czwartek, 18 lipca 2013

Wśród kamienia i gargulców


W życiu każdego szanującego się czytelnika nadchodzi czas, gdy ten musi zmierzyć z klasyką. Ale czym właściwie jest klasyka? Czy zaliczają się do niej jedynie dzieła Sofoklesa, Arystotelesa, Homera i innych klasyków(!) greckich? A może klasyka to dzieła stworzone przez ludzi, którzy w swojej dziedzinie osiągnęli doskonałość i do dziś stanowią niedościgniony wzór dla innych twórców (znana ze szkoły para Horacy-Kochanowski)? Poniekąd tak. Prawdziwe arcydzieła bronią się same nawet wtedy, gdy wyniki sprzedaży nie potwierdzają osiągniętego sukcesu. Ja, kilka dni temu postanowiłam zmierzyć się z romantycznym gigantem spod pióra francuskiego pisarza Wiktora Hugo. Drodzy czytelnicy, przed Wami ,,Katedra Marii Panny w Paryżu"!


Głównym bohaterem książki jest archidiakon Frollo, pobożny człowiek nauki uważany przez współczesnych za czarownika. Rodzice mężczyzny zginęli podczas zarazy, z której ocalał jedynie młodszy brat ówczesnego kleryka, Jan. Frollo postanawia zadbać o dziecko najlepiej jak tylko potrafi, otacza go należytą troską i miłością. Pewnego dnia kobiety znajdują w katedrze podrzutka. Dziecko jest niezwykle brzydkie. Bogobojne paryżanki uznają je za potomka diabła i postanawiają spalić na stosie. W ostatniej chwili nielubiany i wzbudzający postrach ksiądz postanawia je adoptować a po kilku latach umieszcza go w dzwonnicy katedry Notre Damme i tytułuje dzwonnikiem. Przez tę pracę chłopiec traci słuch. Jedyną osobą z którą korzystając z licznych umownych znaków może się porozumiewać jest Frollo. W książce pojawia się również Esmeralda, szesnastoletnia uliczna tancerka, która nieświadomie wzbudza namiętność w wielu mężczyznach choć sama jest do nieprzytomności zakochana w dalekim od świętości kapitanie Febusie. W niezwykły, choć jak najbardziej prawdopodobny sposób losy tych bohaterów przeplatają się tworząc jedną z najlepszych powieści jakie widział świat (biorę pełną odpowiedzialność za te słowa).

Jeśli miałabym podsumować tę powieść w jednym zdaniu, napiszę: oto książka, która wygrywa fabułą. Zdaję sobie sprawę, że drugi akapit niniejszej recenzji będący streszczeniem tej pozycji nawet w ułamku procenta nie oddaje magii tej książki. Możecie czytać ją jako romans, powieść historyczną, obyczajową, a nawet kryminał.
Hugo stworzył świat, który zapada w pamięć i  inspiruje. Akcja książki nie rozwija się jednostajnie, momentami czytelnik aż drży z oczekiwania na następną stronę a czasami pojawia się chwila spokoju, która, jak to zwykle bywa, jest tylko ciszą przed burzą.

Żeby nie było tak cukierkowo (co absolutnie nie pasuje do tej książki, wierzcie mi, nie sądziłam, że jakakolwiek książka może skończyć się aż tak źle) wskażę jeden jej mankament. Mianowicie Hugo jest niezwykłym miłośnikiem architektury, szczególnie średniowiecznej. W powieści występują trzy wielostronicowe fragmenty, w których fabuła dosłownie zamiera i na pierwszy plan wysuwają się poglądy autora na współczesną mu architekturę oraz barbarzyństwo, którym nazywa niepotrzebne jego zdaniem a tragiczne w skutkach modyfikacje średniowiecznych budynków. Początkowo owe fragmenty wydały mi się całkiem interesujące lecz po kilkudziesięciu kolejnych stronach gdybania już nie mogłam doczekać się powrotu do głównego wątku książki, od którego doprawdy trudno jest się oderwać.


Na podstawie ,,Katedry Marii Panny..." powstał film animowany zatytułowany ,,Dzwonnik z Notre Damme". Gdy byłam dzieckiem, oglądałam go wielokrotnie i gdy tylko dowiedziałam się, że jest to ekranizacja, postanowiłam jak najszybciej przeczytać książkę, na postawie której powstała ta produkcja. Jak to zwykle ze mną bywa, od słów do czynów przeszłam kilkanaście lat później. Teraz już mogę przyznać, że film przejął od książki tylko główne wątki fabularne, sama akcja toczy się zupełnie inaczej. Ja nie zdecydowałbym się zekranizować tej książki jako filmu dla dzieci. Relacja Frollo-Esemralda jest zbyt skomplikowana i nie do przyjęcia dla przeciętnego, ,,nieuświadomionego" dziecka. Po prawej stronie zamieszczam fragment filmu, piosenkę śpiewaną przez sędziego. Powiem szczerze, nic tak dobrze nie oddaje ducha ,,Katedry Marii Panny w Paryżu" jak ta właśnie pieśń. Polecam.

