sobota, 30 sierpnia 2014

Kult relikwii, czyli czemu zawdzięczamy pielgrzymki? [Andrzej Datko ,,Księga relikwii"]

W zeszłym roku, za sprawą zajęć z historii literatury staropolskiej, odkryłam na nowo średniowiecze. Zawsze uważałam tę epokę za czas panowania w Europie głupców i barbarzyńców. Na szczęście, w końcu zrozumiałam, jak barwny był to okres. Od tej pory staram się dowiedzieć na jego temat jak najwięcej. Badanie średniowiecza w olbrzymim stopniu wiąże się z badaniem dziejów Kościoła, a dzieje Kościoła nierozerwalnie związane są ze świętymi różnych wyznań oraz z ich ciałami, które z czasem zyskiwały szlachetne miano relikwii. Właśnie z tego powodu, odkrywania kultury i mentalności religijnej ludzi średniowiecza oraz późniejszych epok, zdecydowałam się przeczytać ,,Księgę relikwii", dzieło autorstwa Andrzeja Datki

Przyznaję, że nie wiedziałam, czego dokładnie mogę spodziewać się po tej książce. Oczywiście, jej tytuł sugerował dość oczywistą treść, ale nie było jasne, na którym konkretnie aspekcie istnienia relikwii skupił się autor. Na  życiorysach świętych, na pozostałościach ich ciał (to nieco makabryczne, ale szalenie interesujące), procesach kanonizacyjnych? Jak się okazało, na wszystkim po trochu. 

Dwunastostronicowy wstęp do ,,Księgi relikwii" nie jest standardowym wstępem, który zazwyczaj  jest najmniej interesującą częścią każdej książki. W tym wypadku, już na samym początku autor prezentuje czytelnikowi to, co w przypadku zajmowania się relikwiami jest najciekawsze i najważniejsze: czym jest relikwia, co to słowo oznacza, czym jest pomnażanie relikwii i w jaki sposób narodził się kult ciał świętych.  Datko w sprytny sposób zawarł wszystkie te informacje na zaledwie kilkunastu stronach i to w taki sposób, że nie odczuwa się, że cokolwiek zostało pominięte. 

Kolejny rozdział, ,,Świeci i ich relikwie", jest najważniejszym i najobszerniejszym elementem tej książki. Rozpoczyna się on krótkim podrozdziałem, ,,Kanonizacje i beatyfikacje w rozwoju dziejowym", który opisuje historyczny rozwój procedury wspomnianych procesów. Dalsza część tego rozdziału to już opisy wybranych świętych, na który składają się fragmenty ich biografii, losy ich szczątków, miejsca kultu oraz miejsca w Polsce, w których znajdują się ich relikwie. Proporcje pomiędzy długością tych elementów nie są równe. Czasami biografia danego świętego zajmuje kilka stron, a czasami kilka linijek. Jest to wymuszone przede wszystkim dostępnością informacji o życiu i działalności konkretnej osoby. 

Cały czas w swojej recenzji pisałam o rozdziałach ,,Księgi relikwii", które opisywały pierwszorzędne relikwie in corpore, do których zaliczają się partytury ciała zmarłego świętego lub całe jego ciało. Ostatni rozdział tej książki dotyczy relikwii drugorzędnych, czyli przedmiotów, które były własnością świętego lub bezpośrednio się z nim stykały. O nich traktuje ostatni rozdział recenzowanej książki, znajdziemy w nim opisy dziejów pozostałości Świętego Krzyża, całunu turyńskiego, świętej włóczni itp. Jak i w poprzednim wypadku, tak i w tym długość kolejnych podrozdziałów różni się między sobą o co najmniej kilka stron.

Nie mogę napisać zbyt wiele o stylu pisania Andrzeja Datki. Jest on nastawiony na przekaz precyzyjnych informacji, bez zbędnych ozdobników i chwytów stylistycznych. Datko nie pojawia się w swojej książce i nie daje odczuć, że stara się przekazać jakiś światopogląd (choć naturalnie da się odczuć, że jest on chrześcijaninem). Wielką zaletą jego książki jest na pewno jej oprawa graficzna (zarówno wywnętrz, jak i na zewnątrz). Za nią brawa należą się Mariuszowi Dyduchowi. Gdy pierwszy raz zobaczyłam grzbiet tej książki, od razu wyobraziłam sobie gabinet prawnika-snoba, który na półkach ma poukładane według odpowiedniego klucza encyklopedie, słowniki, czy takie właśnie cudeńka wydawnicze. Lektura ,,Księgi relikwii" jest naprawdę przyjemna, jej autor nie wymaga od swojego czytelnika żadnej wiedzy, nie próbuje jej też w niego wmusić, po prostu przekazuje mu określone informacje. Nie polecę jej jednak komuś, kto nie interesuje się relikwiami, historią Kościoła oraz postaciami najbardziej znanych świętych. Myślę, że takie osoby znudziłyby się tą książką mniej więcej w połowie potężnego drugiego rozdziału. Ze swojej strony przyznam, że od dawna szukałam takiej pozycji i cieszę się, że w końcu taką znalazłam.

