„Dziewczyny z Syberii” to piąta część bestsellerowej serii „Prawdziwe historie” i druga autorstwa Anny Herbich. Jej bohaterkami są kobiety, które przeżyły zesłanie na Syberię i mają siłę, by o tym opowiadać. Ich historie są do siebie dość podobne. Najpierw głuche uderzenia kolb karabinów radzieckich żołnierzy o drzwi, kilka godzin na spakowanie się, podróż w bydlęcych wagonach, wywózka w nieznane, odrobaczanie ubrań, przydział do kołchozów, katorga, układ Sikorski-Majski, powrót do kraju lub emigracja. Schemat działał doskonale, ale nie przewidywał najgorszego. Tego, co działo się już na miejscu zsyłki i tego, że człowiek kolejny raz okazał się dla drugiego człowieka wilkiem.
Opowieści Janiny, Stefanii, Danuty, Aliny, Natalii, Danuty, Weroniki, Grażyny, Barbary i Zdzisławy budzą w czytelniku sprzeciw i niedowierzanie. Powszechnie wiadomo, co działo się w sowieckich obozach pracy, ale łagrowa rzeczywistość staje się wyraźna dopiero wtedy, gdy mamy do czynienia z osobistym świadectwem osób, które przeżyły to piekło. Janinie z powodu szkorbutu na pewien czas zarosły usta, brat Natalii za próbę ucieczki został postrzelony w czoło, przeszyty salwą z broni maszynowej, a jego nagie zwłoki przez tydzień, ku przestrodze dla innych więźniów, leżały pod bramą obozu i służyły za pokarm dla wałęsających się wygłodniałych zwierząt. Stefania została przegrana, czy też wygrana (kąt widzenia zależy od punktu siedzenia) w karty, ale słabość jednego z urków do jednej z jej przyjaciółek sprawiła, że ów urka odegrał Stefanię i podarował ją w prezencie wybrance swego serca.To tylko kilka przykładów tego, co mogło spotkać na Syberii więźniów, którzy budowali tam nowy lepszy proletariacki świat.
W książkach takich jak ta, czyli hybrydach reportażu i biografii, ważne jest pytanie o znaczenie jakie na ukształtowanie tekstu i jego odbiór przez czytelnika ma autor. Wydaje się, że narratorkami kolejnych rozdziałów są ich bohaterki. Taki układ wykluczałby jednak jakikolwiek udział Herbich w organizowaniu tekstu i tym samym dyskredytował ją jako autorkę. Tak się jednak nie dzieje. Opowieści więźniarek są tylko materiałem, na którym pracowała reporterka i to ona odpowiada za sygnowany swoim nazwiskiem tekst. Historie dziewczyn z Syberii są wstrząsające i co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Wydaje się jednak, że są one przerażające nie ze względu na sposób, w jaki zostały opowiedziane, a z powodu tego, że wiernie oddają obozową rzeczywistość. Każdy przyzwoity człowiek reaguje na nie wewnętrznym uniesieniem i chyba to jest ich największą siłą - sam przekaz, a nie jego forma.
Największym minusem tej publikacji jest selekcja bohaterek. Wiem, że brzmi to okrutnie, ale należy wynotować to, że wszystkie pochodzą z bogatych ziemiańskich lub arystokratycznych rodzin i mają nieco wypaczone pojęcie o sytuacji społeczno-gospodarczej II RP. W większości relacji międzywojenna Polska jest opisywana jako kraina mlekiem i miodem płynąca, a wszyscy wiemy, że tak nie było. Dodatkowo fakt, że wszystkie bohaterki pochodzą z jednej warstwy społecznej sprawia, że perspektywa ich relacji została poważnie zawężona. Inaczej rzeczywistość odbiera osoba wychowana na dworze, do którego na polowania przyjeżdżał kiedyś car, a inaczej dziewczyna ze słomianej chatki. Ona, jako typ bohaterki, nie została w tej książce dopuszczona do głosu.
Herbich trzeba oddać przy tym sprawiedliwość za to, że zdecydowała się poruszyć tematykę nieco pomijaną w polskim dyskursie politycznym. Ubranie jej w osłonkę popularnego wydawnictwa, po które sięgną wcale nie pejoratywne rozumiane masy pomoże syberyjskim więźniarkom wywalczyć to, o czym wspominają w swoich relacjach, a co najdobitniej sformułowała Weronika - „dopóki będę żyła, będę stawiała krzyże upamiętniające poległych Polaków”. Takie krzyże, chociaż niematerialnie, pomordowanym Polakom stawia każdy, kto stara się poszerzać swoją wiedzę na temat wojennych losów naszych rodaków, w tym wypadku zesłańców. Czytajmy więc i pamiętajmy o historii.