To wszystko na dziś, dziękuję za przeczytanie i pozdrawiam,
Franca

Recenzja bierze udział w wyzwaniach Z półki 2013Z literą w tleCzytamy książki historyczneCzytam książki wydane przed 1990 rokiem.




14 komentarzy:

  1. Niestety nie czytałam :) W takim razie chętnie po nią sięgnę :) bajkę pamiętam, i ją też chętnie sobie przypomnę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiktor Hugo to klasyka, dlatego też ta książka prawdopodobnie znajdzie się na mojej liście must have :))
    a ile stron ma ta książka?
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książka ma dokładnie 509 stron. Nie zawiedziesz się;)

      Usuń
  3. Czytałam tę książką już jakiś czas temu, zaraz po "Nędznikach", w czasie mojej największej fascynacji Victorem Hugo.
    Powieść jest genialna, z resztą jak i cała twórczość tego autora.
    Jednak, jak napisałaś, chwilami ta książka jest tylko dla wytrwałych, te opisy budowli i szczegóły architektoniczne mogły człowieka wykończyć!
    I tak w ogóle to chciałam napisać, że cieszę się, że w blogosferze można znaleźć kogoś, kto czyta naprawdę dobrą literaturę, to co prezentujesz na swoim blogu jest godne podziwu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. To jedyne słowo, jakie potrafię z siebie wydusić po przeczytaniu takiego komentarza.

      Usuń
  4. W sumie zapowiada się całkiem nieźle. I skoro wygrywa fabułą.. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie miałam pojęcia że film powstał na podstawie książki. Musze koniecznie się za nią rozejrzeć :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Lubię klasykę. "Katedra Marii Panny w Paryżu" bardziej mi się podobała od słynnych "Nędzników" :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie wiem czy dałabym radę z tymi obszernymi fragmentami dotyczącymi architektury.

    OdpowiedzUsuń
  8. Kilkanaście lat temu czytałam tylko klasykę. Wtedy rynek polski nie był jeszcze zasypany tyloma powieściami obyczajowymi, kryminałami jak teraz, a poza tym fundusze nie pozwalały mi na to, żeby kupować sobie nowości wydawnicze. Bardzo mile wspominam tamten okres i nie ukrywam, że brakuje mi tamtych chwil...Chciałabym do nich powrócić:)
    "Nędzników" w tamtym okresie przeczytałam, jedna nie miałam okazji sięgnąć po "Katedrę Marii Panny w Paryżu"
    Również podziwiam Cię, że w dzisiejszych czasach i w tak młodym wieku czytasz takie powieści.
    Pozdrawiam serdecznie:))

    OdpowiedzUsuń
  9. Dziękuję za ten komplement. Co prawda ,,Nędzników" mam jeszcze przed sobą (w mojej bibliotece nie mieli ani tej książki, ani ,,Cesarza", ani ,,Zielonych wzgórz Afryki"...), ale bardzo, bardzo chcę przeczytać tę powieść. Do nowości wydawniczych podchodzę z rezerwą ponieważ mam wrażenie, że większość z nich jest o niczym, albo inaczej - że wszystkie są o tym samym (czyli o niczym:). Jedynie Kasia Grochola jako tako do mnie przemawia ponieważ oglądałam kilka programów z nią w roli głównej, w których udowodniła, że jest niezwykle inteligentną i zabawną babką. Jeśli już zabieram się za jakąś współczesną obyczajówkę to najpierw ,,sprawdzam ją" na lubimy czytać i na blogach czytelniczych, między innymi na Twoim. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. I tu się z Tobą zgadzam, że dzisiejsze nowości są w większości o niczym. Dlatego lepiej czytać klasykę, a przynajmniej powieści z ubiegłego stulecia. Toteż czytam i wracam do już czytanych.
    Na podstawie książki powstała nie tylko kreskówka ale również film z Anthony Quinnem w roli Quasimodo i piękną Giną Lolobrygidą w roli Esmeraldy. )

    OdpowiedzUsuń

Hej, jeśli przeczytałeś tę recenzję i chociaż odrobinę Ci się spodobała, daj mi o tym znać. Gdy tylko widzę chociaż jeden nowy komentarz naprawdę wierzę, że warto pisać dalej, a uśmiech sam pojawia się na mojej twarzy. Znasz to uczucie, prawda?