sobota, 22 czerwca 2013

Mea culpa. Confiteor.


Każda wycieczka do księgarni kończy się dla mojego portfela tragicznie. Ilość książek, które chcę kupić zazwyczaj znacznie przewyższa moje możliwości finansowe i, niestety, zaczyna się wyliczanie, odliczanie, słowem - robienie wszystkiego by wybrać tę jedną jedyną publikację, na którą mogę sobie pozwolić. Czasami jednak zdarzają się książki, które zobaczymy na półce i wiemy, że bez względu na wszystko musimy je mieć. Znacie to, prawda? Ja ostatnio doświadczyłam tego gdy pierwszy raz natknęłam się na ,,Wyznaję" Jaume Cabré.


Okładka jest iście magiczna i z pewnością przemawia do każdego mola książkowego. Chłopiec, którego aparycja sugeruje koniec XIX, a początek XX wieku stojąc przed ścianą książek próbuje dosięgnąć jedną z nich. Dodatkowym atutem wydania jest doskonały papier, dzięki któremu prawie ośmiuset stronicowa książka waży naprawdę niewiele.

Po tym dość nietypowym bo mało literackim wprowadzeniu czas na streszczenie fabuły. Głównym bohaterem tej wielowątkowej powieści jest Adrian Ardèvol, którego poznajemy gdy jest kilkuletnim chłopcem pochłaniającym książki, których większość ludzi nigdy nie zrozumie, kolejnych języków obcych uczy się z taką łatwością jak tabliczki mnożenia, a gra na skrzypcach przynajmniej początkowo przychodzi mu bez żadnego wysiłku. Ojcem chłopca jest Felix Ardèvol, nie grzeszący uczciwością kolekcjoner antyków i rękopisów, a matką Carme Ardèvol, wydawałoby się, że uległa kobieta będąca pod wpływem swojego męża. W domu tej niezwykłej rodziny jest wszystko oprócz miłości. Najważniejszym ,,domownikiem" bez wątpienia są XVIII-wieczne skrzypce wokół których krążą wszystkie wątki zamieszczone w książce (a wierzcie mi, że jest ich naprawdę sporo).


Niezwykłym atutem tej książki jest jej szczegółowość i struktura, która pozwala nam cofnąć się w czasie o ponad 600 lat. W jakim celu? Nie bez powodu ,,Wyznaję" nazywane jest powieścią-katedrą, której osią historii jest tematyka zła. W tym celu czytelnik zagłębia się w dzieje hiszpańskiej inkwizycji oraz II wojny światowej. Żadna kwestia związana z tymi wydarzeniami nie została w żaden sposób pominięta. We fragmentach mówiących o najstraszniejszej z wojen Cabré poruszył zarówno sprawę tragedii Żydów w latach 40. XX wieku, rozmyślań tych, którzy przeżyli, nazistów, którzy żałowali swoich czynów jak i tych, którzy pozostali śmieciami do końca...


Zdecydowanie ,,Wyznaję" nie jest książką na jedno popołudnie przy włączonym telewizorze ( i to nie tylko ze względu na jej objętość). Życzeniem autora było aby nie tłumaczyć obcojęzycznych cytatów zawartych w książce i o ile fragmenty napisane w języku francuskim nie stanowiły dla mnie wyzwania o tyle większość wyrażeń łacińskich zmusiło mnie do zajrzenia do słownika. Dodatkowo cechą charakterystyczną tej powieści jest wydawałoby się dość ułomna interpunkcja, urywane zdania, brak przecinków, wielokropków. Jednak jak podaje tłumacz Anna Sawicka jest to świadomy zabieg pisarza.

Jaume Cabré to znany i ceniony pisarz tworzący w języku katalońskim. Z jego bogatej bibliografii na język polski przetłumaczone zostało tylko ,,Wyznaję". Gwarantuję jednak, że nie jest to eksperyment a naprawdę warta uwagi powieść. Zacytuję jeden z komentarzy do niej, z którym zgadzam się w 100%:

,,Książka, która przeżyje nas wszystkich."

To wszystko na dziś, dziękuję za przeczytanie i pozdrawiam,
Franca

Recenzja bierze udział w wyzwaniu Tea Time z Corridą.


17 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. "Wyznaję" leży sobie na mojej półce już jakoś od premiery tej książki i choć bardzo, bardzo chcę ją przeczytać, to jakoś nieustannie to odkładam, bo wiem, że do tego dzieła potrzeba wyjątkowego skupienia i czasu.
    Zaskoczyłaś mnie tymi cytatami w oryginale, jak ja sobie poradzę z francuskim i łaciną? Mój francuski jest na marnym poziomie, a o łacinie lepiej nie mówić. Cóż, będę wszystko googlować :-)
    W Twoim wpisie literka "è" w nazwisku Ardèvol jest śmiesznie pokolorowana, na początku myślałam, że mam na ekranie plamy z kawy :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście, nie zauważyłam, zaraz to poprawię.
      Plus za spostrzegawczość:)

      Usuń
    2. haha ja tak samo się tej literce e przyglądałam :D nooo to ciekawa książka, ale te cytaty też mnie przerażają :) Kurcze, ale faktycznie sama okładka już magnetyzuje!

