Ostatnio miałam szansę się przekonać, że wieści szybko idą w świat. O moich czytelniczych zainteresowaniach wiedzą już chyba wszyscy (zwłaszcza wśród krewnych i znajomych oraz krewnych i znajomych moich krewnych i znajomych) i co i rusz pożyczają mi jakieś książki. Kilka dni temu zostałam obdarowana dwiema powieściami, które ze względu na tego samego autora postanowiłam zrecenzować w jednym poście.
Te książki to ,,Prawdziwy cud" oraz ,,Dla ciebie wszystko", obie wyszły spod pióra Nicholasa Sparksa, jednego z najbardziej znanych ,,babskich" pisarzy naszych czasów. Jego książki charakteryzują się niezbyt porywającą fabułą oraz zaskakującym zakończeniem. Przez dwieście stron zazwyczaj nie dzieje się nic, a na sam koniec autor serwuje nam bombę, której wcześniej naprawdę nie daje się przewidzieć.
W ,,Dla ciebie wszystko" było podobnie. Książka opowiada historię Amandy i Dawsona, którzy za młodych lat byli parą, ale nie mogli być razem ze względu na swoje rodziny. Oboje pochodzą bowiem z zupełnie przeciwnych biegunów społecznych. Teraz, po latach spotykają się na pogrzebie ich wspólnego przyjaciela i próbują poradzić sobie z przeszłością. Cytując napis na okładce: ,,Dwoje ludzi, których życie naznaczyła tragedia. Czy potrafią wymazać przeszłość i odnaleźć dawną miłość?". Opis mnie nie zachwycił, ale zauroczył mnie zielonkawy, niezwykle nastrojowy kolor okładki (ci, którzy śledzą mój blog od dłuższego czasu wiedzą, że jestem typowym wzrokowcem) więc postanowiłam zacząć od tej właśnie książki i już po pierwszych kilkudziesięciu stronach miałam ochotę zrezygnować.
Przeszkodą niemalże nie do pokonania okazały się być sztuczne dialogi i to, co zauważyłam już na początku mojej ,,przygody" ze Sparksem. Pisarz nie umie wiarygodnie kreować czarnych charakterów. Nagromadzenie wulgaryzmów, które nijak nie pasują do reszty wypowiedzi, pozorny luz, a tak naprawdę głupota postaci i... rozkładający się trup jelenia przy rozmyślającym przestępcy? Nie, wbrew pozorom zdecydowanie nie tworzy to atmosfery strachu. Za to zakończenie, znowu wszystko wywróciło się do góry nogami i na pierwszy plan wskoczyła postać, która wcześniej pojawiała się tylko w rozmowach oraz rozmyślaniach głównych bohaterów. Książka dla wytrwałych wielbicieli melodramatów i niespełnionych miłości.
,,Prawdziwy cud" zadziwił mnie nieco zaskakującą jak na tego autora fabułą. Dziennikarz śledczy z Nowego Jorku, Jeremy Marsh przyjeżdża do sennego, zapomnianego miasteczka Bone Creek by wyjaśnić tajemnicę niezwykłych świateł pojawiających się co jakiś czas na opuszczonym cmentarzu. Znaczna część mieszkańców wierzy, że są to duchy nawiedzające okolicę w związku z klątwą rzuconą na to miasto przez niejaką Hattie. Wydawałoby się typowa dla jego pracy sprawa wydaje się Jeremiemu banalna do rozwiązania. Sprawę komplikuje jednak pojawienie się uroczej bibliotekarki, która również interesuje się sprawą świateł i zamierza pomóc Jeremiemu w wyjaśnieniu tej sprawy. Dlaczego komplikuje?Oczywiście, bohaterowie zakochują się w sobie, lecz żadne nie chce się do tego przyznać.