To wszystko na dziś, dziękuję za przeczytanie i pozdrawiam,
Franca

Powyższa recenzja bierze udział w wyzwaniach: Polacy nie gęsi i Nie tylko literatura piękna.

Egzemplarz tej książki otrzymałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa M. 

środa, 27 sierpnia 2014

Z serii: ,,Po co mi pieniądze, skoro mogę mieć książki?"

Zdradzę Wam, jakie jest moje ulubione miejsce w Warszawie. Jest to budynek, w którym znajdują się: biblioteka uniwersytecka (ponad trzy miliony woluminów), skład tanich książek i antykwariat. Ostatnio wybrałam się tam z moim bratem, jak zwykle, po dosłownie kilka książek. Wróciliśmy... z trzynastoma nowymi tomiszczami. Domownicy przywitali nas wymownym opuszczeniem ramion. Tak, wiem, że mam sporo książek, ale czy zabrania mi to kupowania kolejnych?

Na zdjęciu poniżej znajdują się nasze zdobycze. Ja okupowałam regały z klasyką literatury powszechnej, a mój brat z fantastyką. Efekt jest taki, że oboje kupiliśmy książki, które prędzej czy później zainteresują i drugą stronę. 

               

1. Stanisław Lem ,,Bajki robotów" - większość moli książkowych zetknęła się z tą lekturą w szkole. Ja nie, dlatego postanowiłam nadrobić teraz tę czytelniczą zaległość. 
2. Wolter ,,Zair" - kupiłam to dzieło w oryginalnej wersji językowej, ponieważ chcę je przetłumaczyć. Tłumaczenie to moim zdaniem najlepszy sposób nauki języka obcego. 
3. Neil Gaiman ,,Amerykańscy bogowie" - twórczość Gaimana znam tylko z jej dziecięcej strony, czas na prozę skierowaną do dorosłych. 
4. Charlotte Brontë ,,Dziwne losy Jane Eyre" - to jest książka (w wypadku tego wydania dwutomowa), z którą już od dawna chciałam się zapoznać, więc nie mogłam przejść obok niej obojętnie. 
5. Horace Walpole ,,Zamczysko w Otranto" - jest to pierwsza angielska powieść grozy, wykopałam ją z najgłębszych czeluści półki z książkami fantastycznymi.
6. Arthur C. Clarke ,,Odyseja kosmiczna" (wszystkie tomy) - zdobycz mojego brata, z której oboje jesteśmy bardzo zadowoleni. 
7. Brian Lumley ,,Dom Cthulhu" - kot w worku, nie wiemy, czego możemy się po nim spodziewać. 
8. Isaac Bashevis Singer ,,Miłość i wygnanie" - autobiografia pisarza, laureata literackiej Nagrody Nobla, który urodził się w tej samej miejscowości, co ja. Nie ukrywam, że miało to wielki wpływ na to, że sięgnęłam w przeszłości i sięgam teraz po jego utwory.
9. George Bernard Shaw ,,Pigmalion" - kolejny noblista. Już od dawna nie przeczytałam żadnego dramatu, więc przedstawiciel tego gatunku w dodatku autorstwa kogoś takiego jak Shaw, musiał zwrócić moją uwagę.
10. J.R.R. Tolkien ,,Opowieści z Niebezpiecznego Królestwa" - klasyka literatury fantastycznej. Zdobycz mojego brata, oczywiście. 
11. Charles Dickens ,,Notatki z podróży do Ameryki" - XIX-wieczna książka podróżnicza autorstwa mistrza prozy społeczno-obyczajowej.
12. Stuart Kelly ,,Księga ksiąg utraconych" - możemy w niej przeczytać o zaginionych lub zniszczonych tekstach, które miały szansę zaliczyć się do klasyki literatury. 
13. Arthur Conan Doyle ,,Księga wszystkich dokonań Sherlocka Holmesa" - obiecany (i niestety trochę spóźniony) prezent urodzinowy dla mojego brata. 

W ,,Notatkach z podróży po Ameryce" znalazłam takie oto cuda:

Niespodzianki w książkach - urok zakupów w antykwariacie.

Przyznaję się, że nawet ja (czytaj: bibliofil-zbieracz) myślałam, że te zakupy wystarczą nam na dość długo. Całe szczęście, że się myliłam. Kilka dni później wybraliśmy się do Łodzi, do Muzeum Kinematografii i na krótki spacer po ulicy Piotrkowskiej. Podczas niego natrafiliśmy na antykwariat, potem sprawy potoczyły się same...

