
Stało się. Nastała moda na erotyki w różnorakim stylu. Jedne lepsze, drugie (czasami znacznie) gorsze, inne z kolei całkiem przeciętne. Poprzednie dwa zdania to cały wstęp do dzisiejszej recenzji bowiem więcej nie jest potrzebne. Książki, które dla Was dzisiaj recenzuję to powieści, które zawierają w sobie dużą dozę erotyki, ale zdecydowanie (na plus) odstają poziomem od sztandaru gatunku czyli trylogii E.L.James. ,,Pochwała macochy" to zawadiacki tekst laureata Literackiej Nagrody Nobla - Mario Vargasa Llosy. Don Rigoberto to ekscentryczny miłośnik sztuki i agent ubezpieczeniowy. Jego żona, Lukrecja to pełna niewymuszonego seksapilu kobieta, macocha Fonsita, syna don Rigoberta z poprzedniego związku. Rodzina wydaje się wieść naprawdę szczęśliwe życie. Każdy jej członek ma swoje fanaberie (głównie seksualne), ale do pewnego momentu wszystko jest w porządku. Tym przełomowym momentem stało się niezdrowe zainteresowanie Fonsita swą macochą. Czy Lukrecja oprze się rozkosznemu pasierbowi?
Perwersja wypływająca z każdej strony tej książki, niestety, w żaden sposób na mnie nie podziałała. W połowie powieści zaczęła mnie wręcz drażnić. Być może wpływ na to miała ostatnio przeczytana przez mnie książka (,,Kruchy lód" Wojtachy), w której uderzyły mnie dojrzałe opisy wojny oraz tragedia niewinnych ludzi. W ,,Pochwale macochy" cały jeden rozdział poświęcony jest... sraniu. Zawiodłam się na tej publikacji Llosy, choć nie jest to tak zła pozycja, na jaką wskazuje moje recenzja. Mnie akurat ,,nie podeszła".

Kolejną książkę Mario Vargasa Llosy ,,Zeszyty don Rigoberta" udało mi się zdobyć podczas wymiany na IV Warszawskich Targach Książki (z tego też powodu postaram się zdobyć ,,Pochwałę macochy"). Cóż, Lukrecja i don Rigoberto rozstali, a Fonsito postanowił zrobić wszystko, by byli małżonkowie wrócili do siebie. Kontynuacja ,,Pochwały..." jest o wiele lepsza, dojrzalsza od od swojej poprzedniczki (wydania obu książek dzieli 8 lat). Niemalże cała jej fabuła składa się z wydumanych fantazji seksualnych bohaterów, ale opisanych bardziej... smacznie. Świetny język autora nadał książce oryginalność i niebanalność, a zafascynowanie Fonsita Egonem Shiele z części powieści robi prawdziwy wykład na temat sztuki inspirowanej secesją. Z pewnością nie jest to moje ostatnie spotkanie z prozą Llosy.
Polecam Wam czytać te dwie książki w odpowiedniej kolejności. Wiele fabularnych zawiłości staje się dzięki temu jaśniejszymi. Przez ,,Pochwałę macochy" przebrniecie, a potem będzie już tylko lepiej.
To wszystko na dziś, dziękuję za przeczytanie i pozdrawiam,
Franca
Recenzja bierze udział w wyzwaniach: Z literą w tle, Literacka Ameryka Południowa oraz Czytam książki wydane przed 1990 rokiem (,,Pochwała macochy" - 1988 rok).