niedziela, 16 marca 2014

Lengyel, Magyar - két jó barát, együtt harcol, s issza borát.

Polak, Węgier, dwa bratanki, i do szabli, i do szklanki. Nie wiem, czy to to historyczne przysłowie sprawiło, że od najmłodszych lat pałam niezwykłą sympatią do Węgier, czy sprawił to jakiekolwiek inny czynnik taki jak na przykład język, którym posługują się mieszkańcy tego kraju - dzięki swej trudności, jeden z najpiękniejszych z jakimi kiedykolwiek się spotkałam. Naprawdę nie wiem. Pewna jestem jednak tego, że Węgry kocham całym sercem, i ze względu na moją miłość do książek, kocham też o nich czytać. Gdy tylko dowiedziałam się, że mam możliwość otrzymania książki Consilii Marii Lakotty zatytułowanej Mariska z węgierskiej puszty, odrzuciłam na bok wszystkie moje plany czytelnicze i czym prędzej zabrałam się do lektury tej powieści. Opis na okładce informuje nas, że: ,,Fabuła oraz imiona bohaterów są fikcją literacką. Autentyczne są natomiast losy narodu węgierskiego (...)". Krótko i potocznie mówiąc - w to mi graj!

Tytułowa Mariska to rozsądna i zaradna trzydziestokilkuletnia kobieta, która o wszystko w swoim życiu musiała walczyć. Czyniła to zawsze z uśmiechem na twarzy, tak charakterystycznym dla ludzi ze wsi przywykłym do godzenia się ze swoim losem. Poznajemy ją w momencie gdy przybywa do hrabiego Gezy von Czolnego z prośbą, a właściwie żądaniem o pozwolenie zawarcia związku małżeńskiego z koniopasem, Jarosem. Córką hrabiego jest Juliska, dziewczyna zakochana w Gaborze, bracie Jarosa. Ta para ma o wiele mniej szczęścia niż Mariska i Jaros. Na początku XX wieku, zwłaszcza na prowincji, taki mezalians był nie do pomyślenia. Losy Juliski i Gabora, genialnego skrzypka, rozstają się, zaś związek drugiej pary kwitnie, rodzą im się dzieci, które po latach postanawiają poświęcić się Bogu. 

Powyższy opis obejmuje losy bohaterów do momentu, w którym w ich życie wkradła się tzw. wielka historia, która w tym wypadku przybrała postać wojen światowych oraz ich skutków związanych głównie z komunizmem. Dla akcji tej książki tło historyczne ma kolosalne znaczenie. Lakotta nie wymaga jednak od czytelnika rzetelnej wiedzy historycznej, wszystko wyjaśnia na kartach swej książki. Czego nie wytłumaczyła autorka, redaktor dopowiedział w przypisach. Tragiczne losy Węgier spętanych jarzmem komunizmu bardzo przypominają powojenne dzieje Polaków. Lakotta skupiła się głównie na historii Kościoła, i jego dzieci, ale nie zaniedbała przy tym innych wątków. Michael, syn Mariski i Jarosa, postanowił zostać księdzem i to na przykładzie jego postaci ukazane są próby niszczenia Kościoła jako ostatniej ostoi kapitalizmu przez kapitalistów. 

Pomimo tego, że w swojej recenzji cały czas wspominam o istotnej roli religii w tej książce, nie jest to motyw absolutnie dominujący. Mariska z węgierskiej puszty jest powieścią wielowymiarową. Znajdziemy w niej kilka wątków romansowych, dużo różnego rodzaju tragedii ludzkich, trochę dziecięcych zabaw i sporo historii. Wszystko to zostało dość sprawnie połączone w całość, więc czytelnik nie ma odnosi wrażenia, że w książce panuje chaos. Język tej powieści nie jest zbyt wyszukany. Ot, taki typowo powieściowy. Na pochwałę zasługuje wplątanie do tekstu wielu węgierskich słów i przysłów, które nadają mu koniecznego realizmu. Bardzo ważny dla wszystkich bohaterów tej książki jest patriotyzm. Co kilka kartek pobrzmiewa dumne ,,En Magyar ember vagyok" - jestem Węgrem. 

Jedynym, co nie podoba mi się w tej książce jest jej wydanie. Wybrany papier jest świetny, książka jest bardzo lekka, ale jej okładka bardzo zawęża grono czytelników, którzy by po nią sięgnęli. Młoda, pięknie umalowana kobieta z okładki nie przypomina żadnej z bohaterek występujących w tej powieści. Całość przywodzi na myśl typowe romansidło, co ani trochę nie pasuje do tej publikacji i w gruncie rzeczy stanowi jej ujmę. 