                                      

1. Stefan Żeromski ,,Wierna rzeka" - pierwszy raz usłyszałam o tej powieści, podczas pierwszego etapu mojego zainteresowania powstaniem styczniowym, jednak dopiero teraz będę miała okazję po ,,Wierną rzekę". 
2. Joseph Bédier ,,Dzieje Tristana i Izoldy" - polskie tłumaczenia rekonstrukcji legendy o Tristanie i Izoldzie spisanej w 1900 roku przez Bédiera.
3. Jan Parandowski ,,Dysk olimpijski" - kupiłam tę książkę ze względu na nazwisko jej autora, którego szanuję za jego dorobek naukowy i popularyzację mitologii greckiej i rzymskiej w Polsce.
4. Roman Bratny ,,Racja wilków" - kolejny kot w worku. Mam nadzieje, że nie zawiodę się na opowiadaniach pisarza takiej klasy jak Bratny. 
5. Kornel Makuszyński ,,Bezgrzeszne lata" - opowieść o młodzieńczych latach Makuszyńskiego spędzonych we Lwowie. 
6. Daniel Defoe ,,Przypadki Robinsona Kruzoe" - klasyka, która zainspirowała dziesiątki pisarzy do pisania swoich robinsonad. 
7. Józef Ignacy Kraszewski ,,Królewscy synowie" - tą powieścią chcę rozpocząć moją przygodę z książkami Kraszewskiego. Akcja ,,Królewskich synów" rozgrywa się w czasach Władysława Hermana i dotyczy jednego z najbardziej fascynujących konfliktów w polskiej historii. 
8. Aleksander Dumas ,,Trzej muszkieterowie" - książka, która na stałe zadomowiła się w naszej kulturze, także popkulturze. Wstyd jej nie znać. 

Większość powyższych książek kupiłam za dwa złote, jedną nawet za 50 groszy. Najdroższą książką są ,,Trzej muszkieterowie". Za zniszczone wydanie z 1955 roku zapłaciłam dwanaście złotych. Bliscy dziwili się, że kupiłam rozpadającą się książkę, ale dla mnie stan danego egzemplarza nie przesądza o jego wartości. Ten, który kupiłam, przekonał mnie rewelacyjnymi ilustracjami oraz rokiem wydania.
 Kocham antykwaryczne książki!

Wszystkie nasze zbiory prezentują się tak:


Przyznam nieszczerze, że sama sobie zazdroszczę :)

To wszystko na dziś, dziękuję za przeczytanie i pozdrawiam,
Franca

piątek, 22 sierpnia 2014

,,Już ją widzieli idącą" [Jan Tadeusz Nowak ,,Szlak bojowy Legionów Polskich"]

,,Należę do tego pokolenia, które miało wielkie szczęście poznać ostatnich żołnierzy Legionów Polskich"*
Tym wyznaniem Janusz Tadeusz Nowak rozpoczyna swój Szlak bojowy Legionów Polskich. Żałuję, że nie mogę napisać o sobie tego samego, co on. Historią Legionów interesuję się od kilku lat, a dokładniej od momentu, w którym uświadomiłam sobie, jak historia polskiej wojskowości początków XX wieku jest pomijana na rzecz samej II wojny światowej. Bitwa warszawska, bitwa pod Kostiuchnówką, powstania śląskie są zapomniane, a ich rocznice obchodzi się jedynie w wąskim gronie osób związanych w pewien sposób z tymi wydarzeniami lub odbębniane przez tych, którzy chociażby z racji pełnionego stanowiska muszą epatować patriotyzmem. Niedawno, szóstego sierpnia, obchodziliśmy 100. rocznicę wymarszu I Kompanii Kadrowej. Postanowiłam wykorzystać tę okoliczność do solidniejszego poszerzenia swojej wiedzy o Legionach. Traf chciał, że otrzymałam w tym czasie propozycję zrecenzowania wspomnianej już książki wydanej właśnie z tej okazji. 
Janusz Tadeusz Nowak,
Szlak bojowy Legionów Polskich,
Kraków 2014,
stron 204.

Szlak bojowy Legionów Polskich to przede wszystkim kalendarium. Publikacja podzielona jest na sześć rozdziałów. Pierwszy z nich to zarys historii Legionów, drugi pobieżnie opisuje losy kampanii kieleckiej strzelców Piłsudskiego, kolejne trzy opisują szlak bojowy odpowiednio I, II i II Brygady Legionów Polskich. Ostatni rozdział dotyczy często pomijanego w podobnych publikacjach Polskiego Korpusu Posiłkowego. Gdyby Nowak, tworząc swoje dzieło, poprzestał na tym etapie, jego Szlak bojowy... byłby ledwie broszurą, po którą sięgnęliby jedynie początkujący historycy. Na szczęście autor postanowił uzupełnić większość dat fragmentami pamiętników uczestników danych wydarzeń. Uważam, że jest to z jego strony rewelacyjne posunięcie, ponieważ zazwyczaj nawet najdokładniejsza relacja historyczna nie odda atmosfery wydarzeń w taki sposób, jak relacja kogoś, kto w nich uczestniczył. Część wspomnianych relacji jest autorstwa Bolesława Wieniawy-Długoszewskiego, reszta mniej znanych, ale nie mniej zasłużonych legionistów. Poniżej przytaczam fragment pamiętnika Sławoja Felicjana Składkowskiego:
,,Wczoraj wieczorem o godzinie 8.15 umarł w zakładzie sanitarnym brygady kapitan Herwin, nazwisko - Piątek Kazimierz, komendant V batalionu, łagodny i cierpliwy na ból. Typ ascety filozofa, nosił wielkie okulary, zza których patrzyły niebieskie, marzące oczy. Nawet jadąc konno, nosił na plecach tornister, ale w nim - komplet dzieł Słowackiego. Gdy był głodny - czytał poezje"*
Cytaty, które Nowak wybrał do swojej książki, nie są jedynie wspomnieniami o zmarłych towarzyszach. Znajdziemy wśród nich opisy szarż, pogrzebów, zabaw, warunków polowych i nastrojów legionistów. Jest ich w tej pozycji naprawdę dużo, autor z pewnością uznał je za ważną część książki. Oczywiście, wykaz wszystkich publikacji z których korzystał (mam tu na myśli głównie wspomniane pamiętniki, dzienniki i wspomnienia) umieścił w bibliografii, co ma dla mnie wielkie znaczenie, ponieważ mam zamiar przeczytać wszystkie te pozycje.

