czwartek, 30 maja 2013

Bralczyk, Ogórek oraz ,,Kiełbasa i sznurek"


Na ,,Kiełbasę i sznurek"(nie jestem pewna, czy poprawnie odmieniłam ten tytuł, co jest niezwykłą gafą prze recenzowaniu książki pana Bralczyka) natrafiłam podczas jednej z wizyt w Empiku. Książką zainteresowała mnie co najmniej dwuznacznym tytułem, który pozwala na (nie)śmiałe gry słowne oraz zabawnymi portretami, czy też karykaturami panów Bralczyka i Ogórka (autorów) na okładce.


Oczywiście, finanse nie pozwoliły mi na natychmiastowe kupno tejże książki. Na szczęście po kilku miesiącach nadeszły IV Warszawskie Targi Książki gdzie swoje stoisko wystawiło wydawnictwo AGORA S.A., na którym to kupiłam kilka książek, na które polowałam już od jakiegoś czasu, między innymi tę, którą właśnie mam przyjemność recenzować.

Zacznijmy od autorów. Jerzy Bralczyk to jeden z najsłynniejszych polskich językoznawców, autor kilkunastu książek dotyczących różnych meandrów języka polskiego, twórca kilku programów telewizyjnych itp. Jego hobby to zbieranie wydań ,,Pana Tadeusza" oraz podręczników dobrego zachowania i mówienia.
Prowadzi blog http://jerzybralczyk.bloog.pl/?ticaid=610add, na którym zamieszcza filmiki dotyczące np. tego, czy powinno mówić się: prowadzę blog, czy prowadzę bloga oraz jak odmieniać niektóre polskie nazwiska.


Michał Ogórek to znany polski dziennikarz i felietonista  piszący dla wielu gazet, w tym, od 1989 roku dla Gazety Wyborczej. Wsławił się również satyrycznymi komentarzami do kronik filmowych z czasów PRL. Przyznam się szczerze, że publikacje tego Pana nie były mi dotąd znane dlatego postanowiłam przeczytać kilka jego felietonów i wiecie co? Są świetne!


Książka ,,Kiełbasa i sznurek" reklamowana była jako ,,starcie tytanów inteligencji, dowcipu, ironii i finezji językowej". Nie sposób się nie zgodzić. W książce poruszonych zostało mnóstwo tematów wydawałoby się kompletnie do siebie niepasujących, które jednak za sprawą niesamowitych zdolności językowych i, oczywiście, pisarskich obu autorów składają się na interesującą rozmowę, która zajęła autorom ponad 290 stron! Dodatkowo, w co pewnie trudno uwierzyć, całą publikację czyta się z niekłamaną przyjemnością, a czasem nawet z uśmiechem na twarzy.


Bralczyk i Ogórek dyskutują, przedrzeźniają się, trochę sobie wzajemnie dogryzają, a wszystko to odbywa się w atmosferze niezwykłej klasy i dowcipu. W książce poruszone zostały niemal wszystkie tematy, które aktualnie są ,,na topie" takie jak ,,sprawa rosyjska",  przemiany językowe, kobiety (w tym feministki) itp. Książkę czyta się jednym tchem. Mimo to, nie potrafię napisać dobrej jej recenzji, między innymi  dlatego, że ubiegł mnie w tym Wojciech Młynarski, którego znakomity wiersz(yk) znajduje się w tylnej części okładki opisywanej książki oraz po lewej stronie tego posta. Ten tekst jest najlepszą recenzją, rekomendację oraz opisem publikacji Bralczyka i Ogórka. Miłej lektury!


Recenzja bierze udział w wyzwaniach Polacy nie gęsiZ literą w tle oraz Nie tylko literatura piękna.

***

Za kilka godzin wylatuję na 10 dni do Szkocji. Oczywiście, jak to zwykle bywa przy takich wyjazdach znaczną część mojej walizki zajęły książki. Tym razem zdecydowałam się zabrać ze sobą ,,Wyznaję" Jaume Cabré oraz ,,Odmieńca" Philippy Gregory. Mam nadzieję, że z niecierpliwością będziecie czekali na recenzje;).
Po powrocie postaram się skrobnąć jakiś skromny reportaż z tej podróży. Do zobaczenia!

