Zacznijmy od tego, że nie jest to książka o Filipinach. Jest to praca (tak, praca) dotycząca granic tego, co możemy fotografować i o czym możemy pisać w ramach literatury faktu. W jaki sposób mamy pisać o kobiecie, która zamienia się w drzewo? Jak z nią rozmawiać? Jak zrobić jej zdjęcie? Umówić się na sesję zdjęciową? Cyknąć fotkę z daleka i bez pozwolenia czy zrobić pojedyncze zdjęcie po zapytaniu o zgodę? Na te pytania Tochmanowi pomógł odpowiedzieć Grzegorz Wełnicki, znany fotograf, autor wielu znakomitych zdjęć, które możecie obejrzeć wpisując jego nazwisko w wyszukiwarce Google. Wszystkie zdjęcia w książce, w tym to na okładce jest jego autorstwa.
Zamysł był szlachetny i z wszech miar ciekawy. Szkoda, że nie do końca wszystko się udało. ,,Eli, eli" to wszystko i nic. Z każdej strony wylewają się liczne nieszczęścia: choroby, gwałty, mieszkanie na cmentarzu, morderstwa, praca ponad siły i brak perspektyw na przyszłość...
Ciężko jednak powiedzieć jaka jest nić wiążąca wszystkie te ludzkie katastrofy. Bierność Zachodu? Hipokryzja filipińskiego Kościoła? Ciężko powiedzieć. Książka składa się niemalże z samych pytań, które każdy kiedyś sobie zadał. Odpowiedzi na nie autor pozostawił czytelnikowi. Nie tego się spodziewałam.
Mimo to, myślę, że warto kupić i oczywiście przeczytać tę książkę. Dlaczego? Po pierwsze, język Tochmana wciąż zachwyca. Autor potrafi opisać ludzkie nieszczęście nie epatując przy tym grozą i szczegółami fizjonomii. Dzięki tej cesze Tochman plasuje się wśród najlepszych polskich reporterów, a zarazem moich ulubionych pisarzy. Po drugie, ,,Eli, eli" to jedna z porządniej wydanych ostatnio książek. Piękne zdjęcia, ciekawa okładka, przyjemny w dotyku papier. Da się zauważyć, że wydawca wierzył w ten projekt, zresztą nic dziwnego. Książkę czyta się wyjątkowo szybko, mnie jej lektura zajęła jeden ranek.
Nie żałuję, że zdecydowałam się kupić ten reportaż. Jak już wspomniałam, spodziewałam się po nim zupełnie czegoś innego (konkretnego?), ale dzięki niej przemyślałam sobie kilka istotnych spraw. Lektura tej książki była ku temu wspaniałą okazją. Wojciech Tochman wciąż jest jednym z moich ulubionych reporterów, z niecierpliwością będę oczekiwała kolejnej jego książki. Może bardziej przypominającej stylem poprzednie jego teksty.
To wszystko na dziś, dziękuję za przeczytanie i pozdrawiam,
Franca
Recenzja bierze udział w wyzwaniach Polacy nie gęsi i Nie tylko literatura piękna.
Reportaże to niestety nie moja bajka
OdpowiedzUsuńNigdy nie czytałam żadnego reportażu, więc nie wiem, czy ta forma przypadnie mi do gustu, czy też nie, ale warto spróbować , by się o tym przekonać ;)
OdpowiedzUsuńNa pewno warto rozpocząć przygodę z czytaniem reportaży. Gwarantuję, że się nie zawiedziesz i trzymam kciuki za powodzenie tego przedsięwzięcia:)
UsuńTo nagromadzenie nieszczęść by mnie chyba trochę przytłoczyło. Ale nie mówię nie.
OdpowiedzUsuńKsiążka jest rzeczywiście pięknie wydana, ale jednak to nie jest to, czego oczekiwałam po Tochmanie. Ubóstwiam go, ale w tej książce widać, że chyba próbuje znaleźć nowy język. Wolę jego starsze książki, w których tnie jak brzytwa i emocjonalnie mnie wykręca.
OdpowiedzUsuńJa również spodziewałam się po tej książce zupełnie czegoś innego jednak nie narzekam. Uwielbiam Tochmana, ale jemu też zdarzają się lepsze i gorsze książki. Mam wrażenie, że w ,,Eli, eli" chciał przeskoczyć samego siebie.
UsuńUwielbiam reportaże, ale ten akurat brzmi zbyt przygnębiająco. Chętnie jednak sprawdzę, jakie inne książki napisał ten autor.
OdpowiedzUsuńPolecam ,,Dzisiaj narysujemy śmierć" - fantastyczna książka, ale bardzo ,,ciężka" do przełknięcia.
UsuńMiałem przyjemność być na spotkaniu autorskim z Tochmanem we Wrocławiu. Bardzo zainteresował mnie swoją książką, która faktycznie ładnie wydano. Sam mam jednak wersję elektroniczną. Jak znajdę trochę czasu z pewnością przeczytam. :)
OdpowiedzUsuńJa nie podołałabym wersji elektronicznej, ebooki zdecydowanie nie są dla mnie, niemniej życzę miłej lektury i czekam na recenzję. A, zapomniałabym wspomnieć o tym, jak bardzo zazdroszczę Ci spotkania z Tochmanem:). To musiało być niesamowite przeżycie.
UsuńChętnie poznam szczegóły tego reportażu, tym bardziej że wcześniej co nie co słyszałem.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię reportaże! I ten wydaje się być bardzo ciekawy. Piękna okładka, bardzo mi się podoba. Mam nadzieję, że się nie zawiodę, kiedy uda mi się upolować tą książkę ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
o książce słyszałam wiele dobrego z jednym z odcinków Xięgarni. co jednak jednym podoba, innych możesz zawieść. reportaży z założenia nie kupuje, ale może uda się wypożyczyć.
OdpowiedzUsuńJak na studenta dziennikarstwa wyjątkowo małą sympatią darzę reportaże...
OdpowiedzUsuńBrzmi dość interesująco.
OdpowiedzUsuńLubię takie tematy, więc jak ją spotkam to koniecznie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńKsiążkę na pewno przeczytam, ale trochę się jej obawiam. Głównie z powodu ostrych sądów, których się spodziewam. Nie wiem czy się odnajdę w tej książce, ale z drugiej strony jest to głos, którego nie chcę unikać.
OdpowiedzUsuńZ chęcią sięgnę po ten reportaż:)
OdpowiedzUsuńKsiążka zapowiadała się ciekawie... jedno niestety zasmuca. Pytania, inteligenty czytelnik może postawić sobie sam, książka jest od tego żeby wejść z nami w dialog i tego chyba tu brakuje. Nie przepadam za bezproduktywnym gdybaniem, tak więc z chęcią sięgnę, ale po inne książki autora :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Zainteresowałaś mnie, ale bardziej samym autorem niż akurat tym tytułem. Rozejrzę się za innymi jego książkami :)
OdpowiedzUsuńJak dla mnie książka bardzo ciekawa. Do tego te fantastyczne zdjęcia.
OdpowiedzUsuń