Niezwykle cennym atutem Szlaku bojowego Legionów Polskich jest dopracowana i przemyślana oprawa graficzna. Grafiki zamieszczone w tej książce są niezwykle różnorodne. Można wśród nich znaleźć zdjęcia dowódców i całych oddziałów, liczne portrety, pocztówki i znaczki z epoki, fotografie medali i odznaczeń, odciski pieczęci.  Ciężko jest wskazać choćby jedną stronę, na której nie znajdowałby się przynajmniej jeden tego typu element. 

Szlak bojowy Legionów Polskich  nie jest publikacją przeznaczoną dla historyków. Ilość informacji oraz sposób ich przekazania jest dostosowany do potrzeb przeciętnego czytelnika, który historię traktuje jako hobby. Polecam Wam tę książkę, jej wartość merytoryczna stoi na równie wysokim poziomie, co jej oprawa graficzna. Miło mieć przed oczami takie wydawnictwo. 

To wszystko na dziś, dziękuję za przeczytanie i pozdrawiam,
Franca

Powyższa recenzja bierze udział w wyzwaniach: Polacy nie gęsi i  Nie tylko literatura piękna.

Za egzemplarz tej książki dziękuję Wydawnictwu M

*Nowak Janusz Tadeusz, Szlak bojowy Legionów Polskich, Kraków 2014, s. 7.
*Nowak Janusz Tadeusz, Szlak bojowy Legionów Polskich, Kraków 2014, s. 96 za Składkowski Sławoj Felicjan, Moja służba w Brygadzie. Pamiętnik polowy, Warszawa 1933, s. 145. 

wtorek, 19 sierpnia 2014

Kącik Młodego Lingwisty #2

Podejrzewam, że o najnowszym numerze specjalnym English Matters, English Spoken Today, wiecie już wszystko. W ostatnim czasie ukazało się przynajmniej kilkanaście jego recenzji. Moja opinia dołączy więc do całkiem już bogatej kolekcji. Mam jednak nadzieję, że uda mi się zaprezentować Wam ten numer z innej, jeszcze ciekawszej strony. 

Pierwszy artykuł w tym numerze dotyczy osób, które miały największy wpływ na rozwój języka angielskiego. Zaczynając od Wilhelma Zdobywcy, poprzez D.H. Lawrence'a aż do Chrissie Maher. Wszystkie te postacie zostały krótko opisane w poświęconych im bloczkach. Już w tym artykule dało o sobie znać poczucie humoru dziennikarzy piszących do tego numeru. Czytając o wspomnianym królu Anglii możemy dowiedzieć się why English is just French with a Funny Accent

Read All About it - in the Tabloids. Nikt nie czyta brukowców, a sprzedają się one na pniu. Brytyjskie brukowce są cytowane na całym świecie, więc grzechem byłoby nie wspomnieć o nich w numerze poświęconym współczesnemu językowi angielskiemu. Nie licząc charakterystycznego poziomu artykułów, jakiego możemy spodziewać się czytając tabloid, typowy dla tego gatunku dziennikarskiego jest również specyficzny, nastawiony na sensację język używany w tego typu gazetach. Dzięki Read All About it - in the Tabloids dowiecie się, co to znaczy Chile Con Cornage, ale jeśli nie zrozumiecie przekazu, nie martwcie się. Jak pisze autor tego artykułu  although tabloids are not the highest literary art form, the headlines can be cryptic and the text icomprehensible - never mind, you can always look at the pictures!

W artykule zatytułowanym What's in a Language? przeczytamy o licznych zapożyczeniach z języka angielskiego, które są powszechnie używane, zwłaszcza przez przedstawicieli młodego pokolenia, w językach francuskim, hiszpańskim, polskim i japońskim.

Trzy kolejne artykuły w całości poświęcone są slangowi. Analiza tekstu piosenki ,,Hey... Ya" zespołu Outkast jest praktycznym dopełnieniem tego, co przeczytamy w  Slang in the English Language i Wash Your Mouth Out! W tych trzech tekstów użyto pieprznych słówek i wyrażeń, o których na pewno nie usłyszycie na lekcjach języka angielskiego. Kto wie, co w przenośnym znaczeniu znaczy wyrażenie ,,village bike"?*

Dr. Phil - the Cure for the Modern Times? opowiada o fenomenie programu prowadzonego przez znanego amerykańskiego psychologa Phila McGrow'a. W tymże programie prowadzący rozmawia z ludźmi ,,po przejściach" i pomaga im rozwiązać ich problemy. Program wzbudza wiele kontrowersji, podobnie jak sprawa opisana w Literature and Its Borders. W tym artykule możemy przeczytać o odniesieniach do homoseksualizmu w literaturze.

