niedziela, 1 września 2013

O chorobie


Myślę, że każdy mol książkowy ma kilku pisarzy, których twórczość chce poznać, ale zawsze coś stoi mu na drodze. Ja mam kilkadziesiąt (!) takich autorów, wśród których są m.in. Tomasz Mann, Józef Ignacy Kraszewski, Antoni Czechow, Lew Tołstoj, Edgar Allan Poe (...) i Virginia Woolf. Ostatnio, podczas ultrakrótkiej, ale niesamowicie owocnej wizyty w Krakowie trafiłam na Skład Taniej Książki (Grodzka 50 - polecam!) gdzie kupiłam kilka książek po niezwykle niskich cenach. Jedną z nich był esej właśnie Virginii Woolf zatytułowany ,,O chorowaniu".


Woolf zawsze była dla mnie symbolem pisarzy szalonych. Geniuszy posiadających talent literacki, którym mogliby obdarować kilka(dziesiąt) osób, których dręczyła jakaś przypadłość, choroba czy właśnie szaleństwo. Autorzy, którzy popełnili samobójstwo obrośli w mojej głowie w mit, którego nic nie jest w stanie zburzyć (sama nie wiem dlaczego). Virginia Woolf chorowała przez całe swoje życie by w roku 1941 napełnić sobie kieszenie kamieniami i rzucić się do rzeki. Nie trudno zgadnąć, co skusiło ją napisania eseju, który pragnę Wam zaprezentować.



Dlaczego ,,choroba nie zajęła wraz z miłością, orężem i zazdrością miejsca pośród głównych tematów literatury'?

To właśnie pytanie przyświeca całemu tekstowi Woolf. Książek, które opowiadałby o chorobie jest (cóż za gra słów) jak na lekarstwo, a przecież jest to stan, który towarzyszy człowiekowi, przez całe jego życie, a czasem nawet je kończy.
Cały esej to zaledwie 13 stron (książka ma ich 41, ale większość to znakomity wstęp Harmione Lee). Tyle wystarczyło pisarce by udowodnić czytelnikowi, że choroba to wartościowy motyw literacki, który co i rusz powinien pojawiać się na kartach kolejnych powieści. Co ciekawe, udowodniając swoją tezę Virginia Woolf wyjątkowo często odwoływała się do... Szekspira!

Dodatkowym atutem tej książeczki jest ukazanie udręki osoby przykutej do łóżka, która została odcięta od życia, które kochała i została skazana na litość bliskich, która wcale nie jest niczym przyjemnym. Trzeba być naprawdę uzdolnioną osobą, by zawrzeć tyle treści w tak krótkim tekście.
Jak zwykle polecam!

To wszystko na dziś, dziękuję za przeczytanie i pozdrawiam,
Franca

Recenzja bierze udział w wyzwaniach Tea Time z Corridą oraz Czytam książki wydane przed 1990 rokiem.


8 komentarzy:

  1. Mam identycznie. I właśnie o Woolf tez myślę, szczególnie po przeczytaniu recenzji "Chwil wolności" czyli jej dzienników.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja również chciałabym poznać twórczość wielu pisarzy, a z wymienionych przez Ciebie, najbardziej Tołstoja. Powieści Kraszewskiego nie są mi obce. To jeden z moich ulubionych pisarzy:) Twórczości Virginii Woolf w ogóle nie kojarzę, dlatego z wielkim zainteresowaniem przeczytałam Twoją opinię o tej pozycji:)

    OdpowiedzUsuń
  3. to byłą wspaniała kobieta, wyprzedzała swoje czasy, a Pani Dalloway to moja ulubiona jej książka :)

    OdpowiedzUsuń
  4. O autorce słyszałam, ale nie zwróciłam na nią większej uwagi. Teraz wiem, że zrobiłam coś źle. Ja również chciałabym poznać twórczość wielu pisarzy i mam nadzieję że mi się to uda.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam nadzieję, że kiedyś będzie mi dane poznać jej książki :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Cenię twórczość tej autorki, więc i po książkę chętnie sięgnę.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie znam twórczości tej autorki, a chętnie poznam, a w tym przypadku te kilka stron warto pewnie przeczytać, aby się osobiście przekonać o stylu pisania autorki ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Virginia Woolf to trudna literatura, niemniej genialna. kilkakrotnie próbowałam też jej "Dzienniki" i za każdym razem odstawiałam. teraz znów mi o niej przypomniałaś :)

    OdpowiedzUsuń

Hej, jeśli przeczytałeś tę recenzję i chociaż odrobinę Ci się spodobała, daj mi o tym znać. Gdy tylko widzę chociaż jeden nowy komentarz naprawdę wierzę, że warto pisać dalej, a uśmiech sam pojawia się na mojej twarzy. Znasz to uczucie, prawda?