To wszystko na dziś, dziękuję za przeczytanie i pozdrawiam,
Franca

poniedziałek, 27 maja 2013

Intrygi, morderstwa, otrucia... Witamy w starożytnym Rzymie!

,,Ja, Tyberiusz Klaudiusz Druzus Neron Germanik, i tak dalej, który tak niedawno znany byłem przyjaciołom, krewnym znajomym jako Klaudiusz Idiota, Klaudiusz Jąkała, Klau-Klau-Klaudiusz, a w najlepszym razie jako » biedny stryjaszek Klodzio «, przystępuję do spisania dziwnej historii mojego życia”.


Tymi słowami rozpoczyna się jedna z lepszych, jeśli nie najlepszych książek jakie miałam przyjemność przeczytać.  Zdaję sobie sprawę, że nie powinnam na samym początku recenzji tak jednoznacznie zajmować stanowiska wobec opisywanej właśnie książki, ale przypadek Roberta Graves'a jest naprawdę wyjątkowy. ,,Ja, Klaudiusz" to jedna z najbardziej znanych książek autora, którego polskiemu odbiorcy możemy przedstawić jako angielskiego Parandowskiego czy Kubiaka, czytaj - speca od mitologii.


Głównym bohaterem książki jest Klaudiusz, któremu towarzyszymy przez kilkadziesiąt lat jego życia, aż do momentu gdy został cesarzem. Wyszydzany z powodu swoich fizycznych ułomności chłopiec postanawia poświęcić się swojej największej pasji i zostać historykiem. Jest to jedno z niewielu zajęć, do których ma dostęp. Po latach owocnej pracy Klaudiusz postanawia napisać swoją autobiografię. Dzięki temu, że jest on  członkiem rodziny cesarskiej w miarę upływu stron możemy poznać innych członków tego zacnego rodu w tym samego Oktawiana Augusta, który w książce jawi się jako zaskakująco podporządkowany swej żonie Liwii władca, czy właśnie Liwię, jedną z największych, a zarazem najbardziej bezczelnych intrygantek jakie wydał świat. Ta para jest dowodem na to, że choć mężczyzna jest głową rodziny/państwa to kobieta jest szyją, którą tą głową kręci. Kolejnymi postaciami, z którymi mamy szansę się zapoznać są kryształowo uczciwi i honorowi Germanik (doskonały wódz) i Agryppina oraz wisienka na torcie, sam cesarz Kaligula. 
Jedno z najsłynniejszych zdjęć autora.

Graves korzystając ze swej wiedzy i lekkiego pióra nakreślił obraz nowego-starego świata, starożytnego Rzymu, który ożywa na kartach powieści tego znakomitego angielskiego prozaika. Czytając kolejne strony możemy poznać właściwie wszystkie aspekty życia Rzymian za panowania Augusta. Zapoznamy się z dworskimi intrygami, wmieszamy się w tłum biedaków czczących swego cesarza jak boga, poczujemy strach i adrenalinę gladiatorów walczących w  Koloseum czy wreszcie, zasmakujemy życia w koszarach jednej z najlepszych armii wszech czasów. Postacie i miejsca opisane w książce są przedstawione wyjątkowo realistycznie, wielowymiarowo, z dbałością o najdrobniejsze nawet szczegóły. Powieść ta jest świadectwem niezwykłej erudycji autora.

