po nie.
OdpowiedzUsuńDawno nie czytałam nic z takich starszych wydań, same nowości czekają na moich półkach. Ale warto czasami się skusić na coś takiego, może jak odwiedzę bibliotekę to sobie wypożyczę :)
OdpowiedzUsuńA wiesz, że ta książka leży u mnie zapomniana? Zachęciłaś mnie, aby wreszcie zabrać się za lektury, które mam w domu:)
OdpowiedzUsuńWyśmienicie! W takim razie czekam na ich recenzje;)
UsuńLubię przenoszenie się w czasie i poznawanie przeszłych wieków. Dąbrowską znam ze szkoły, a tej pozycji nie czytałam. Może kiedyś się skuszę, bo widzę, że warto :)
OdpowiedzUsuń