Wyobraźcie sobie, że Bronisław Komorowski postanowił osuszyć jezioro Śniardwy po to by, powiedzmy, na jego miejscu umieścić pola kukurydzy. Pytacie się - jak to? po co? No właśnie po to, byśmy mieli więcej pól kukurydzy. Absurd? Absurd! I to na dodatek, taki, który już się wydarzył, i to na znacznie większą skalę.
W latach 60. XX wieku Jezioro Aralskie było czwartym co do wielkości jeziorem świata. Niestety, z biegiem czasu jego powierzchnia zmniejszyła się o 55 tys. km². Wody z Amu-darii i Syr-darii zamiast zasilać wody jeziora były sztucznie odprowadzane do wadliwie poprowadzonych kanałów irygacyjnych. Jezioro (nazywane przez niektórych morzem) Aralskie zostało wysuszone ponieważ władze ZSRR postanowiły uczynić ze swojego kraju potęgę w światowej produkcji bawełny, jednej z najbardziej wodochłonnych roślin na świecie.
Zanik jeziora nikogo poza tysiącami ,,zwykłych ludzi" (a jak powszechnie wiadomo, oni głosu nie mają) jakoś szczególnie nie zaniepokoił, gdyż uznano, że jest ono ,,oczywistą pomyłką natury".
Bartek Sabela, architekt, miłośnik wspinaczki i autor książki o przewrotnym tytule ,,Może (morze) wróci" w pewnym momencie swojego życia zainteresował się historią Jeziora Aralskiego i postanowił sprawdzić, jak obecnie wygląda ten akwen i jak radzą sobie ludzie, dla których był on całym życiem.
Pomimo tego, że książka reklamowana jest jako reportaż o zaniku Jeziora Aralskiego to jego historia stała się również pretekstem do podróży autora do Uzbekistanu, którego to opis zajął większą część publikacji. Jeśli kiedykolwiek chcielibyście wybrać się do tego kraju, polecam Wam lekturę tej książki. Wiele rzeczy dzięki niej stanie się łatwiejsze. Formalnie rzecz biorąc, Uzbekistan jest republiką rządzoną przez prezydenta Isloma Karimova, który wprowadził w swym kraju autorytarne rządy. We wszystkich wyborach Karimov zdobywa co najmniej... 90% wszystkich głosów.
Poza praktycznymi informacjami i zwykłymi ciekawostkami na temat Uzbekistanu dużą część książki zajmują wspomnienia ludzi, którym Jezioro Aralskie dawało zatrudnienie, możliwość przeżycia i wspominania. Dla wielu Jezioro było całym życiem dlatego jego stopniowe zanikanie i i towarzysząca temu bezradność było dla nich życiową tragedią i porażką. Miasto Munjak, którego istnienie uzależnione było od położenia Jeziora Aralskiego w latach 60. było jednym z lepiej rozwiniętych miast ZSRR a obecnie jest praktycznie wymarłe.
Symboliczna okładka książki, której jedyną ozdobą są zanikające litery oraz przewrotny tytuł tej publikacji jest najlepszą zapowiedzią tego, co możecie zastać jeśli zdecydujecie się przeczytać ten reportaż. Polecam go wszystkim tym, którzy interesują się absurdalną historią byłego ZSRR. Książkę czyta się bardzo szybko, a liczne zdjęcia dodatkowo uprzyjemniają lekturę. Nie zawiedziecie się na tej pozycji.
To wszystko na dziś, dziękuję za przeczytanie i pozdrawiam,
Franca
Recenzja bierze udział w wyzwaniach Polacy nie gęsi i Nie tylko literatura piękna.
Trochę obawiam się tej książki, bowiem tematyka nie interesowała mnie do tej pory za bardzo. Zresztą z reportażami nie jestem w najlepszych stosunkach. Jednak do tej pory czytam same pozytywne opinie, tak jak Twój tekst, więc najwyraźniej warto po nią sięgnąć.
OdpowiedzUsuńCoś dla mnie, ale na kiedyś, na razie mam inne plany :)
OdpowiedzUsuńWyobraziłam sobie tę kukurydzę... Brzmiałoby śmiesznie, gdyby nie historia z Jezirem Aralskim.
OdpowiedzUsuńA książka świetna!
Lubię takie książki, z których można się coś dowiedzieć :) Chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńInteresujący temat. Nie czytałam jeszcze czegoś takiego.
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tej historii, ale nigdy właściwie nie zainteresowałam się konsekwencjami tego zjawiska. Możliwe, że to właśnie okazja!
OdpowiedzUsuńHmm... Niby nie dla mnie, choć recenzja brzmi kusząco:)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy temat, lubię takie :) Mam nadzieję, że zdobędę gdzieś tę książkę :)
OdpowiedzUsuń