,,Prawdziwy cud" jest książką napisaną o wiele lepiej niż jego poprzedniczka. Jedynym co w niej razi to nachalne powtarzanie słowa ,,toteż". Nie wiem, czy jest to błąd autora, czy może tłumaczki, ale utrudnia to lekturę powieści, a zwłaszcza dialogów, które stają się przez tę skazę odrealnione i przesadnie grzeczne. Mimo to, książkę czyta się o wiele lepiej i szybciej niż ,,Dla ciebie wszystko" z tym, że znowu przez dwieście stron nie dzieje się właściwie nic. Autor ukrył to całkiem zgrabnie zarysowanymi bohaterami (zwłaszcza zapadającą w pamięć postacią burmistrza), ale po pewnym czasie nie możemy doczekać się jakiegoś zwrotu akcji. Sparks wydaje się prowadzić główny wątek tylko po to, by nagle wyciągnąć jakiś epizod, o którym czytelnik zdążył już zapomnieć i niespodziewanie uczynić go kanwą książki. W tym wypadku w miarę zaskakująca końcówka wyjaśnia tytuł książki, który z duchami niewiele ma wspólnego.
W twórczości Nicholasa Sparksa trudno szukać arcydzieł, które na stałe wejdą do kanonu literatury światowej. To pisarz specjalizujący się w lekkich powieściach z niespodziewanym, zazwyczaj tragicznym zakończeniem, które wymaga od bohaterów ułożenia swojego życia na nowo. Tego typu literatura ma swoje plusy i minusy, ja nie jestem jej fanką, ale polecam książki, które dzisiaj zrecenzowałam osobą, które potrzebują wytchnienia po ciężkim dniu/tygodniu lub nie najłatwiejszej lekturze. W tego typu momentach Sparks jest niezastąpiony.
To wszystko na dziś, dziękuję za przeczytanie i pozdrawiam,
Franca
Nie czytałam tych dwóch książek akurat. Jedynie na jaką się skuszę to "Prawdziwy cud". Mam za sobą "Anioła stróża", którą naprawdę polecam. No i trzy inne, ale ta jest akurat mniej znana w blogowym świecie. A szkoda ;)
OdpowiedzUsuńJa również polecam ,,Anioła stróża", którego przeczytałam na długo przed tym jak założyłam strofki. Może napiszę recenzję tej powieści gdy nie wyrobię się z jakąś książką, zobaczymy:)
UsuńTeż o tym myślałam. Zwłaszcza, że wszystko jeszcze w głowie świeże, choć książka przeczytana rok temu :) A bardziej znane poprzez ekranizacje "I wciąż ją kocham" albo "Ostatnia piosenka" - czytałaś? Ja zaczęłam od "Na zakręcie" i polubiłam autora. ;)
Usuń,,Na zakręcie" nie czytałam, a do ,,Ostatniej piosenki" namówiła mnie koleżanka, która wyznała, że pod koniec książki spłakała się niesamowicie. Cóż, ja nie płakałam, ale przyznam, że końcówka była zaskakująca. Jak zawsze u Sparksa:)
UsuńCzytałam "Prawdziwy cud", ale nie zwróciłam uwagi na słowo "toteż". Ogóle polecam "List w butelce". Niestety bez chusteczek nie udało mi się skończyć tej pozycji.
OdpowiedzUsuńMuszę koniecznie rozejrzeć się za pozycją "Anioł stróż", skoro obie ją tak polecacie:)
"Prawdziwego cudu" nie czytałam, a "Dla Ciebie wszystko" czeka sobie spokojnie na recenzję :)
OdpowiedzUsuńSparksa pokochałam za jego ,,Ostatnią piosenkę'', dlatego z ogromną przyjemnością poznam inne dzieła tego autora, w tym i powyższe pozycje.
OdpowiedzUsuńA ja pokochałam Sparksa za "Jesienną miłość". Polecam większość jego książek.
OdpowiedzUsuńCzytałam "Dla Ciebie wszystko" i bardzo przypadło mi do gustu. W ogóle bardzo lubię Sparksa jako taką lekką lekturę na przerywnik ;)
OdpowiedzUsuńSparksa czytywałam, ale nie mogłam się zakochać. Nawet film "Pamiętnik" jest lepszy...
OdpowiedzUsuń