piątek, 21 lutego 2014

,,Nie ma kości, nie ma żałoby. Nie ma jak żyć"

W 1992 roku Polska pogrążona była w dogorywającej właśnie euforii wolności. W tym samym czasie, w Bośni i Hercegowinie rozpoczęła się iście bratobójcza wojna, w wyniku której zginęło ponad sto tysięcy ludzi. Echa tego konfliktu rozbrzmiewają co roku na ekranach naszych telewizorów przy okazji corocznego wspominania masakry w Srebrnicy. To wszystko, krótka transmisja w wieczornych wiadomościach. A ludzie wciąż płaczą. 

Wojciech Tochman jest reporterem specjalizującym się w opisywaniu wszelakich tragedii ludzkich. Pierwsza książka tego pisarza, którą przeczytałam to Dzisiaj narysujemy śmierć. Dotyczyła ona ludobójstwa w Rwandzie. Jakbyś kamień jadła opisuje dramatyczne wydarzenia, które miały miejsce na Bałkanach, na początku lat dziewięćdziesiątych poprzedniego wieku. 

,,Warto przeczytać ten niezwykły reportaż, by zrozumieć, jak cieniutka jest politura cywilizacji i jak łatwo przyjaciele obracają się przeciwko przyjaciołom. Jakbyś kamień jadła trzeba by wysłać Boutrosowi Boutrosowi-Ghaliemu i Kofiemu Annanowi, Johnowi Majorowi i Douglasowi Hurdowi, Greorge'owi Bushowi i Billowi Clintonowi. Pewnie by jej nie przeczytali, ale nawet przekartkowanie książki Tochmana zmąciłoby spokój ich emerytury."
~Literary Review

Jeśli szukacie książki, która wyjaśni wam meandry wspominanej wojny to nie sięgajcie po ten reportaż. Niewiele znajdziecie w nim faktów, dat, z nazwiskami jest trochę lepiej. Tochman skupił się na tragedii jednostek, która nie znajduje się w kręgu zainteresowań tzw. wielkiej polityki. Uważam, że to świetny zabieg - gdy tragedia milionów zyskuje imię, nazwisko i twarz, staje się nam bliższa i autentycznie zaczynamy się nią przejmować. Jak powiedział Iosif Wissarionowicz Dżugaszwili: Śmierć jednej osoby to tragedia, śmierć milionów to tylko statystyka

Kanwą swojej książki Tochman uczynił wysiłki tych, którzy przeżyli o odzyskanie szczątków bliskich. Pomaga im w tym Ewa Klonowska, znana antropolog, która wraz z grupą ekspertów podróżuje po terytorium danej Jugosławii w poszukiwaniu rozproszonych szczątków poległych. Nie zawsze udaje się znaleźć kompletny szkielet, zazwyczaj jest to czaszka, kilka kości, fragmenty ubrań. Jakbyś kamień jadła wyraża uniwersalną potrzebę pochowania ciała.

Wielkim atutem tej książki jest lapidarny język Tochmana. Minimum słów, maksimum treści - tak w skrócie można opisać jego styl. Lakoniczność jest dość szokująca w opisie tak tragicznych wydarzeń dzięki czemu realnie angażujemy się w opowiadane przez Tochmana historie. Nikt inny nie potrafi w taki sposób opowiadać o cierpieniu.

Polecam tę książkę osobom, które chcą dowiedzieć się co działo się na Bałkanach w czasie trwania wojny jugosłowiańskiej. Tochman stworzył okazję, by spojrzeć na te wydarzenia z perspektywy zwykłego człowieka. Ostrzegam jednak, że po lekturze tego reportażu długo nie będziecie w stanie dojść do siebie. 

To wszystko na dziś, dziękuję za przeczytanie i pozdrawiam,
Franca

18 komentarzy:

  1. Tochman pisze tak, że serce pęka. Z jednej strony chciałabym jeszcze wrócić do tej książki, z drugiej, jest ona tak cholernie wyczerpująca emocjonalnie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja od jakiegoś czasu planuję ponownie przeczytać ,,Dzisiaj narysujemy śmierć", ale chyba nie jestem jeszcze na to gotowa emocjonalnie.

      Usuń
  2. Książka dla mnie, to są pozycje, które naprawdę warto przeczytać...

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam kilka lat temu i nadal pozostaję pod silnym wrażeniem tej książki. Na prawdę świetna rzecz, która długo pozostaje w pamięci. Niestety po każdej książce Tochmana muszę sobie robić przerwę od takiej tematyki :/

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedyś interesował mnie ten temat i myślę, że sięgnę po tę książkę, gdyż dzięki Tobie moje zainteresowanie wojną na Bałkanach rozpoczęło się od nowa.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wojciech Tochman to naprawde mądry facet. Widać to w wywiadach prasowych i telewizyjnych. "Jakbyś kamień jadła" czytałam przy okazji pisania pracy magisterskiej przez mojego męża - czyli trzy lata temu, ale książka zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Być może sama pokuszę się o jej recenzję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli napiszesz recenzję tej książki, będę pierwszą osobą, która ją przeczyta.

      Usuń
  6. Czasami boję się takich książek, gdyż rozwalają mi psychikę. Ale muszą powstawać takie lektury. Muszą!

    OdpowiedzUsuń
  7. Cieszy mnie fakt, że Tochman skupił się na tragedii jednostek, a nie na masie ogółu. Dzięki temu historia tej tragedii staje się nam bliższa. Mnie w każdym razie przekonałaś i chociaż zazwyczaj nie sięgam po tego typu publikacje to tym razem zrobię wyjątek.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie słyszałam o tym autorze, ale ciekawa jestem czy mi się spodoba :>
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Pewnie wyleję na niej trochę łez, ale przeczytam z ogromną chęcią, bo tematykę taką uwielbiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. książka nie jest w moim typie więc raczej sobie odpuszczę. Zapraszam także do odwiedzenia mojego bloga :)

    OdpowiedzUsuń
  11. U Ciebie zawsze mogę liczyć na coś super ciekawego - ta pozycja też mocno mnie zainteresowała :)

    Przy okazji zapraszam Cię do mojego wyzwania autorskiego
    http://babskieczytadla.blogspot.com/p/autorskie-wyzywanie-europa-da-sie-lubic.html

    OdpowiedzUsuń
  12. jeśli chodzi o Tochmana, to mam w planach inną jego książkę- Wściekły pies, a później zobaczymy jak to będzie :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie trzeba mnie zachęcać do tej książki!! Oj nie trzeba...

    OdpowiedzUsuń
  14. Ciekawy pomysł, aby spojrzeć z perspektywy pojedynczych osób. Musi to być bardzo ciekawa książka.

    OdpowiedzUsuń
  15. Tochmana biorę w ciemno!
    Uwielbiam jego reportaże..Teraz poluję na "Eli Eli" może kiedyś uda mi się przeczytać.
    Pozdrawiam...

    OdpowiedzUsuń
  16. Kurcze, zabieram się za książki Tochmana już chyba od 1.5 roku... Powyższa lektura już wcześniej mnie zainteresowała, ale chyba zacznę od najnowszej - Eli, Eli.

    OdpowiedzUsuń

Hej, jeśli przeczytałeś tę recenzję i chociaż odrobinę Ci się spodobała, daj mi o tym znać. Gdy tylko widzę chociaż jeden nowy komentarz naprawdę wierzę, że warto pisać dalej, a uśmiech sam pojawia się na mojej twarzy. Znasz to uczucie, prawda?