niedziela, 28 kwietnia 2013

Kronika chaosu

Co jakiś czas na półkach większości księgarń pojawia się książka, która jest promowana w tak nachalny sposób, że mamy ochotę kupić ją tylko dlatego, żeby jej okładka raz na zawsze zniknęła nam z oczu. W mojej okolicy w ten sposób promowane było ,, Pięćdziesiąt twarzy Greya" czy ,,Wszystkie odcienie czerni".
Jak pewnie większość zdążyła się już zorientować, nie są to arcydzieła, które mają szansę zaistnienia w szkolnym kanonie lektur, choć podejrzewam, że część tzw. gimbazy (ostatnio bardzo modne słówko) bardzo by się z tego faktu ucieszyła. Jak się jednak okazuje upierdliwa promocja nie jest wyznacznikiem kiepskiej książki. Dowodem na to jest dzieło Petera Godwina pt. ,,Strach. Ostatnie dni Roberta Mugabe".


Okładkę przedstawioną na zdjęciu obok, swego czasu widziałam dosłownie wszędzie. Na lubimyczytać.pl, w Matrasie, w Empiku... W końcu zdecydowałam się kupić tę książkę. Wstyd się przyznać, ale nazwisko zamieszczone w tytule raczej nie przyciągnęło mojej uwagi, za co powinnam wstydzić się do końca świata i jeszcze dzień dłużej (zwłaszcza, że uważam się za osobę dobrze zorientowaną w najnowszej historii Afryki i okolic). Tak to jest jak czasem zapominasz, ile to jest dwa plus dwa (lub uważasz, że sześć podzielić na dwa równa się cztery - copyright by Franca).

Dla równie niezorientowanych, Robert Mugabe to dyktator Zimbabwe (dawnej Rodezji), który władzę premiera w kraju zdobył w 1980 roku (prezydentem został w roku 1987) i do tej pory nie ma zamiaru jej oddać. Jego przydługa kadencja naznaczona została mordami politycznymi, konfiskatami majątków oraz powszechnym terrorem. Cytując Godwina: ,,(...) waluta praktycznie straciła wartość; w ciągu doby ulega dewaluacji o połowę. Pracę posiada zaledwie sześć procent ludzi. Zarobki spadły do poziomu sprzed 1950 roku . Ludzie głodują. Szkoły zamknięto, szpitale zbankrutowały. Średnia długość życia obniżyła się z sześćdziesięciu do trzydziestu sześciu lat. Zimbabawe ma najwyższy na świcie odsetek sierot. Zimbabweńczycy - oficjalnie najbardziej nieszczęśliwi ludzie na świecie - milionami opuszczają kraj w exodusie sięgającym jednej trzeciej populacji".

Peter Godwin
Tyle o Robercie Mugabe i jego politycznych zdolnościach (mam nadzieję, że powyższy cytat wystarczająco dobrze opisuje sytuację mieszkańców byłej Rodezji), czas na słówko o samej książce. Ta część recenzji będzie wyjątkowo krótka, za chwilkę wyjaśnię dlaczego. ,,Strach..." jest typowym reportażem, który punkt po punkcie spełnia wszystkie wytyczne przeznaczone dla tego gatunku literackiego. Nie chcę przez to powiedzieć, że jest to zła książka. W gruncie rzeczy cieszę się, że ją kupiłam ponieważ jest wyjątkowo rzetelna, fakty są odpowiednio poukładane. Dodatkowym walorem książki jest fakt, że jej autor, Peter Godwin w młodości został powołany do brytyjskiej policji południowoafrykańskiej, aby wziąć udział w wojnie o wyzwolenie Zimbabwe. Wiele prywatnych odniesień do opisywanych wydarzeń dodaje opowieści pewnego smaczku, który wybudza człowieka z marazmu oczekiwania na kolejną zbrodnie Mugabe.

Gdy przeczytałam tę recenzję zdałam sobie sprawę, że strasznie ,,kwoczę" i raczej nie zniechęcam Was do przeczytania ,,Strachu...". Absolutnie nie było to moim zamysłem. Książka bardzo mi się spodobała i spodoba się każdemu, kto interesuje się tą tematyką. Jednocześnie wiem, że osoby, które za reportażem raczej nie przepadają nie sięgną po tę książkę z tego samego powodu, co ja nie zdecyduje się przeczytać ,,Gone. Zniknęli" (Sheti, wybacz:)). Niemniej jakby kogoś ,,naleciało" na jakiś reportaż to z ręką na sercu mogę polecić mu ten.