Nie ma jednego języka angielskiego. Już w obrębie samej Wielkiej Brytanii pojawia się kilka jego odmian, w USA również. Państwem, w którym językiem urzędowym jest język angielski jest również Nigeria z tym, że na jej terenie używa się aż 531 odmian powstałych poprzez wymieszanie się języka angielskiego z miejscowymi dialektami. Możecie o nich przeczytać w artykule The Risk of Axing Questions - Nigerian Pidgin.

Dwa ostatnie artykuły dotyczą najnowocześniejszych technologii.  Pierwszy z nich, From Tekxting to Sexting, ukazuje zależność między językiem a postępem technicznym (m.in. na przykładzie emotikonów), drugi zaś prezentuje najlepsze programy komputerowe do nauki angielskiego.

Moim zdaniem English Spoken Today to jedno z najlepszych wydań specjalnych magazynu English Matters. Słówek i wyrażeń użytych w artykułach i wyjaśnionych w kolumnach obok tych tekstów nie znajdziecie w zbyt wielu słownikach. Polecam ten numer osobom, którym zależy na wzbogaceniu swojego słownictwa z zakresu języka angielskiego oraz tym, którzy planują wyjazd do kraju, w którym językiem urzędowym jest angielski. Chyba nie chcecie źle zrozumieć artykułów w najpopularniejszych tabloidach, prawda?

* Nie, nie chodzi o wiejski rower... 

Za egzemplarz tego numeru dziękuję wydawnictwu Colorful Media. 

środa, 13 sierpnia 2014

Eric-Emmanuel Schmitt ,,Kobieta w lustrze"

Oto książka o kobietach. Eric-Emmanuel Schmitt postanowił przedstawić ród niewieści za pomocą sylwetek trzech kobiet, które różni absolutnie wszystko, a łączy płeć i świadomość tego, że nie chcą i nie potrafią żyć tak, jak dotychczas. Mistyczka, wiedeńska arystokratka i przeraźliwie współczesna gwiazda filmowa. Wymienione panie nie miały szansy się spotkać. Pierwszą od drugiej oddzielają cztery wieki, drugą od trzeciej sto lat. Na jakiej podstawie pisarz zestawił je ze sobą w jednej książce? Życiorys każdej z nich nadaje się przecież na osobną powieść. Powstał jednak tylko jeden utwór Kobieta w lustrze. Tytuł tej powieści jest dla nas podpowiedzią, czy wspomniane wyżej kobiety mogły zobaczyć się w zwierciadle? 


Eric-Emmanuel Schmitt,
Kobieta w lustrze,
Kraków 2012,
stron 464. 
Anne właśnie bierze ślub. Jej przyszły mąż nie jest brzydki, więc kobiety z otoczenia dziewczyny uważają, że ich małżeństwo będzie doskonałe. Jednak Anne pojmuje miłość nieco inaczej niż wszyscy i ucieka sprzed ołtarza. Wybiega do lasu, gdzie zamieszkuje przez najbliższe dni. Ta prosta, wychowana na wsi dziewczyna woli przebywać z roślinami i zwierzętami niż z ludźmi. Anne zdaje się rozumieć naturę, a natura wydaje się rozumieć ją. Po pewnym czasie niedoszła panna młoda zamieszkuje w beginażu, skupiającym pragnące żyć samotnie kobiety. Tam szybko zostaje okrzyknięta mistyczką, co nie podoba się hierarchom kościelnym i jej przebiegłej kuzynce, Idzie.

W 1904 roku wiedeńska arystokratka Hanna wznawia kontakt ze swoją kuzynką Gretchen. W listach do niej opisuje swoje na pozór bajkowe życie. Hanna jest bogata, ma wspaniałego męża i pasję — namiętnie zbiera szklane kule millefiori. Wciąż jest jednak tylko kobietą i jako zamężna przedstawicielka płci pięknej musi wywiązać się ze swojego obowiązku — urodzić dziecko. Zewsząd do niej dobiegające serdeczne rady doprowadzają w końcu do tragedii, po której Hanna decyduje się diametralnie odmienić swoje życie. 

Anne jest aktorką, publiczność ją kocha, kamera również. Jednak Anne nie kocha samej siebie, woli narkotyki. Po wypadku, do którego doprowadziła ją własna głupota, poznaje mężczyznę, który wydaje się być jej aniołem. Upadłym. Dziewczyna stopniowo próbuje kierować swoje i jego życie na właściwe tory, co nie jest proste. Zwłaszcza, gdy patrzy na ciebie cały świat.