Dzieło Graves'a jest doskonałym dowodem na to  jak zepsutym i zdegenerowanym środowiskiem był starożytny Rzym, który w rzeczywistości niewiele wspólnego miał z  archetypicznym imperium, które poznajemy na lekcjach historii. Moim zdaniem, autor tego arcydzieła jest klasykiem współczesnej prozy, z którą każdy jest w stanie się zapoznać. Brak tu trudnych, nieużywanych obecnie słów czy, mówiąc wprost - wymądrzania się. Jest to powieść historyczna dostosowana do czytelnika zarówno z roku 1934 kiedy to została wydana jak i do tego z początku XXI wieku. Kontynuacją książki ,,Ja, Klaudiusz" jest powieść ,,Klaudiusz i Messalina", którą mam zamiar w najbliższym czasie kupić, przeczytać i oczywiście zrecenzować. 

To wszystko na dziś, dziękuję za przeczytanie i pozdrawiam,
Franca

Recenzja bierze udział w wyzwaniach: Czytamy książki historyczne oraz  Tea Time z Corridą.



środa, 22 maja 2013

Ludzie listy piszą... z wojny.

Zauważyłam, że moje ostatnie zdobycze wzbudziły w Was entuzjazm, to świetnie:-). Niestety, na recenzje wspomnianych książek przyjdzie Wam troszkę poczekać ponieważ mam już kilka zobowiązań, które stety, niestety muszę dopełnić. Dzisiejsza książka pomoże mi nadrobić braki w aż trzech wyzwaniach i mam nadzieję, że będzie godnym supportem(sic!) przed tak wyczekiwanymi przez Was recenzjami;).

***



,,Niedoręczony list" Sarah Blake dostałam w prezencie jakieś dwa lata temu i natychmiast zabrałam się do lektury tej książki. Niestety, po około czterdziestu stronach odrzuciłam to romansidło w kąt i postanowiłam nigdy do niego nie wracać. Jeszcze nigdy nie byłam tak znudzona jakąkolwiek lekturą, a tu proszę, da się? Da się! Zaczęło się tak, że Emma, świeżo upieczona doktorowa Fitch przyjeżdża do miasteczka gdzie naczelniczką poczty jest wierząca w system służbistka Iris James. Podczas gdy w miasteczku Franklin życie toczy się spokojnie Europa targana jest wojną, najstraszniejszą ze wszystkich, jakie dotychczas miały tu miejsce. Frankie Bard jest dziennikarką radiową, która przekazuje Ameryce wieści z frontu. Opis z tyłu okładki zapowiadał, że losy tych trzech kobiet w jakiś przedziwny sposób się połączą. Niestety, pierwsze strony książki nie zapowiadały, że dokona się to w jakiś ciekawy lub chociaż prawdopodobny sposób, a jednak.


Jak już powiedziałam, byłam wyjątkowo sceptycznie nastawiona do tej książki. Fabuła nie zapowiadała się ciekawie, a język autorki wyjątkowo mnie drażnił.Wszystko zmieniło się gdy po kilkudziesięciu stronach akcja nabrała tempa, wszystko nagle zaczynało się ze sobą wiązać i się przenikać. Sarah Blake skupiła się na tym, by przedstawić to, jaki wpływ na tzw. wielką historię mają pojedyncze jednostki i odwrotnie, jaki wpływ na historię może odgrywać niepozorna na pierwszy rzut oka jednostka. Fabuła książki jest tylko osnową dla tego zamysłu.

Kolejnym ciekawym aspektem tej książki jest ukazanie niezwykłej roli radia i dziennikarstwa w ogóle w życiu ludzi lat czterdziestych XX wieku. Frankie wraz ze swoimi kolegami po fachu wielokrotnie dyskutuje o istocie dziennikarstwa, a liczne, zaryzykujmy, przygody przeżyte przez pannę Bard zmieniają jej wydawało się dość spójny pogląd na świat i na jej zawód. Co ciekawe, w ,,Niedoręczonym liście" pojawia się wątek Polski, a właściwie polskich Żydów. W wielu książkach kwestia ta jest dość niezgrabnie pomijana.

