piątek, 6 września 2013

Juan Gabriel Vasquez ,,Hałas spadających rzeczy"

Czas na recenzję kolejnej książki, która wzbudza we mnie sprzeczne emocje. Sama nie wiem, czy to dobrze, czy może raczej źle gdy po przeczytaniu jakiejś powieści przez długi czas nie mam pojęcia, co mam o niej myśleć (i co napisać w recenzji). Musicie wybaczyć mi ten brak wstępu, ale ten jeden jedyny raz chciałabym od razu przejść do rzeczy.

,,Hałas spadających rzeczy" to druga wydana w języku polskim powieść Juana Gabriela Vasqueza, jednego z najbardziej znanych kolumbijskich pisarzy. Fabuła książki jest nieco zawiła. Mamy dwie katastrofy lotnicze, dwie wielkie miłości, dwa pokolenia bohaterów, kawał historii Kolumbii oraz bilard (od niego wszystko się zaczęło). Ale po kolei. Antonio Jammara, młody wykładowca akademicki w jednym z klubów bilardowych poznaje Ricarda Laverdego. Między mężczyznami zawiązuje się nić koleżeństwa (przyjaźń to w tym przypadku za duże słowo). Niestety, pewnej nocy Ricardo zostaje zastrzelony, a jego przyjaciel ciężko zraniony. W międzyczasie Antonio zostaje ojcem, ale ciągła rehabilitacja oraz rozmyślanie o śmierci Laverdego nie pozwalają mu w pełni cieszyć się ojcostwem. Mężczyzna postanawia na własną rękę wyjaśnić sprawę zabójstwa Ricarda, który tuż przed śmiercią miał zamiar spotkać się ze swoją byłą, od lat nie widzianą żoną. 

Od razu zaznaczę, że ,,Hałas.." nie jest kryminałem. Nawet jeśli w założeniu autora miał nim być (w co szczerze wątpię) to nie wyszło mu. Obok głównego planu narracyjnego (historia Antonia) istnieje drugi, który rozgrywa się w latach 70. XX wieku, gdy Kolumbia pogrążona była w niewyobrażalnym kryzysie. W tym czasie do tego kraju przybyło z USA mnóstwo ochotników gotowych nieść pomoc Kolumbijczykom w ramach Korpusu Pokoju, który koniec końców stał się zarzewiem rodzącego się właśnie narkobiznesu. Vasquez mnóstwo miejsca poświęca opisom środowiska, w którym poruszają się bohaterowie jego książki. Myślę, że z tej powieści możemy całkiem sporo dowiedzieć się o ojczyźnie jej autora.

Pomysł na książkę był niezły. Wykonanie niby też skoro powieść zdobyła Premio Alfaguara de Novela, jedną z najbardziej prestiżowych hiszpańskich nagród literackich. Niestety, mnie po lekturze tej książki został... niesmak? Nie, bez przesady. Ale nie ukrywam, że spodziewałam się czegoś nieco bardziej interesującego i dojrzałego. Główny bohater jest na wskroś irytujący, sam nie wie, czego chce i o co mu chodzi. Mam wrażenie, że autor chciał komuś coś tą książką udowodnić i za bardzo się starał. A wszyscy dobrze wiemy, że gdy chcemy czegoś za bardzo to...

To wszystko na dziś, dziękuję za przeczytanie i pozdrawiam,
Franca

Recenzja bierze udział w wyzwaniu ,,Literacka Ameryka Południowa".


20 komentarzy:

  1. hmm a ile stron ma książka? Jakbym miała przeczytać to tylko ze względu na kawałek historii Kolumbii, bo interesują mnie kraje Ameryki Łacińskiej :) Ale w sumie lepiej podjąć się w tym celu książki typowo historycznej, skoro fabuła tej lektury jest średnia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książka ma dokładnie 232 strony. Jeśli interesuje Cię historia najnowsza tego regionu to myślę, że ,,Hałas..." Ci się spodoba:)

      Usuń
  2. Czytałam jakiś czas temu i miło wspominam, ale ja uwielbiam ten ich klimat. Nie wydaje mi się, że książka miała być kryminałem, zdecydowanie nie o to w niej chodziło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak myślę:). O kryminale wspomniałam ponieważ z mojego opisu fabuły wychodzi na to, że głównym wątkiem książki jest znalezienie mordercy Laverdego, a przecież tak nie jest. Nie chciałam też zdradzać istotnych spojlerów gdyż wielu czytelnikom popsułoby to zabawę (mnie zawsze psuje). :-)

      Usuń
  3. To nie jest mój ulubiony gatunek, więc jeśli budzi u Ciebie nie smak, u mnie będzie jeszcze gorzej. Nie sięgnę.

    Dodałam bloga do obserwowanych. Zapraszam również do mojej Wielkiej Biblioteki Ossus. Odnośnik znajduje się w moim blogowym profilu.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubię takie klimaty ;) Mam nadzieję, że książka już niedługo znajdzie się na mojej półce. Pozdrawiam, Livresland :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja mimo wszystko czuję się zachęcona i jeśli tylko będę miała okazje przeczytać tę książkę, to na pewno to zrobię:)

    OdpowiedzUsuń
  6. E, po wstępie myślałam, że to coś ciekawszego. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wrażenie, że napisałam o tej książce zdecydowanie mniej pozytywną recenzję niż chciałam:)

      Usuń
  7. "Wykonanie niby też skoro powieść zdobyła Premio Alfaguara de Novela, jedną z najbardziej prestiżowych hiszpańskich nagród literackich" - Nagrody nie zawsze świadczą o wartości stylistycznej tekstu, a już na pewno nie są wyznacznikiem tego, czy i jak bardzo spodoba nam się dana pozycja. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Święta prawda. Wydaje mi się jednak, że nagród nie powinno przyznawać się za nic więc miałam prawo spodziewać się ciekawej lektury:)

      Usuń
  8. Sama nie wiem. Jakoś nie czuję się przekonana do tej książki. Nie będę jej na siłę szukać.

    OdpowiedzUsuń
  9. Hmm, nie brzmi jakoś super zachęcająco, a mam w planach tyle wspaniałych ksiażek, że tą mogę sobie raczej odpuścić ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Mam ochotę na tę książkę :) poza tym lubię pisarzy z Ameryki Południowej
    http://qltura.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. ależ się na jego temat pozytywnych opinii naczytałam. trzeba będzie w końcu samemu próbować jego prozy.

    OdpowiedzUsuń
  12. Pewnie w tym roku już jej nie zdążę przeczytać, ponieważ mam spore czytelnicze zaległości, ale za to w 2014 roku może znajdę dla niej czas.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  13. O nie! Z daleka od irytujących bohaterów! Po ostatniej książce mam serdecznie dość. Dlatego nie przeczytam i chyba nic nie stracę.

    OdpowiedzUsuń
  14. Choć lubię iberoamerykańskich pisarzy to jednak tę książkę sobie na ten moment odpuszczę.

    OdpowiedzUsuń
  15. Szaleństwa nie ma, raczej sobie daruje.

    OdpowiedzUsuń

Hej, jeśli przeczytałeś tę recenzję i chociaż odrobinę Ci się spodobała, daj mi o tym znać. Gdy tylko widzę chociaż jeden nowy komentarz naprawdę wierzę, że warto pisać dalej, a uśmiech sam pojawia się na mojej twarzy. Znasz to uczucie, prawda?