Kobieta w lustrze to moje drugie spotkanie z prozą Schmitta. Pierwsze było wyjątkowo rozczarowujące. Historie miłosne, zbiór opowiadań, były tak nużące i przewidywalne, że nie miałam ochoty ich kończyć, a tym bardziej czytać kolejnej powieści tego pisarza. Jednak stało się. Przyznaję się bez bicia, że Kobieta w lustrze skusiła mnie swoją okładką nawiązującą do historii Hanny. Dodatkowo, do mojego egzemplarza dołączono audiobook tej powieści, który jest wielkim atutem tego bibliofilskiego wydania. Powieść liczy sobie ponad czterysta pięćdziesiąt stron, ale czyta się ją niezwykle szybko. Największy wpływ ma na to fakt. że historie trzech głównych bohaterek przeplatają się sobą, z tym że historia Hanny jest dodatkowo wyróżniona poprzez epistolarną formę jej wyznań. Każdy rozdział kończy się małym trzęsieniem ziemi, przez co czytelnik nie może doczekać się kontynuacji danej historii. Z największą uwagą czytałam o perypetiach Hanny, między innymi ze względu na to, że bohaterka w pewnym okresie swojego życia zainteresowała się psychoanalizą oraz wierszami pewnej kobiety, o której zapomniała historia.

W ostatnim rozdziale dotyczącym współczesnej nam Anne, Schmitt we wiarygodny sposób wyjaśnił w jaki sposób życie jednej z tych kobiet wpłynęło na drugą i trzecią. Spotkałam się z głosami, że w tej powieści Schmitt rozpracował kobiecą psychikę i stworzył lustro, w którym może przejrzeć się każda z nas. Nie zgadzam się z tym. Schmitt kilka razy podkreślał, że jego bohaterki są inne, że nie pasuję do społeczeństwa i niekoniecznie świadomie buntują się przeciwko zastanym konwenansom. Pisarz pominął natomiast całe rzesze ,,zwykłych" kobiet. Tych, których życie toczy się według ustalonego schematu i które są z tego zadowolone. Nie jest to wielka skaza na profilu tej powieści, ale warto o niej wspomnieć.

Kobieta w lustrze to ambitna powieść o kobietach i dla kobiet, inaczej nie da się jej sklasyfikować. Panowie oczywiście również mogą sięgnąć po tę książkę, ale z pewnością szybko zrozumieją, że nie do nich jest ona skierowana. Niemniej polecam ten misz-masz powieściowy wielbiciel(k)om fikcyjnych wątków historycznych, interesujących portretów psychologicznych i książek obyczajowych. Ja po jego lekturze zdecydowałam się dać Schmittowi zielone światło i sięgnąć po kolejne jego teksty.

To wszystko na dziś, dziękuję za przeczytanie i pozdrawiam,
Franca

sobota, 9 sierpnia 2014

Poszukując prawdziwego katolicyzmu

Chrześcijaństwo, a w szczególności katolicyzm, coraz częściej kojarzy nam się z oszołomami terroryzującymi przestrzeń publiczną zasłaniając się zakazem obrazy uczuć religijnych (czymkolwiek one są). Wszyscy potrafimy z marszu wymienić nazwiska przynajmniej kilku księży, który bardzo lubią pouczać innych, a sami nie świecą przykładem dla wiernych, zwłaszcza jeśli chodzi o wszelakiego rodzaju tolerancję. Na szczęście chrześcijaństwo to nie tylko zakazy, nakazy i radykalizm obyczajowy, ale i ludzie, zwyczajni ludzie, dla których religia jest czymś więcej niż obowiązkiem. O tym, czym właściwie ona jest dla ludzi z różnych zakątków naszego globu napisał Szymon Hołownia w swojej najnowszej książce zatytułowanej ,,Last minute. 24 h chrześcijaństwa na świecie".

Szymon Hołownia,
Last minute,
Kraków 2012, stron 431. 
Last minute wyróżnia się spośród tzw. książek religijnych nie tylko balansującą na granicy religii i podróży tematyką, ale i ciekawym podziałem publikacji na dwadzieścia cztery rozdziały, z których każdy odpowiada kolejnym godzinom na zegarze. W pierwszym rozdziale Hołownia zabiera swoich czytelników do Hagatny, na wyspę Guam. W Polsce jest północ, na Guam ósma rano. I tu, i tu (oraz w Papui-Nowej Gwinei, Hondurasie, Salwadorze, Bhutanie, Stanach...) budzą się/pracują/modlą/płaczą/śmieją się/idą spać katolicy. Niewielu z nich robi to w ten sam sposób, niemalże we wszystkich czynnościach towarzyszy im Bóg, który nie jest dla nich groźnie brzmiącym imieniem jakiegoś niewidzialnego bytu, którego powinno odwiedzać się przynajmniej raz w tygodniu, a przyjacielem, który cały czas jest przy nich. W jaki sposób starają się oni oddać mu cześć?

