poniedziałek, 3 marca 2014

,,Ja właściwie urodziłam się dorosła"*

Nigdy nie lubiłam róż. Zawsze były one dla mnie oznaką kiczu i pretensjonalności. O wiele bardziej podobały mi się tulipany, konwalie i kaczeńce. Mimo mojej niechęci do tego gatunku kwiatów, tytuł właśnie recenzowanej przeze mnie książki wydał mi się niezwykle intrygujący. I całe szczęście ponieważ dzięki temu udało mu się przyćmić niezbyt reprezentatywną okładkę. 

Sztuka uprawiania róż Margaret Dilloway to niezwykle popularna książka. W ciągu ostatnich kilku miesięcy przeczytałam około dwudziestu jej recenzji, w ogromnej większości pozytywnych. Miałam więc w stosunku do tej książki bardzo wysokie wymagania, zwłaszcza że zazwyczaj bardzo nieufnie podchodzę do współczesnych powieści obyczajowych.

Galilee Garner to trzydziestosześcioletnia nauczycielka biologii z żelaznymi zasadami dotyczącymi swojej pracy. Jej największą pasją są róże. Galilee przerobiła swój ogród na wielką szklarnię, w której hoduje te niezwykle delikatne kwiaty. Marzy o tym, że pewnego dnia jej najnowsze ,,dziecko" - G42 - zdobędzie nagrodę na wystawie, a jeśli wszystko dobrze pójdzie, zostanie przyjęta do ogrodów testowych Amerykańskiego Towarzystwa Różanego. Niestety, Gal nie może poświęcić różom całego swojego czasu wolnego ponieważ zabiera go jej choroba, która jest nieodłączną towarzyszką jej życia już od dzieciństwa. Tylko transplantacja nerki jest w stanie jej pomóc. 
Mimo to, życie Gal jest wyjątkowo uporządkowane: śniadanie, podlewanie roślin, szkoła, sprawdzanie klasówek, zajmowanie się roślinami, kolacja, pogaduchy z przyjaciółką, obchód po szklarni, kolacja, sen itd. Pewnego dnia Gal dostaje telefon. Okazało się, że jej siostra niekoniecznie pilnie musi wyjechać do Hongkongu i planuje podrzucić komuś swoją nastoletnią córkę, Riley. Idealną kandydatką na opiekunkę wydaje się być Gal. 

Tym, co najbardziej spodobało mi się w tej książce jest pewna powtarzalność, która ujawnia się między innymi w opisie charakterów bohaterów, pewnych ich zachowaniach, opisie uczniów, ogrodu itp. Dzięki temu postacie są bardzo wiarygodne, nie przechodzą rewolucyjnych metamorfoz kilka razy na przestrzeni kilkudziesięciu stron. Są wiarygodni. Gal występująca na ostatnich stronach tej książki jest tą samą Gal, którą poznaliśmy na jej początku. I to pomimo tego, że akurat ta postać przeszła dość znaczącą przemianę.
Cała historia opisana w tej powieści jest jak najbardziej wiarygodna. Niestety, przy okazji jest też nieco przewidywalna. Nie potrafię tego wyjaśnić, ale w przypadku tej książki jest to w pewien sposób... urocze.

Margaret Dilloway za pośrednictwem swojej Sztuki uprawiania róż z kolcami w bardzo prosty sposób przekazuje czytelnikom najważniejsze prawdy życiowe dotyczące miłości, przyjaźni i celu życia. Bardzo mi się podoba takie nienachalne przekazywanie pewnych wzorców, bez moralizatorstwa i wielkich, zazwyczaj całkowicie zbędnych, słów. 

Powieść Margaret Dilloway nie jest arcydziełem. Jest to bardzo dobra powieść obyczajowa, która z pewnością umili Wam parę wolnych chwil. Pod przykrywką lekkiej powieści Sztuka uprawiania róż z kolcami skrywa naprawdę wartościową zawartość i ważne przesłanie. Polecam i życzę miłej lektury.

To wszystko na dziś, dziękuję za przeczytanie i pozdrawiam,
Franca

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania tej książki dziękuję Wydawnictwu M

Recenzja bierze udział w wyzwaniach: Przeczytam tyle, ile mam wzrostu i Jasna strona mocy.

*Dilloway Margaret, Sztuka uprawiania róż z kolcami, Wydawnictwo M, Kraków, 2012, s. 85.

15 komentarzy:

  1. Również przeczytałam około 20 recenzji tej książki, ale Twoja urzekła mnie najbardziej!!! Teraz już wiem, że jak najszybciej muszę nabyć tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna recenzja!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak będę miała ochotę na coś lekkiego, to myślę, że przeczytam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgadzam się z Tobą, że jest to bardzo dobra powieść obyczajowa przekazująca najważniejsze prawdy życiowe.
    I dlatego uważam jest warta przeczytania.

    OdpowiedzUsuń
  5. Lubię od czasu do czasu przeczytać książkę obyczajową, a ta wydaje się całkiem interesująca :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja akurat róże lubię :) a po książkę sięgnę z chęcią :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytałam i podobało mi się, chociaż główna bohaterka okropnie mnie irytowała :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nawet i mnie już przekonaliście tymi recenzjami ;-) Kupię, zwłaszcza że można ją dostać stosunkowo tanio w jednym miejscu :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Hm... Też sporo czytałam o tej książce i jakoś nie miałam na nią aż tak ochoty. Ale myślę, że po Twojej recenzji jednak w końcu się na nią prędzej czy później skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie przepadam za książkami obyczajowymi, ale przeczytałam Twoją recenzję od początku do końca i nabrałam dziwnej ochoty na te pozycję. Jak wielka jest czasem siła sugestii ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. We mnie ta książka wbudziła wiele emocji. Polecam.

    OdpowiedzUsuń
  12. czytałam już wiele pozytywnych opinii na temat tej książki i chętnie po nią sięgnę :) dobrze, że nie dałam się odstraszyć okładce, która kompletnie nie przypadła mi do gustu :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Widziałam już kilka pozytywnych recenzji tej książki, więc może się skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie czytałam tej powieści. Lubię róże, ale w tym przypadku to za mało, żeby po nią sięgnąć;) Przynajmniej na razie. Ostatnio mam ochotę na książki o innej tematyce.

    OdpowiedzUsuń
  15. Czytałam ją już kilka miesięcy temu. Istotnie arcydziełem nie jest, ale czyta się dobrze, o ile ktoś lubi książki z powolną akcją i przewlekle chorą bohaterką :-) Bohaterka to intrygująca postać, lubię takie. Najbardziej ciekawiły mnie fragmenty o chorobie, o pobytach w szpitalu i dializach.

    OdpowiedzUsuń

Hej, jeśli przeczytałeś tę recenzję i chociaż odrobinę Ci się spodobała, daj mi o tym znać. Gdy tylko widzę chociaż jeden nowy komentarz naprawdę wierzę, że warto pisać dalej, a uśmiech sam pojawia się na mojej twarzy. Znasz to uczucie, prawda?