Jedyne, co dręczyło mnie przy czytaniu tej książki to mnogość nieskończonych wątków. Nie jest to jednak wada stylu autorki, ale zamierzony efekt. Śmierć Thomasa, o której nigdy nie dowiedzą się jego rodzice, chłopiec, który podczas nalotu bombowego stracił matkę, czy dziecko, które samo musiało podróżować do Lizbony i następnie do Stanów. Nigdy nie dowiemy się jak dalej potoczyła się ta historia i to właśnie jest kanwą tej opowieści. Niedokończona historia jednostek, o istnieniu których większość ludzi nigdy się nie dowie.

Pomimo dość ,,babskiej" okładki i równie nieinteresującego tytułu polecam tę książkę absolutnie wszystkim. Rzeczywiście, początkowo jest dość nużąca, ale w miarę upływu stron robi się coraz ciekawiej. Z czystym sumieniem polecam.

To wszystko na dziś, dziękuję za przeczytanie i pozdrawiam,
Franca

Recenzja bierze udział w wyzwaniach: Z półki 2013Tea Time z CorridąZ literą w tle oraz w wyzwaniu Wojna i literatura.


poniedziałek, 20 maja 2013

IV Warszawskie Targi Książki

W dniach 16-19.05 tego roku na Stadionie Narodowym w Warszawie odbyły się IV Warszawskie Targi Książki. Przyznaję się bez bicia, że była to moja pierwsza tego typu impreza, którą jednak będę wspominała naprawdę miło. Oto krótkie posumowanie targów, które znalazłam na oficjalnej stronie internetowej tego wydarzenia:
 ,,W ciągu czterech dni odbyło się około 680 wydarzeń towarzyszących w salach konferencyjnych i na scenie targów. Szacujemy, że odwiedziło nas ponad 60.000 miłośników książek co jest nowym rekordem w historii imprezy. Pozytywne były też oceny gości zagranicznych. Targi Książki to najważniejsza impreza w warszawskim kalendarzu imprez targowych – była i jest warszawską wizytówką."
Targi okazały się niebywałym sukcesem zarówno dla organizatorów, jak i odwiedzających. Swoje stoiska miały wszystkie ważniejsze polskie wydawnictwa gdzie można było kupić książki w naprawdę atrakcyjnych cenach. Ja targi odwiedziłam w piątek (tuż po mojej prezentacji maturalnej z języka polskiego).Cały ten dzień poświęciłam na zakupy i niestety przeżyłam coś, czego obawiałam się najbardziej - książek, które chciałam kupić było po prostu za dużo. Każdy bibliofil wie, o czym piszę. Po kilkakrotnym obejściu stadionu zdecydowałam się na:


1.  Basil Davidson ,,Stara Afryka na nowo odkryta" - za tę książkę zapłaciłam całe... 8 złotych. Jak ja kocham antykwariaty!
2.Ernest Hemingway ,,Słońce też wschodzi" - cena? Całe 4 złote. Rzeczywista wartość? Bezcenna.
3. Praca zbiorowa ,,Twoje testy. Język francuski" - w sam raz przed maturą z tego języka.
4. Gabriel Garcia Marquez ,,Miłość w czasach zarazy" - ach, ten tytuł...
5.Robert Maciąg ,,Rowerem przez Chiny, Wietnam i Kambodżę" - Maciąga lubię za jego niespieszną narrację pozbawioną niepotrzebnych patetycznych słów i sztucznej reklamy.
6.Wojciech Jagielski ,,Wypalanie traw" - mój ulubiony reportażysta w sobotę rozdawał autografy na stanowisku AGORY. Wtedy, gdy ja byłam na komunii. Prawa Murphy'ego w praktyce,
7.Philippa Gregory ,,Odmieniec" - zdecydowałam się kupić tę książkę po przeczytaniu wielu jej pozytywnych recenzji na Waszych blogach, mam na dzieję, że były to szczere rekomendacje;).
8.Jaume Cabré ,,Wyznaję" - największy hit ostatnich miesięcy, musiałam mieć tę książkę.
9.Jerzy Bralczyk, Michał Ogórek ,,Kiełbasa i sznurek" - jakiś czas temu natrafiłam na tę książkę w księgarni, przeczytałam fragment i... musiałam ją kupić. Erudycja autorów tej książki aż bije po oczach.