Na szczególną uwagę zasługują dwie inicjatywy. Pierwszą z nich jest jedna z gałęzi działalności centrum misyjnego w Ukarumpie. Członkowie tej organizacji, podzieleni na małe grupy, tłumaczą Biblię na języki kilkuset papuaskich plemion. Jedną z takich grup tworzą Beata Woźna i Teresa Wilson, które są autorkami przekładu Nowego Testamentu na język seimat. Przy okazji pracy nad nim opracowały alfabet i gramatykę tego języka, po czym zaczęły nauczać okolicznych mieszkańców czytać i pisać.W Ukarumpie tłumaczki spędziły 10 lat, dzięki nim język seimat ma szansę na przetrwanie przynajmniej najbliższych pięćdziesięciu lat. Nieco inny pomysł na swoje życie ma siostra Mariola, która wraz z innymi siostrami prowadzi w Zambii sierociniec dla najbardziej potrzebujących dzieciaków (a po prawdzie to dla wszystkich, żadnemu nie odmawiają). Kasisi to niesamowity projekt, w który Hołownia zaangażował się osobiście. Sierociniec ten jest niezwykłym świadectwem wiary i nadziei na lepsze dni. Sporo podopiecznych siostry Marioli jest skazanych na śmierć jeszcze przed osiągnięciem pełnoletności. Mimo tej świadomości, siostry robią wszystko, by życie tych maluchów było jak najszczęśliwsze. Kilka miesięcy temu tysiące użytkowników facebook'a śledziło ostatnie chwile Franka, podopiecznego Kasisi, który zdawał się umierać kilka razy, niestety, w końcu skutecznie.

Powyższy nieco przydługi akapit obrazuje jedynie dwa sposoby na spędzenie swojego życia zgodnie z duchem chrześcijaństwa. Co prawda są to przypadki wspaniale ekstremalne, ale warte zaznaczenia. W Last minute opisane są również te nieco bardziej kontrowersyjne, wymagające dyskusji, obecnie uznawane za wyraz zacofania. Nie będę udawała, że lektura Last minute zmieniła moje życie, czy podejście do wiary. Ta książka to ciekawie pomyślana, ładnie wydana i okraszona interesującymi zdjęciami zbieranina różnorodnych gatunkowo tekstów przedstawiających to, w jaki sposób ludzie na całym świecie radzą sobie ze swoją wiarą. Jedni chodzą do kaplicy położonej w centrum handlowym (bo bliżej), inni wstępują do zakonów o różnych regułach, a kolejni starają się po prostu wpleść do swojego życia chociaż kilka elementów metafizyki. Nie waham się też nazwać tej książki podróżniczą, w końcu czytając ją, zwiedzimy wszystkie kontynenty. Myślę, że jest to pozycja dla ludzi ciekawych świata, otwartych na odmienność i neutralnych w stosunku do Szymona Hołowni. Uprzedzenia bądź uwielbienie potrafią wypaczyć postrzeganie każdej książki.

To wszystko na dziś, dziękuję za przeczytania i pozdrawiam,
Franca

Powyższa recenzja bierze udział w wyzwaniach Odkrywamy białe plamy, Polacy nie gęsi, Nie tylko literatura piękna

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

,,Wyuczyli cię, syneczku, ziemi twej na pamięć..."

Dokładnie siedemdziesiąt lat temu zmarł Krzysztof Kamil Baczyński. Zginął od snajperskiej kuli, która odłupała mu fragment czaszki nad lewym okiem, powodując wylew mózgowy. Jeden z najwybitniejszych polskich poetów XX wieku pożegnał się z życiem czwartego dnia powstania warszawskiego. Pomimo tego, że wiersze Baczyńskiego omawiane są w polskich szkołach, jego biografia nie jest powszechnie znana, spowija ją legenda biograficzna powstała tuż po śmierci poety.  Wiesław Budzyński, biograf Baczyńskiego i Schulza postanowił ją rozwiać. Poświęcił na to całą swoją zawodową karierę. Owocem jego pracy jest sześć książek poświęconych życiu poety i cztery opracowania jego poezji. Jak dotąd największym sukcesem cieszy się jego pierwsza, wielokrotnie wznawiana książka - Miłość i śmierć Krzysztofa Kamila.
Wiesław Budzyński,
Miłość i śmierć Krzysztofa Kamila,
Kraków 2014,
stron 336.

Jeśli biografię pojmujemy jako opis życia danej osoby prowadzony w porządku chronologicznym, od punktu A do punktu B, to Miłość i śmierć Krzysztofa Kamila nie jest typową biografią z co najmniej kilku powodów. Po pierwsze, Baczyński jest w tej książce jedynie osią spajającą wszystkie jej rozdziały. Nie wszystkie bowiem dotyczą stricte jego osoby. Część z nich opisuje jego rodziców, inne sąsiadów, a jeszcze inne powojenne losy jego przyjaciół i kamienicy, w której mieszkał razem z ukochaną Basią. Po drugie, kolejnych faktów nie poznajemy zgodnie z kolejnością, w której miały one miejsce. Nie rozumiem tego zabiegu, ale na szczęście nie zakłóca on odbioru całości i nie myli czytelnika. Jeśli miałabym zwrócić uwagę na inne niedociągnięcie tego skądinąd pięknego wydania to nie mogę nie wspomnieć o umieszczeniu koniecznych przypisów dopiero na końcu książki. Najprawdopodobniej umieszczono je tam ze względu na ich długość i szczegółowość, ale wertowanie całej lektury w poszukiwaniu konkretnego przypisu jest dość nużące.