      Usuń
  3. Książka wydaje się być naprawdę wartościową lekturą. Ja niestety miałabym problemy i z francuskim i z łaciną więc już zapamiętuje, że gdy będę czytać, muszę się postarać o dwa słowniki :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja od dawna nie kupiłam sobie książki. Dzisiaj poszłam do ulubionej księgarni i w przypływie radości z zobaczenia mojej osoby, zostałam obdarowana książką :) tak więc czasem opłaca się zrobić przerwę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Odkąd pierwszy raz zobaczyłam tę książkę miałam na nią ochotę. Ze względu na okładkę i siłę przyciągania, bo nie wiem o czym dokładniej jest książka i nie czytam tej części recenzji zazwyczaj ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ostatnio coraz częściej słyszę/czytam o tej książce. Powieść-katedra, mówisz? Brzmi interesująco. ;)
    Co do tych cytatów - nie rozumiem, co jest złego w umieszczaniu tłumaczenia w przypisach. Z francuskim akurat nie mam problemów, ale poza tym nie znam wielu języków i zawsze się denerwuję, kiedy widzę w powieściach nietłumaczone fragmenty po rosyjsku, hiszpańsku etc. Na książkę i na siebie.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  7. Również bardzo chcę "Wyznaję" przeczytać, ale niestety po pracy nie mogę się w pełni skupić, w weekend gdzieś ganiam, a na urlop wyjeżdżam i nie wyobrażam sobie zajmować miejsca w walizce taką cegłą... Dlatego pewnie dopiero w okolicach Bożego Narodzenia będę miał więcej czasu, by na spokojnie poczytać.

    OdpowiedzUsuń
  8. Lubię takie wyzwania czytelnicze. Z pewnością w przyszłości zajrzę do tej książki. Masz rację sama okładka kusi każdego mola książkowego.

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo mnie korci wejrzenie tej książce po - skądinąd piękną - okładkę. Od razu po premierze ją zakupiłam, jednak jak wspominasz to nie jest lektura na jedno popołudnie, więc czekam aż znajdę dla niej tyle czasu, ile będzie wymagała. Nie chciałabym uronić z niej ani słowa:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Odkładam tę książkę na później własnie z racji tego, że trzeba czytać ją w spokoju, a tego u mnie w domu zazwyczaj nie ma. Lubię czytać podróżując, ale wtedy nie będę miała dostępu do internetu, żeby posprawdzać co znaczą tajemniczo brzmiące wyrazy, zwroty. Jednak kiedyś na pewno ją przeczytam.
    Nie wiem czy w Twojej recenzji ma być "brać przecinków" czy brak przecinków?
    Potraktuj to jako pytanie, a nie zwrócenie uwagi:):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba niepotrzebnie wspomniałam o tych obcojęzycznych fragmentach, nie chciałam żeby wzbudziły one w niedoszłych czytelnikach tej książki zbędny popłoch. Niezrozumienie tych partii tekstu nie powoduje jakiejś specjalnie szkody dla zrozumienia całości powieści. Nawiasem mówiąc, dziękuję za tę uwagę. Wyłapywanie takich błędów oznacza, że chciało Ci się z uwagą przeczytać całą recenzję. Czuję się zaszczycona i dziękuję:)

      Usuń
    2. Czytam wszystkie recenzje, ale rzeczywiście jest to czasochłonne i dlatego często moje komentarze pojawiają się z opóźnieniem. Nie zawsze po prostu mam czas:) To już przestałam się bać tych obcojęzycznych zwrotów:)
      Pozdrawiam serdecznie!!

      Usuń
  11. na tę książkę też mam wielką ochotę, ale prócz pieniędzy potrzebna jest też duża ilość wolnego czasu, a z tym niestety u mnie ciężko. stała posada to komfort finansowy, ale cóż nam po setkach tytułów, kiedy nie ma się im jak oddać.

    OdpowiedzUsuń
  12. Zostałaś nominowana do Liebster Blog.
    Więcej informacji u mnie:
    http://skrytkaslow.blogspot.com/2013/06/liebster-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń
  13. A ona ciągle u mnie czeka na przeczytanie :) Widzę, że zdecydowanie warto.

    OdpowiedzUsuń

Hej, jeśli przeczytałeś tę recenzję i chociaż odrobinę Ci się spodobała, daj mi o tym znać. Gdy tylko widzę chociaż jeden nowy komentarz naprawdę wierzę, że warto pisać dalej, a uśmiech sam pojawia się na mojej twarzy. Znasz to uczucie, prawda?