To wszystko na dziś, dziękuję za przeczytanie i pozdrawiam,
Franca
Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Znak.
Największym minusem tej publikacji jest selekcja bohaterek. Wiem, że brzmi to okrutnie, ale należy wynotować to, że wszystkie pochodzą z bogatych ziemiańskich lub arystokratycznych rodzin i mają nieco wypaczone pojęcie o sytuacji społeczno-gospodarczej II RP. W większości relacji międzywojenna Polska jest opisywana jako kraina mlekiem i miodem płynąca, a wszyscy wiemy, że tak nie było. Dodatkowo fakt, że wszystkie bohaterki pochodzą z jednej warstwy społecznej sprawia, że perspektywa ich relacji została poważnie zawężona. Inaczej rzeczywistość odbiera osoba wychowana na dworze, do którego na polowania przyjeżdżał kiedyś car, a inaczej dziewczyna ze słomianej chatki. Ona, jako typ bohaterki, nie została w tej książce dopuszczona do głosu.
Herbich trzeba oddać przy tym sprawiedliwość za to, że zdecydowała się poruszyć tematykę nieco pomijaną w polskim dyskursie politycznym. Ubranie jej w osłonkę popularnego wydawnictwa, po które sięgną wcale nie pejoratywne rozumiane masy pomoże syberyjskim więźniarkom wywalczyć to, o czym wspominają w swoich relacjach, a co najdobitniej sformułowała Weronika - „dopóki będę żyła, będę stawiała krzyże upamiętniające poległych Polaków”. Takie krzyże, chociaż niematerialnie, pomordowanym Polakom stawia każdy, kto stara się poszerzać swoją wiedzę na temat wojennych losów naszych rodaków, w tym wypadku zesłańców. Czytajmy więc i pamiętajmy o historii.
To wszystko na dziś, dziękuję za przeczytanie i pozdrawiam,
Franca
Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Znak.
Bardzo fajnie napisana recenzja - krótko, zwięźle i na temat :) Co do samej książki - już ją mam, bo poprzednia książka Herbich zrobiła na mnie pozytywne wrażenie, ale na razie zbieram się w sobie, żeby po nią sięgnąć. Szkoda, że autorka ograniczyła się tylko do jednej warstwy społecznej :/
OdpowiedzUsuńTrochę szkoda, że wszystkie bohaterki pochodzą z bogatych rodzin.. Książkę wszyscy zachwalają, i ja muszę w końcu ją przeczytać, na pewno jest tego warta!
OdpowiedzUsuńMam wielki apetyt na tę lekturę, a Twoja recenzja tylko go podsyciła
OdpowiedzUsuńZ chęcią sięgnę, choć nie za bardzo lubię czytać o ludzkim cierpieniu... Wiem, wiem to historia i trzeba ją znać, ale mimo wszystko ciężko czyta mi się takie pozycje :) Zastanawia mnie, dlaczego autorka nie dopuściła do głosu kobiet wywodzących się z mniej dystyngowanych rodzin i jeśli był to celowy zabieg, to jakie miał zadanie...
OdpowiedzUsuńOd dawna mam w planach!
OdpowiedzUsuńCzytałam już kilka takich książek, jak chociażby ostatnio "Niezłomną". I za każdym razem te historie wywołują we mnie wiele emocji. Podziwiam ludzi, którzy to wszystko przeżyli.
OdpowiedzUsuńTeż czytałam ,,Niezłomną,, i aż trudno wierzyć, że sobie kobiety poradziły w takich warunkach.
UsuńKoniecznie muszę przeczytać.
OdpowiedzUsuńNo właśnie. Jestem dopiero w trakcie, ale też zauważyłam, że przedstawione zostały tylko dziewczyny z dobrych, bogatych rodzin. No ale i tak wstrząsnęła mną ta książka
OdpowiedzUsuńMoje-ukochane-czytadelka
Takie książki są niezwykle potrzebne i warte uwagi. Podziwiam tych ludzi...
OdpowiedzUsuńNie napiszę nic innego: muszę tę książkę przeczytać.