Miłość i śmierć Krzysztofa Kamila jest świadectwem fascynacji, jaką darzy tego poetę Wiesław Budzyński. Ogrom pracy jaką pisarz włożył w zbadanie biografii Baczyńskiego zasługuje na szacunek. Budzyński nie mógł oprzeć się na innych pracach poświęconych warszawskiemu poecie (myślę, że z tego powodu nie zawarł on w swojej książce bibliografii), do wszystkich informacji musiał dotrzeć sam. Niewątpliwie jest on dumny ze swoich zdobyczy, ponieważ często ujawnia się w swojej książce i opisuje w jaki sposób udało mu się zdobyć konkretne informacje, czy dotrzeć do ważnych świadków. Sporą część tekstu stanowią zresztą ich relacje przytoczone w sposób bezpośredni. Autor tej książki zbadał wszystkie tropy, jakie mogły doprowadzić go prawdy o życiu i śmierci Baczyńskiego. Budzyński przytacza nawet te teorie, z którymi się nie zgadza. Jest to postawa godna rzetelnego biografa.

Książka, którą miałam przyjemność całkiem niedawno czytać, a teraz recenzować, powinna zainteresować głównie tych, którzy chcieliby zapoznać się z biografią Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, a jego twórczość poznać przy pomocy innych źródeł (tomików wierszy poety lub ich opracowań). Miłość i śmierć Krzysztofa Kamila to pięknie wydane studium poświęcone życiu poety oraz  jego bliskich. Jest to dzieło szczegółowe, porusza kwestie jak dotąd zazwyczaj pomijane, albo przez niedbałość, albo przez uznanie ich za niewystarczająco ważne, za ciekawostki. Lekturę uatrakcyjniają dobrze wyselekcjonowane zdjęcia i ilustracje. Polecam Wam tę książkę, a Panu Budzyńskiemu życzę jeszcze wielu owocnych lat pracy jako biograf.

To wszystko na dziś, dziękuję za przeczytanie i pozdrawiam,
Franca

Powyższa recenzja bierze udział w wyzwaniach Polacy nie gęsi i Nie tylko literatura piękna.

Za egzemplarz tej książki dziękuję Wydawnictwu M

sobota, 2 sierpnia 2014

Podsumowanie lipca

Wstyd. Jest mi zwyczajnie wstyd. W podsumowaniu czerwca obiecałam Wam, że w lipcu nadrobię wszystkie zaległości, jakie sprawiłam sobie podczas sesji, a tymczasem pożegnałam  miniony miesiąc z czterema opublikowanymi  postami - skandal! Kajam się i uniżam przed Wami, prosząc o wybaczenie. Jeśli macie ochotę czytać moje usprawiedliwienia to spróbuję nieco wybielić się w Waszych oczach. 

Dwunastego lipca skończyłam dwadzieścia lat. W też dniu rozpoczęłam pierwszą w swoim życiu pracę z prawdziwego zdarzenia. Nigdy nie marzyłam o tym, żeby dorabiać sobie metkując towary i zamiatając, ale od czegoś trzeba zacząć. Przynajmniej nie będę musiała żebrać, żeby było mnie stać na wyjazd na Targi Książki w Krakowie. Mam nadzieję, że stosownym czasie spotkamy się na miejscu.  

W międzyczasie wybrałam się na tydzień na Mazury do malowniczej wioski położonej nad jeziorem Gołdopiwo. Niestety, nie mogłam tam liczyć na dostęp do internetu (a przez większość pobytu nawet na zasięg w telefonie), więc nie miałam szans na zajmowanie moimi ukochanymi Strofkami i regularne odwiedzanie Waszych blogów. Wyjazd na koniec świata ma jednak swoją wielką zaletę. Mogłam czytać i czytać i nikt mi w tym nie przeszkadzał (poza upałem, oczywiście). Siedem dni absolutnego spokoju poskutkowało tym, że mam na swoim koncie dokładnie siedem przeczytanych książek (większość z nich przeczytałam podczas tego wyjazdu). Oto one:

1. Harlan Coben ,,Tylko jedno spojrzenie",
2. Consilia Maria Lakotta ,,Madeleine",
3. Szymon Hołownia ,,Last minute",
4. Eric-Emmanuel Schmitt ,,Kobieta w lustrze",
5. Jacques le Goff ,,O średniowieczu",
6. Janusz Tadeusz Nowak ,,Szlak bojowy Legionów Polskich",
7. Wiesław Budzyński ,,Miłość i śmierć Krzysztofa Kamila".

Cztery książki z powyższej listy nie doczekały się w minionym miesiącu swoich recenzji, ale co się odwlecze...

Z Mazur, oprócz dziesiątek śladów po ugryzieniach owadów, przywiozłam również kilka nowych książek. Cztery z nich kupiłam w jednym z supermarketów, jedną mój brat dostał na urodziny. Moim i jego numerem jeden jest ,,Zgroza w Dunwich" Lovecrafta. Już nie mogę się doczekać jej lektury. Resztę zostawię sobie na bliżej nieokreślone później.

Pierwszy raz od kilku miesięcy nie mam absolutnie żadnych czytelniczych planów na nadchodzący miesiąc. Wiem tylko, że dam kolejną szansę klasyce fantastyki i zapoznam się z jedną ze spraw prowadzonych przez Harry'ego Hole'a. Mam nadzieję, że nie zawiodę się na żadnej z książek, po które sięgnę. Trzymajcie za to kciuki!

To wszystko na dziś, dziękuję za przeczytanie i pozdrawiam,
Franca