Czytałam już kilka recenzji książek Lakotty, większość była negatywna. Tym bardziej zaskoczyłam się poziomem Mariski z węgierskiej puszty. Nie jest to książka na miarę wielkich klasyków, ale śmiem twierdzić, że miłośnicy powieści obyczajowych oraz historycznych nie powinni być nią zawiedzeni. 

To wszystko na dziś, dziękuję i pozdrawiam,
Franca

Za możliwość otrzymania egzemplarza tej książki dziękuję Wydawnictwu M.

15 komentarzy:

  1. Ja czytałam różne recenzje tej książki i mimo wszystko chcę ją przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie dla mnie, nie moja "bajka". :)

    shelf-of-books.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Faktycznie patrząc na okładkę mogłoby się wydawać, że mamy do czynienia z jakimś romansem a nie wielowymiarową powieścią. Niestety ja także już kilka recenzji książek Lakotty, z których większość była negatywna, dlatego mimo twojej pozytywnych wrażeń, czuje obawy przed tą pozycją i chyba jednak mimo wszystko jej podziękuje.

    OdpowiedzUsuń
  4. opis zachęcał ale twoja opinia zniechęciła mnie do książki. Początkowo miałam wrażenie, że będzie to romans a nie sprawy "polityczne"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ,,Mariska z węgierskiej puszty" jest powieścią wielowątkową. Jeśli zdecydujesz się ją przeczytać, znajdziesz w niej kilka miłości (w większości niespełnionych), rozbudowane tło historyczne, ciekawych bohaterów... Sporo tego. Nazywanie jej ,,sprawami politycznymi" to duże uproszczenie.

      Usuń
  5. Czytałam inną książkę tej autorki i mi przypadła do gustu. Tę już posiadam na swojej półce i niebawem się za nią zabieram.

    OdpowiedzUsuń
  6. Cóż, okładka nie jest rzeczywiście najmocniejszą stroną tej książki. Ogólnie powieść wydaje się być ciekawą, ale nie jestem przekonana czy po nią sięgnę:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Moją opinię znasz na temat tej książki :) Co do okładki to faktycznie kobieta na niej mogłaby być inaczej przedstawiona, bo coś mi się przypomina, że Mariska chyba była blondynką? Ja tą książką jestem zauroczona i mam ochotę na poznanie dalszych powieści tej autorki :)

    OdpowiedzUsuń
  8. ja do Węgier pałam miłością od ekranizacji Sissi (wiem, że tam były Austro-Węgry ;p)
    nie czytałam żadnej z książek Lakotty, ale jak będe miała okazję to się z nia zapoznam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Książkę już mam, muszę jednak poczekać bo wpadła w ręce mojej żonie i prędko jej nie zwróci :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo chętnie bym przeczytała :)
    Od czasu zobaczenia Budapesztu po prostu zapałałam miłością do Węgier :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Węgrzy są niesamowicie sympatyczni;) Sama powieść jednak mnie nie zainteresowała - ostatnio sięgam po książki o zupełnie innej tematyce.

    OdpowiedzUsuń
  12. Czyżbyś uczyła się Węgierskiego? ;) Jestem bardzo zainteresowana tą książka. Chciałabym poznać trochę węgierskiej kultury i historii, ponieważ ostatnimi czasy mam przyjemność wymieniać maile z Węgierką. Poza tym ogólnie chciałabym poszerzyć choć trochę swoją wiedzę historyczną, a ponieważ podręczniki mnie odrzucają, liczę, że czytając powieści choć trochę wiedzy liznę ;) dlatego cieszy mnie, że wątki historyczne są tak dobrze wyjaśnione.

    OdpowiedzUsuń
  13. Witam. Chciałbym zaprosić Cię do wyzwania pt"Gatunkowy miesięcznik" Po szczegóły zapraszam pod linkiem. Mogę Tobie tylko zdradzić, że kwietniowym gatunkiem będzie kryminał;) Pozdrawiam
    http://przeczytane-slowa.blogspot.com/2014/03/gatunkowy-miesiecznik.html

    OdpowiedzUsuń

Hej, jeśli przeczytałeś tę recenzję i chociaż odrobinę Ci się spodobała, daj mi o tym znać. Gdy tylko widzę chociaż jeden nowy komentarz naprawdę wierzę, że warto pisać dalej, a uśmiech sam pojawia się na mojej twarzy. Znasz to uczucie, prawda?