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że mnie ta publikacja ciekawi i chciałabym ją przeczytać, ale jak tak o tym teraz myślę to jest jeszcze trochę takich tytułów z tej tematyki, trochę starszych (np. Archipelag GUŁag Sołżenicyna, ale tu mnie objętość ciągle przeraża), które mam w planach i po nie pewnie sięgnę najpierw.
OdpowiedzUsuńMimo wady jaką wymieniłaś książkę i tak chce przeczytać, bardzo lubię te publikacje Znaku
OdpowiedzUsuńSłyszałam wiele dobrego o tej książce, ale mimo wszystko jakoś mnie do niej nie ciągnie, choć w dziwny sposób chciałabym ją poznać. Troszkę zaprzeczam sama sobie, ale mam mieszane uczucia
OdpowiedzUsuńhttp://chcecosznaczyc.blogspot.com/
Ciekawie o niej napisałaś. Kiedyś chętnie bym ją przeczytała.
OdpowiedzUsuńCzytałam już książki w podobnym klimacie, więc i po tę chętnie sięgnę.
OdpowiedzUsuńNominuje Cię do LBA - http://wikamarta.blogspot.com/2015/06/lba.html
OdpowiedzUsuńParę razy słyszałam już o tej książce i mam na nią umiarkowaną ochotę. Pierwszy raz za to słyszę o tej selekcji bohaterek. Rzeczywiście, taki brak różnych perspektyw może być sporym minusem.
OdpowiedzUsuńNo, właśnie, książka przedstawia mało reprezentatywną grupę młodych Polek. To raz. A dwa - ten straszny, czytankowy styl. Takie opowiastki dla gimbazy. Jestem bardzo rozczarowana. Proponuję zapoznać się z listą ORYGINALNYCH tekstów na temat wywózek Polaków:
OdpowiedzUsuńOto ta lista:
1. Auderska Halina, „Ptasi gościniec” (powieść o Polakach z Polesia wywiezionych na Syberię, pierwszy tekst na ten temat w historii literatury polskiej)
2. Bhattacharjee Anuradha, „Druga ojczyzna. Polskie dzieci tułacze w Indiach” (książka naukowa, historyczna, o polskich dzieciach z Syberii i dobrym indyjskim maharadży)
3. Bystrzycki Przemysław, „Wiatr Kuszmurunu” (o Polakach wywiezionych z Przemyśla)
4. Domino Zbigniew, „Syberiada polska” (autor tej powieści był wprawdzie w KBW i wiele można mu zarzucić, ale jego książka o polskich osadnikach z Wołynia wywiezionych na Sybir to arcydzieło literatury w porównaniu z „Dziewczynami z Syberii”)
5. Gross Jan Tomasz, Grudzińska-Gross Irena, „W czterdziestym nas matko, na Sibir zesłali”
6. Jonkajtis-Luba Grażyna, „…was na to zdies’ priwiezli, sztob wy podochli. Kazachstan 1940-1946” (autorka tej książki jest jedną z bohaterek „Dziewczyn z Syberii”, napisała ją i wydała pod pseudonimem w paryskiej Kulturze jeszcze w czasach komuny)
7. Michalska Franczeska, „Cała radość życia. Na Wołyniu, w Kazachstanie, w Polsce. Wspomnienia”
8. „My deportowani. Wspomnienia Polaków z więzień, łagrów i zsyłek” (antologia tekstów na temat zsyłek i wywózek najlepszych polskich autorów: Józefa Czapskiego, Gustawa Herlinga-Grudzińskiego, Anatola Krakowieckiego, Jana Kazimierza Umiastowskiego, Beaty Obertyńskiej)
9. Obertyńska Beata, „W domu niewoli” (Polka wywieziona ze Lwowa)
10. Ordonówna Hanka, „Tułacze dzieci”
11. Rybałtowska Barbara, „Bez pożegnania”, „Szkoła pod baobabem” i dalsze części sagi o losach matki i córki, (autobiograficzna powieść o polskich dzieciach wywiezionych na Syberię, a potem do Afryki)
12. Wańkowicz Melchior, „Dzieje rodziny Korzeniewskich”
13. Ziółkowska Aleksandra, „Lepszy dzień nie przyszedł już”
Aaa, zapomniałabym… Irytowała mnie w tej książce także okładka, z tą uróżowaną laleczką z tapetą na twarzy i w chuścinie na głowie, która ma udawać biedną polską dziewczynę na zesłaniu. Ach, ten target, ta współczesna pogoń za klientem… To już nie było autentycznych zdjęć do wykorzystania?