wtorek, 10 listopada 2015

Sztuka piękna to za mało [Wisława Szymborska „Wszystkie lektury nadobowiązkowe”]

Seria „Lektury nadobowiązkowe” powstawała z potrzeby docenienia literatury, która nie mieściła się na półkach z etykietkami „beletrystyka” i „najnowsza publicystyka”. Wisława Szymborska jako koneserka literatury wszelakiej przez ponad trzydzieści lat pisała felietony na temat książek, których nieznajomość nie groziła popełnieniem faux pas w rozmowie z obytymi kulturalnie znajomymi. Felietony ukazywały się w „Życiu literackim”, „Piśmie”, „Odrze” i w „Gazecie Wyborczej” i doczekały się kilku wydań książkowych, z których każde kolejne było rozszerzane o nowe teksty. W tym roku ukazały się „Wszystkie lektury nadobowiązkowe”
Wisława Szymborska,
„Wszystkie lektury nadobowiązkowe”.
Wydawnictwo Znak,
Kraków 2015,
846 stron.

Szymborska nie nazywała swoich tekstów recenzjami. O swoich umiejętnościach tworzenia takowych pisała: „Szybko połapałam się jednak, że recenzji pisać nie potrafię, a nawet nie mam na to chęci. Ze w gruncie rzeczy jestem i chcę pozostać czytelniczką amatorką, na której nie ciąży przymus bezustannego wartościowania”[1]. Szymborska miała jednak solidne przygotowanie polonistyczno-kulturalno-historyczne i mogła pozwolić sobie na te słowa. Jej felietony mają luźną strukturę, są zróżnicowane, nie mają w sobie zbyt wiele z recenzji, za to sporo z intelektualnego pamiętnika. Od notatnika przeciętnego czytelnika dzieli je to, że skrzą się humorem, ujmują ironią,  zmuszają do zakochania się w ich autorce — są genialne. Na ich urodę składa się wiele czynników. Poniżej scharakteryzuję pokrótce część z nich, bo nie mogę sobie tego darować.

Bardzo ważny jest dobry początek. Szymborska miała niezwykły dar do układania pierwszych zdań, zarówno w przypadku poezji („Umrzeć - tego się nie robi kotu”), jak i mowy wiązanej. Oto przykład z felietonu na temat książki Marii Szypowskiej „Jan Matejko wszystkim znany”: „Układają mi się w myśli same tylko zdania początkowe — każde z perspektywą innego felietonu. [...] To, co powyżej napisałam, proszę traktować jako początek pierwszy. A oto początki inne: 2. Również Matejko był kiedyś malarzem młodym. To dziwne, ale w szkole nigdy mi o tym o nie mówiono. 3. Pewnego razu podpisał się w liście do przyjaciela: >>Jan, nadworny malarz króla polskiego<<. Zasłużył również na tytuły nadwornego strażnika zabytków i ministra propagandy”[2].

Jeszcze ważniejsze jest rozwinięcie tematu — nieoczywiste, ironiczne,  w wielu  przypadkach odbiegające od meritum. Tym razem nie podam przykładu, bo każdy felieton zasługuje przynajmniej na kilka linijek tekstu. W związku z tym chciałabym przejść do omówienia stylu felietonów. Niestety, ktoś zrobił to już przede mną, więc pozwolę sobie oddać w tej sprawie głos pewnemu autorytetowi: „Styl Szymborskiej zasługuje na uwagę przede wszystkim na wyrazy, jakich unika. >>Kontrowersyjny<< to dla niej ciągle sporny czy wątpliwy, >>finalny<< — końcowy albo ostateczny, a >>spektakl<< to po prostu przedstawienie oraz widowisko. Nie żeby miała jakiegoś fioła na punkcie wyrazów obcego pochodzenia. Uważa tylko, że należałoby się zastanowić, które z tych wyrazów są naprawdę potrzebne”[3]. Jako ciekawostkę dodam, że wspomnianym autorytetem jest osoba, z którą W.S. przebywała dzień za dniem od urodzenia, jadała z jednego talerza i nosiła wspólną parę butów, a w sprawie stylu zaznaczę, że zasługuje na osobny naukowy artykuł, a nie recenzję (sic!) na blogu.

