sobota, 12 grudnia 2015

Zimny drań spod znaku szronu na głowie

Przybora. Mistrzowskie połączenie piosenki lirycznej z żartobliwą. Mistrzostwo polega na tym, że szwów nie widać. Druga rzadkość - słowa tych piosenek mogą istnieć samodzielnie, nawet bez ślicznych melodii Wasowskiego, a i tak rozrzewniają i śmieszą. 

Tak o Jeremim Przyborze pisała Wisława Szymborska. Powyższa opinia pochodzi z recenzji jego Piosenek prawie wszystkich, którymi nasza noblistka była szczerze zachwycona, czego dowodem może być to, że poświęcony im felieton zakończyła słowami Przybora to przecież klasyk

Starsi panowie, starsi panowie dwaj, już szron na głowie, już nie to zdrowie, a w sercu ciągle maj.

Jeremi Przybora
Jeremi Przybora to rzeczywiście klasyk - poezji, literatury w ogóle, słowa, polszczyzny, telewizji, kabaretu. Dla nas, jako jego wielbicieli, kluczowy powinien być rok 1948, w którym to roku najwspanialszy z Jeremich rozpoczął cykl audycji zatytułowanych Eterek. Bardzo ważnym składnikiem tej audycji była muzyka, którą ktoś musiał napisać. Ktosiem, którego Przybora zaprosił do współpracy (bo tak jakoś na oko wyglądał, że może on by i napisał muzykę) był jego przyjaciel, który zresztą wtedy nie był jeszcze przyjacielem, pana Wasowskiego. Tak zaczęła się współpraca legendarnego duetu, który do historii przeszedł pod nazwą Kabaretu Starszych Panów. 

Dziś obchodzimy setną rocznicę narodzin Jeremiego Przybory, literackiego trzonu Kabaretu. Z tej okazji, za Polskim Radiem, chciałabym zaprezentować postać wybitnego poety jako człowieka urodzonego, by pracować w radio. 

Przybora pochodził ze szlachecko-inteligenckiej rodziny - dziadek był posiadaczem kolekcji dzieł Stefana Żeromskiego z autografami autora, a babcia... babcia była praktykiem polszczyzny. 

W moich wspomnieniach nie milczy babka. Ta wytworna i ładna dama była mistrzynią swoistego słowotwórstwa i jej powiedzonka sprawiły, że żyła tak długo w powiedzonkach rodzinnych. Na widok osowiałej miny kogoś z bliskich, mawiała: Co ci dolega, kochanie, jesteś dzisiaj straszliwie zdupiesiały. 

Pracę w radio rozpoczął niejako przez przypadek - stanął do konkursu, w którym nagrodą była posada. Konkursu nie wygrał, ale został zapamiętany i niedługo, gdy inni się wykruszyli, zaczął pracę jako koń - zajmował się papierkową robotą i wieczorami -  jako człowiek, spiker. Choć od dziecka związany był ze sztuką, z zwłaszcza z muzyką - jego edukacja piosenkowa, wraz z życiową, zaczynała się od pogodnych obrazków żołnierskiej śmierci - nie spodziewał się, że zwiąże swoje życie właśnie z tą dziedziną kultury. I...

I wiecie co? Sami dowiedzcie się, co było później i wcześniej i w międzyczasie. Gorąco zachęcam Was do wysłuchania archiwalnej audycji pt Głosy przeszłości, w której Jeremi Przybora opowiada o swoim życiu tak pięknie, jak nikt inny. Link do audycji znajduje się poniżej tego wpisu. Aby jeszcze bardziej Was nią zainteresować, zdradzę, choć pewnie się tego domyślacie, że wielokrotnie użyłam w tym poście ciekawostek i powiedzonek, które zdradził mi, jako swojemu słuchaczowi, sam Przybora. Nigdy nie uwierzę, że nie zechcenie ich wysłuchać. 

http://www.polskieradio.pl/39/156/Artykul/999876,Jeremiego-Przybory-gawedy-o-sobie

To wszystko na dziś, dziękuję za przeczytanie i pozdrawiam,
Franca

1 komentarz:

Hej, jeśli przeczytałeś tę recenzję i chociaż odrobinę Ci się spodobała, daj mi o tym znać. Gdy tylko widzę chociaż jeden nowy komentarz naprawdę wierzę, że warto pisać dalej, a uśmiech sam pojawia się na mojej twarzy. Znasz to uczucie, prawda?