To już wszystkie książki, które kupiłam tego dnia, ale nie wszystkie, które zdobyłam podczas tegorocznych targów. W niedzielę, 19 maja odbyła się wymiana książek ,,Z półki na półkę" organizowana przez portal LubimyCzytać. Brałam udział w tej akcji jako wolontariuszka dzięki czemu miałam okazję przyjrzeć się jej ,,od środka". Powiem tak, ludzie byli fantastyczni, wydawnictwa spisały się na medal, a goście byli naprawdę zadowoleni. Tylko jedna pani, żona pewnego aktora, którego nazwiska przez grzeczność nie wymienię była wielce oburzona, że musi wejść tym samym wejściem, co inni goście.


Na wymianę przyniosłam cztery książki, a następne pięć dostałam za pomoc w akcji i mogłam je sobie wybrać śród tych, które pozostały po wymianie. Trudno było mi się zdecydować, ale w końcu wybrałam:


1. Eric Emmanuel Schmitt ,,Historie miłosne" - już od jakiegoś czasu przymierzałam się do tego autora. Już zaczęłam czytać tę książkę i jak na razie jestem zachwycona, tylko tak dalej!
2.Monika Rakusa ,,39,9" - debiut młodej pisarki, recenzje są pozytywne więc mam nadzieję, że się nie zawiodę.
3.Tomasz Mann ,,Buddenbrookowie" - legenda, legenda, legenda...
4.Paul Auster ,,Sunset Park" - jestem bardzo ciekawa tej lektury.
5.Juan Gabriel Vásquez ,,Hałas spadających rzeczy" - absolutna nowość, która, nie wiem czemu, nie cieszyła się podczas wymiany zbyt dużą popularnością, ja bardzo chętnie przeczytam tę książkę.
6.Mario Vargas Llosa ,,Zeszyty don Rigoberta" - kontynuacja ,,Pochwały macochy", której oczywiście nie czytałam. To nie pierwszy raz gdy czytam jakąś ~serię~ w niewłaściwej kolejności.
7.Eduardo Mendoza ,,Walka kotów" - najwybitniejsza powieść Mendozy, oprócz nazwiska autora i ciekawej fabuły do wybrania tej lektury zachęciła mnie wspaniała okładka.
8.Eric Emmanuel Schmitt ,,Kobieta w lustrze" - limitowana edycja z audiobookiem, myślę, że lektura tej książki może być naprawdę fascynującą przygodą.
9. Wiktor Hagen ,,Długi weekend" - tę książkę poleciła mi dziewczyna poznana podczas targów, powinno być dobrze.

IV Warszawskie Targi Książki już się zakończyły. Następna taka impreza za rok. Jeśli ktoś nie był na targach w tym roku i zastanawia się, czy iść na kolejne to podpowiadam: idźcie. Zdobędziecie wiele książek zaoszczędzając przy tym mnóstwo pieniędzy, spotkacie się z ulubionymi pisarzami i przy okazji poznacie naprawdę ciekawych ludzi, tak samo zwariowanych na punkcie książek jak Wy. Do zobaczenia za rok!

To wszystko na dzisiaj, dziękuję za przeczytanie i pozdrawiam,
Franca

wtorek, 14 maja 2013

Freespirit


„Myślę, że kiedy zaczniemy się bać jeżdżenia stopem i podróżowania w taki sposób, w jaki podróżujemy, trzeba będzie przestać. Dlatego właśnie robimy to teraz, zanim staniemy się wystarczająco odpowiedzialni, aby nie robić tak lekkomyślnych rzeczy...”


Nigdy nie mam dosyć książek podróżniczych. Niestety, takie przyjemności kosztują, a ja, jak na razie, żadnego banku nie obrabowałam, więc nie mogę kupować sobie tyle książek, ile bym chciała. Tak więc gdy jakiś czas temu stanęłam przed moją ulubioną półką w księgarni, która, nie wiem czemu, nigdy nie jest oblegana, znowu zaczęłam przeżywać katusze, tak bliskie każdemu molowi książkowemu, co więcej - bibliofilowi! Nie wiem czemu ale moja uwaga od pewnego czasu kieruje się na książki z serii Biblioteka Poznaj Świat. Po szybkim przekartkowaniu kilku książek z tego cyklu zdecydowałam się w końcu na Kingę Choszcz i jej ,,Moją Afrykę".
            