Podsumowując, „Wszystkie lektury nadobowiązkowe” to książka wspaniała (ups, jej autorka nie lubiła tego słowa), nieszablonowa, pouczająca, zabawna, powtórzę — genialna. Serdecznie zachęcam do lektury i posiadania tego świetnie wydanego tomiszcza na własność. Amatorów śledzenia przyzwyczajeń Szymborskiej powinien zainteresować również niezwykle skrupulatny indeks omówionych tekstów oraz ich autorów, tłumaczy — taki, który na pewno zdobyłby uznanie piewczyni tego typu kategoryzacji. Żeby nie było nudno, do tej pochwały dodam łyżkę dziegciu, mianowicie od felietonu poświęconego „Kalendarzowi przeznaczeń”, Szymborska zaczęła tytułować swoje teksty, niestety i rozczarowująco zaskakująco — niezbyt oryginalnie. Ale „jest to jedyna nieprzyzwoitość na tej Planecie Krasomówców”[4].

To wszystko na dziś, dziękuję za przeczytanie  i pozdrawiam,
Franca

[1] Szymborska W., Wszystkie lektury nadobowiązkowe, Kraków 2015, s. 5.
[2] Szymborska W., Wszystkie lektury nadobowiązkowe, Kraków 2015, s. 483.
[3] Szymborska W., Wszystkie lektury nadobowiązkowe, Kraków 2015, s. 571. 
[4] Szymborska W., Wszystkie lektury nadobowiązkowe, Kraków 2015, s. 578. 

7 komentarzy:

  1. Domyślam się, że genialna. Widziałam dzisiaj tę książkę w Lidlu w dobrej cenie. Może się jeszcze skuszę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oglądałam tę książkę niedawno - rzeczywiście, wydanie jest piękne, a genialnej zawartości oczywiście się domyślałam. Uwielbiam felietony i poczucie humoru Szymborskiej, posiadanie wszystkich w jednym zbiorze - pokusa nie do odparcia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno nie zawiedziesz się na tym tomie, więc jeśli tylko dysponujesz odpowiednim zapasem gotówki - czym prędzej biegnij do księgarni! Swoją głową ręczę za literacką wartość tej książki.

      Usuń
  3. Uwielbiam Lektury nadobowiązkowe. Czyta się jednym tchem. Mam dwa osobne wydania, ale na pewno kupię najnowsze wydanie, w którym zebrano wszystkie teksty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W wielu recenzjach „Wszystkich lektur nadobowiązkowych” czytałam, że ich lekturę należy sobie dawkować. Nie podzielam tego zdania. Chłonęłam tę książkę jak najbardziej wciągającą powieść i trudno mi uwierzyć w to, że ktoś byłby w stanie czytać ją „na raty”, więc nie dziwię się, że pragniesz mieć kolejne wydanie „Lektur nadobowiązkowych” - moje stoi na honorowym miejscu na półce z książkami „ukochanymi”.

      Usuń
  4. Tak, pierwsze zdania miewała udane - niektóre nie bez powodu zostały rozpoznawalnymi hasłami (jak wspomniane przez ciebie "Umrzeć - tego się nie robi kotu"), powiedzeniami. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziś zadowolę się przeczytaniem kilku wierszy Wisławy Szymborskiej, ale w przyszłym roku chciałabym mieć "Wszystkie lektury nadobowiązkowe" w swojej biblioteczce. Twoja opinia jeszcze podsyciła mój apetyt na lekturę ;-)

    OdpowiedzUsuń

Hej, jeśli przeczytałeś tę recenzję i chociaż odrobinę Ci się spodobała, daj mi o tym znać. Gdy tylko widzę chociaż jeden nowy komentarz naprawdę wierzę, że warto pisać dalej, a uśmiech sam pojawia się na mojej twarzy. Znasz to uczucie, prawda?