Na dzisiaj to już wszystko, dziękuję za przeczytanie i pozdrawiam,
Franca

Ps: Chyba zamęczę Was tymi reportażami:). Gwoli odmiany, następny będzie Sparks lub Picoult, nie mogę się zdecydować:).

Recenzja bierze udział w wyzwaniu Z literą w tle.

18 komentarzy:

  1. Lubię od czasu do czasu zajrzeć do reportażu, więc czemu nie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj tam! Czyta się je bardzo przyjemnie, a jeśli można się wtrącić to głosuję za Sparks'em ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ok, czuję się więc przekonana:). Czas na pana Nicholasa S.

      Usuń
  3. Nie kwoczysz, nie kwoczysz :) Mnie zachęciłaś do książki jak najbardziej :-)
    Ze wstydem przyznaję, że nawet nie wiedziałam kim był Robert Mugabe. (Za to znam pana, który ma "ksywkę" Mugabe, teraz już wiem, skąd mogła się wziąć...) Bardzo zaintrygowała mnie ta postać, oczywiście niekoniecznie w pozytywnym sensie, zaraz zabieram się za wygooglowanie Mugabe.
    A reportaże lubię, więc chętnie przeczytałabym tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że i recenzja, i książka przypadły Ci do gustu. Lubię takich czytelników:)

      Usuń
  4. A na mnie jakoś takie nachalne promocje nie działają, więc udało mi się uchronić przed greyomanią. Reportaże czytam rzadko, ale po dobry zawsze warto sięgnąć.

    OdpowiedzUsuń
  5. nie wiem czy to moja obojętność, czy może żyję w jakiejś niszy informacyjnej, ale pierwszy raz widzę na oczy tę książkę. z Afryką za pan brat nie jestem, jednak czas na dobry reportaż zawsze się znajdzie.

    co do dalszych planów czytelniczych, znam tylko styl Piocult. nad Sparksem myślałam, ale póki co wydaje mi się zbyt oklepany.

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej! Nie kwoczysz :) Czytałam tę książkę, jest świetna, zgadzam się w Twoją recenzją, opisem, wszystkim!

    OdpowiedzUsuń
  7. Przeczytałabym tę książkę, fajna recenzja :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytaj tę książkę, a ja z pewnością przeczytam Twoją recenzję:)

      Usuń
  8. Szkoda, że nie interesuje mnie ten człowiek, a o życiu ludzi w tym kraju wiem tak mało. Kiedyś może sięgnę po ten reportaż, jeżeli troszkę więcej temat mnie zainteresuje. Teraz bym się rzeczywiście z nim męczyła.
    Ale tak to jest z książkami i reklamą. Też wiele razy sięgnęłam po książkę tylko po to, by w końcu nie irytować się na widok reklam. No cóż,przeczytałam Greya do połowy - koszmar. Ebooka wyrzuciłam w cholerę, nie chciałam tego więcej widzieć. Ale Grey/Szary/bóg seksu nachalnie do mnie chciał wrócić. I wrócił, w ręce mojego brata w wersji tradycyjnej, wrrr... Chyba przestanę zaglądać gdziekolwiek, by nie widzieć tych okładek. Po co się ponownie denerwować? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że Ty również nie możesz się uwolnić od Szarego Boga Seksu:)). Ta książka będzie mnie prześladowała do końca życia, chyba moja wewnętrzna bogini nie poczuła się odpowiednio połechtana twórczością E.L. James:)

      Usuń
  9. Nie przepadam za reportażami, dlatego raczej nie przeczytam. Ponadto nie interesuje mnie tamten rejon świata. I naprawdę ktoś jeszcze wierzy, że szumna reklama świadczy o wartości książki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie chodzi o to, że jest dokładnie odwrotnie (,,Zmierzch", ,,Pięćdziesiąt twarzy Greya"...). Tym razem jednak dobry PR pokrył się z wartością tej książki z czego jestem bardzo zadowolona.

      Usuń
  10. Przyznam, że okładka tej książki parokrotnie rzuciła mi się w oczy. Jednak jakoś nie mam szczególnej ochoty jej przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Po reportaże rzadko sięgam, ale ten z chęcią bym przeczytała.
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  12. Reportaże bardzo lubię, więc cieszy mnie Twoja opinia. Mam nadzieję, że uda mi się przeczytać tę książkę.

    OdpowiedzUsuń

Hej, jeśli przeczytałeś tę recenzję i chociaż odrobinę Ci się spodobała, daj mi o tym znać. Gdy tylko widzę chociaż jeden nowy komentarz naprawdę wierzę, że warto pisać dalej, a uśmiech sam pojawia się na mojej twarzy. Znasz to uczucie, prawda?