Afrykańska przygoda Kingi trwała blisko rok. W tym czasie podróżniczka odwiedziła Maroko, Saharę Zachodnią, Mauretanię, Senegal, Gambię, Mali, Burkina Faso, Niger, Gwineę i Gwineę Bissau, Liberię, Wybrzeże Kości Słoniowej i w końcu Ghanę. Afryka od zawsze była jej ogromnym marzeniem.

Już po lekturze kilku pierwszych stron widać, że Kinga pisała to ,,do i dla siebie". Jasne, że później miała powstać z tego książka. Jednak oryginalnie pisane to było jako krótka, treściwa ale i (troszeczkę) nacechowana emocjami relacja. Niestety, autorka nie zdążyła przeredagować tekstu, ani samodzielnie przygotować go do druku. Zmarła w 2006 roku na malarię mózgową. Część jej prochów wrzucono do oceanu zaś reszta wróciła do Polski i została złożona na Cmentarzu Garnizonowym w Gdańsku.


Kinga była podróżniczką z krwi i kości. Mimo swojej wielkiej miłości do czarnoskórych dzieciaków potrafiła je czasami ignorować, ponieważ nie starczyłoby jej życia i pieniędzy gdyby chciała z każdym porozmawiać, pobawić się lub obdarować prezentem. Smutne ale prawdziwe. Jadąc do rejonów dotkniętych podobnymi problemami trzeba być gotowym na takie decyzje. 



W książce opisanych jest wiele przygód Kingi. Poszukiwanie żyraf, białego (koniecznie!) wielbłąda, uratowanie Kaniego (pieska ocalonego z rąk tzw. małoletnich oprawców) oraz wykupienie z niewoli... ganijskiej dziewczynki, Aquy. Ani Aqua, ani jej ,,opiekunka", ani nikt inny nie wiedział ile dziewczyna miała lat gdy spotkała na swej drodze swoją wyzwolicielkę. Bądź co bądź została uratowana, a jej rodzina w ramach wdzięczności poprosiła Kingę by ta nadała dziewczynce nowe, chrześcijańskie imię. Wybór padł na Malaikę. Dziewczynka została wyposażona w podręczniki, przybory szkolne, ubrania. W sklepie nawet nie spojrzała na zabawki, interesowały za to... ręczniki oraz ubranka dla rodzeństwa. Podobnie piórnik. Wybrała taki, do którego dodana była laleczka, która miała być prezentem dla młodszej siostry.



          Adopcja Malaiki do tej pory budzi w naszym kraju kontrowersje ponieważ dziewczynka po śmierci swojej ,,mamy" została przywieziona do Polski a po kilku miesiącach... z powrotem odesłana do Ghany!
Niemniej czyn ten doskonale podsumował całe życie Kingi. Spełniaj marzenia pomagając przy tym jak największej liczbie ludzi.



Od razu uprzedzam, że jest to lektura dość specyficzna. Jej autorka jest osobą niezwykle inspirującą, ale jej styl pisania nie przypadł mi do gustu. Zdania są albo monstrualnie długie i poprzecinane mnóstwem przecinków, albo lakoniczne i króciutkie. Niestety, ,,Moja Afryka" to jedyna książka Kingi Choszcz, jaką dane mi było przeczytać więc nie jestem w stanie powiedzieć, czy jest to styl pisania autorki, czy po prostu kiepska korekta.



Mimo wszystko, chyba jednak warto zabrać się za tę książkę. Pomimo ponad 350 stron czyta się ją bardzo szybko i w gruncie rzeczy przyjemnie. Przez całą lekturę miałam wrażanie, że Kinga jest moją dobrą koleżanką (nawet piszę o niej jak o znajomej), a to dobra rekomendacja. Jeśli przetrwacie pierwsze strony pełne podziękowań i życzliwości to dalej będzie już dobrze, z każdą kolejną stroną coraz lepiej.


***
Bardzo, bardzo przepraszam Was wszystkich za długą nieobecność na moim blogu, jak i na Waszych stronach. Niestety, life is brutal, a matura to matura. Przepraszam i obiecuję, że nadrobię wszystkie zaległości.

To wszystko na dzisiaj, dziękuję za przeczytania i pozdrawiam,
Franca

Recenzja bierze udział w wyzwaniu Polacy nie gęsi.

piątek, 3 maja 2013

XXI-wieczny król romansu


Na początek chciałabym Was z całego serca przeprosić za to, że piszę o tej książce z perspektywy czasu i w bardzo oszczędny sposób. Niestety, zbliżająca się wielkimi krokami matura chwilowo uniemożliwiła mi czytanie książek innych niż podręczniki, czy wszelkiego rodzaju repetytoria. Mam nadzieję, że mimo to, poniższa recenzja chociaż odrobinę Was zaciekawi. A tymczasem, zgodnie z prośbą Gosiarelli - Nicholas Sparks!

***

Długo nie mogłam przekonać się do tego autora. W gimnazjum wszystkie dziewczyny z mojej klasy czytały Sparksa i wymieniały się jego książkami, a po seansie ,,Szkoły uczuć" napisały list do jednej za stacji telewizynych z prośbą, a właściwie rozkazem powtórzenia emisji filmu. Ja, jak zwykle, postanowiłam zrobić światu na przekór i nie tknęłam żadnej jego książki przez naprawdę długi czas. W końcu jednak, po wielu namowach uległam i sięgnęłam po kilka książek tego autora, ,,Pamiętnik", o którym chcę Wam napisać był bodajże czwarty z kolei. Dostałam tę książkę w prezencie gdy uczęszczałam do  pierwszej klasy liceum i z umiarkowanym entuzjazmem zabrałam się do jej lektury.

Dlaczego z umiarkowanym? Niestety, danym mi było dostać tę książkę z ,,filmową" i bardzo kiczowatą okładką z Rachel McAdams i Ryanem Goslingiem. Nie przepadam za okładkami inspirowanymi ekranizacją książek i zwykle szukam wcześniejszych wydań z mniej nastawioną na zysk oprawą.

Nawiasem mówiąc, już ładnych parę razy zastanawiałam się, ile stron liczyłyby książki Sparksa, gdyby wydano je małą, standardową czcionką. Obecna przywodzi mi na myśl książki dla dzieci.

Słówko o fabule. Książka opowiada historię Noaha i Allie, zakochanych, którzy z różnych względów musieli rozstać się na niemal czternaście lat. W końcu parze udało się pokonać wszystkie przeciwności losu i wziąć ślub. Niestety, to życie jak z bajki było tylko przysłowiową ciszą przed burzą.

Cóż można napisać o tej książce i jej autorze? Umówmy się, Sparks nie jest i nigdy nie będzie literackim geniuszem. Ja ze swojej strony już dawno temu ochrzciłam go czołowym autorem ,,książek odstresowujących".
Nie zawsze przecież mamy ochotę na prozę Sienkiewicza, liryki Puszkina, czy kryminały Roberta Ludluma. Wtedy z pomocą przychodzi nam Nicholas Sparks ze swoimi naiwnymi historiami, dziecięcymi metaforami i raczej lekkim piórem. W tej roli pisarz sprawdza się doskonale.

Nie mogę ani polecić, ani odradzić Wam tej książki. Doskonale zdaję sobie sprawę, że nie jest to lektura ponadczasowa, ale wiem, że choćby dla poprawy humoru sięgnę po następne książki tego autora. To chyba jakiś urok.

To wszytko na dziś, dziękuję za przeczytanie i pozdrawiam,
Franca